Perspektywa: Edgar
Była ostatnia dziś lekcja, czyli matematyka, której nienawidziłem. Nie rozumiałem z niej nic, a nauczycielka ciągle mi groziła zagrożeniem na koniec roku. Siedziałem oparty o ścianę słuchając co tłumaczy trójkąt od matematyki, chociaż i tak w ogóle nie wiedziałem o czym mówi, bo się pogubiłem w tym wszystkim.
Po chwili przestałem wykazywać jakiekolwiek zainteresowanie lekcją. Buster coś na przerwie mówił, że później wbije do mnie i Fang'a z Chesterem oraz Colette. Coś też gadał, że weźmie jakiś alkohol do odstresowania i że zagramy w butelkę... ci to mają pomysły.— Edgar, wiesz, że masz zagrożenie na koniec semestru, prawda? — niska, grubsza blondyna w okularach powiedziała gdy zauważyła, że się nie skupiam. Nie odpowiedziałem, tylko przełknąłem zestresowany ślinę.
— Chodź do tablicy, zrobisz zadanie — głupie babsko chce mnie ośmieszyć. Albo sprawdzić moje umiejętności. Jedno i to samo.
Nie miałem wyjścia, wstałem z ławki i poszedłem do zielonej tablicy kredowej próbując rozwiązać przykład. Stałem tam jakieś dobre 5 minut, zastanawiając się nad wynikiem. Po chwili zrobiłem krok do tyłu i przestałem pisać. Nauczycielka spojrzała na rozwiązanie załamana.
— Jak za przeproszeniem do cholery jasnej wyszło ci 7? Cały przykład jest źle zrobiony — westchnęła i pokiwała głową na boki — Usiądź, wstawię ci dwa za dobre chęci
Udałem się z powrotem na moje miejsce. Lepsze dwa niż jeden, co nie? Chociaż w sumie, jak dalej tak pójdzie to nie zdam. Przydałoby się przyłożyć trochę do nauki a nie mieć wyjebane. Znaczy właściwie, dobrze by było gdybym umiał się samodzielnie uczyć. Nie rozumiem kompletnie tych tematów. Jedyne na co teraz miałem ochotę to położenie się w ciepłym łóżku i zaśnięcie, serio.
Lekcja dłużyła się cholernie, jednak w końcu dzwonek zabrzmiał. War is over! Nareszcie! Babka coś tam powiedziała żeby zrobić jakieś zadanie, bo na następnej lekcji będzie sprawdzać, jednak ja tylko wziąłem swój spakowany już plecak i wyszedłem z sali. Czekałem na Fang'a, który zaraz też powinien zjawić się na korytarzu. Podszedłem do okna i dłońmi oparłem się o parapet wzdychając cicho. Zaraz po chwili poczułem czyjeś ręce owijające mnie w talii od tyłu, wzdrygnąłem. Odwróciłem głowę i oczywiście ujrzałem twarz uśmiechniętego kung-fu fana. Czując jego dotyk automatycznie zaczynałem się cieszyć. On był moim słońcem, gwiazdą na niebie, aniołem na ziemii. I nawet nie wiem kiedy niechęć do niego zaczęła zmieniać się w potrzebę go przy sobie. Odwróciłem się, po czym od razu przytuliłem się do wyższego chłopaka. To uczucie było nie do opisania.
— Hej Eddie — chłopak powiedział do mnie przedłużając ostatnią literkę. W jego głosie było słychać radość. Na samo zdrobnienie mojego imienia zaczynałem się czerwienić.
— Nie nazywaj mnie tak — mruknąłem w odpowiedzi. On tylko się zaśmiał.
Nie minęło długo, a znaleźliśmy się pokoju. Leżałem na łóżku przytulony do pluszaka. Fang poszedł do kuchni po coś do jedzenia, chociaż ja sam w sobie jakoś specjalnie głody nie byłem, ale nie miałem zamiaru narzekać.
— Edgar, a wiesz, że za dwa lata kończymy szkołę? — spojrzałem na azjatę niosącego dwie miski z zupkami chińskimi. Kiwnąłem tylko głową na tak — No i ten, mam dosyć dziwne pytanie — popatrzyłem na niego z większym zaciekawieniem, ale nie odzywałem się, a on wiedział, że ma kontynuować. Wziął głębszy wdech, tak jakby czymś się stresował — Co ty na to, żeby po ukończeniu szkoły gdzieś wspólnie zamieszkać? Nawet gdzieś w okolicy — powiedział i postawił nasze jedzenie na stoliku nocnym obok mojego łóżka.
Słysząc to, od razu rzuciłem się mu na szyję. Miałem ochotę zacząć piszczeć ze szczęścia. Czy on na prawdę stresował się zapytaniem o to? Chłop chyba jeszcze nie wie, że dla niego mógłbym nawet nerkę wyciąć gdyby było trzeba.
— Tak, błagam! — odpowiedziałem mu, a wręcz krzyknąłem zgadzając się na jego propozycję. On tylko zaśmiał się szczęśliwy.
— Cieszę się. Ale jedzenie stygnie. Włącz jakiś serial na netflixie i sobie przy okazji obejrzymy — zrobiłem to co kazał chłopak i wziąłem miskę ze swoją zupką chińską.
Oglądanie serialów przerwali nam Buster z Chesterem, którzy wbili nam na chatę jak do siebie. Rudy w okularach od razu poszedł do kuchni odłożyć tam butelkę żubrówki i cytrynówkę, a Ches poszedł za nim mając dwa sześciopaki piwa. Po chwili przyszli do nas, oczywiście Bus w ręce trzymał dwie puszki perły, jedna była otwarta, a drugą podał Fang'owi.
— Dzięki stary! — fioletowowłosy otworzył swój napój procentowy i wziął kilka łyków.
— No to co, każdy po piwku i coś oglądamy? — Buster zaproponował. Nikt nie miał nic przeciwko, więc przez następne dwie godziny oglądaliśmy jakiś serial, który wybrał Chester, bo spodobał się mu opis.
Po jakimś czasie dołączyła do nas Colette, a razem z nią jej współlokatorka Lola, więc siedzieliśmy w szóstkę. Colette od razu poszła do kuchni i krzyknęła, że bierze jedno piwo, bo pić jej się chce a to brzmi najbardziej kusząco.
Jak skończyliśmy oglądać pierwszy sezon to Buster stwierdził żebyśmy zagrali w butelkę. Nie podobało mi się to, ale już nie miałem wyboru, bo każdy inny wybrał za mnie. Colette zakręciła pierwsza, wypadło na Chestera.
— Wyzwanie!! Nie jestem pizda i idę na ostro — nasz klaun powiedział, a każdy wokół się zaśmiał.
— Idziesz na ostro? No to włącz na głośniku cypisa u siebie w pokoju, podgłoś na max i otwórz drzwi, żeby każdy to słyszał kozaku — gdy Col powiedziała wyzwanie to Ches myślał, że ją zamorduje. Ale wykonał to, a my śmialiśmy się w najlepsze, gdy na korytarzu słyszeliśmy tekst 'w murowanej piwnicy'.
Gdy po kilku kręceniach Buster wylosował mnie to również wybrałem na pierwszy raz wyzwanie, czego od razu pożałowałem. Miałem wyzerować pół butelki żubrówki. No i ja jak to ja, nie wycofałem się, zrobiłem to stojąc na środku koła, a każdy wokół bił mi brawa. Sigma ze mnie no co nie? Gorzki posmak w ustach i pieczenie w gardle mi towarzyszyło przez kilka minut, ale nie przeszkadzało mi to jakoś specjalnie.
Minęły dwie godziny, wszyscy już poszli, więc zostałem tylko ja i Fang. Wcześniej jeszcze w międzyczasie wypiłem jakiś drink zrobiony przez Chestera gdzie głównie przeważał miętowy smak. Brzmi dobrze, no i takie też było. Może i byłem najebany aleee... wciąż miałem nad sobą pełną kontrolę! Albo jednak, w sumie może nie.
— Faaanggghhh — mruknąłem i położyłem się obok niego na łóżku. Spojrzał się na mnie, a ja kontynuowałem — Lubię cię — dokończyłem. Ale chyba osoby tylko 'lubiące się' nie powinny się całować co nie? No ja właśnie z Fang'iem poleciałem w ślinę.
×××
Słowa: 1034 :0
NO JOŁ JOŁ, STARY Z MLEKIEM WRÓCIŁ!
Tak, ja wiem, wiem... rozdział miał być kilka dni temu, ale zapomniałem XDDD sorki nie bijcie mnie.
Jak są błędy jakieś to przepraszam, ale nie sprawdzałem rozdziału ogólnie:(
Jeśli rozdział się podobał, to zapraszam do komentowania i zostawienia gwiazdki<3
Kocham was żuczki moje mua mua, do następnego
~ Darkness
CZYTASZ
- STARS IN THE SKY - Fangar Fanfiction - !ZAWIESZONE!
FanfictionCzy przypadkowe dobranie ich do jednego pokoju w internacie sprawi, że zaczną czuć do siebie coś więcej? Może. ★★★ 04.06.24r - #2 w edgarxfang