Zawał

119 9 0
                                    

Wparowałam do swojego pokoju i szybko zamknęłam drzwi, opierając się o nie. Złapałam się za klatkę piersiową w miejscu serca, czując jak ono szaleje. To nie zawał, jestem na niego za młoda. Co ten cholerny kogut ze mną wyprawia?! Wzięłam głęboki wdech i powoli zjechałam po drzwiach na podłogę. Schowałam twarz w dłonie, musząc zebrać myśli. Do tej pory nie miałam aż takiej styczności z płcią przeciwną, a co dopiero całowanie się. Nawet jeśli mi się to podobało... Nie, dziewczyno, opanuj się! To zwykły kogut i zboczeniec!

— Kou-chan? Wszystko w porządku? — Do moich uszu doszedł głos brata dochodzący z drugiej strony drzwi.

Klepnęłam się kilka razy w twarz by ochłonąć. Wstałam szybko na równe nogi i biorąc kilka wdechów złapałam za klamkę. Nim jednak nacisnęłam dostałam wyrzutów. Powinnam mu powiedzieć? Nieeee... A może jednak? Taaaak.... Albo jednak nie?

— Kou-chan? — ponownie się odezwał, tylko tym razem bardziej zdenerwowany.

Przewróciłam oczami i nacisnęłam na klamkę, patrząc na stojącego blondyna przed sobą. Miał na sobie strój do ćwiczeń i mało zadowolony wyraz twarzy.

— Ty tu czego, gadzie? — zapytałam starając się nie dać po sobie poznać, że coś jest nie tak.

— Dobrze wiesz dlaczego tu jestem. Myślisz, że Aomine nie przybiegnie od razu do mnie, kiedy uda mu się cię wkurwić? — wszedł do mojego pokoju, przeciskając się w wejściu i od razu siadając na moim łóżku. — Teraz chodź tu i mów co ci na sercu leży.

Mogłam się tego spodziewać. Westchnęłam głośno i na koniec dodałam cichy odgłos rozpaczy. Zamknęłam drzwi i szybko wskoczyłam na łóżko. Spuściłam wzrok nie mogąc patrzeć mu w oczy przy takim temacie.

— Moje usta zostały zgwałcenie przez tego koguta. — mruknęłam i ponownie poczułam jak moje poliki mnie pieką jak tylko sobie o tym przypomniałam.

— Zabiję gnidę! — krzyknął i był bliskie wstania, ale szybko go powstrzymałam.

— Nie zabijaj go jeszcze. Bo mi się to nawet podobało... — ponownie spuściłam wzrok, trzymając go za kawałek koszulki.

— Ktoś cię podmienił?! Od kiedy ty się zaczęłaś chłopakami interesować?! Za Młoda jesteś na romansowanie i to jeszcze z takimi idiotami. Zabraniam ci jakiegokolwiek kontakt z tym kogutem! — krzyczał pokazując na mnie palcem, a ja mogłam dokładnie widzieć pulsującą żyłkę na jego czole.

— Ale jestem menadżerką drużyny.

— To tylko wtedy!

— Chodzimy do tej samej szkoły.

— To go unikaj!

— Mamy wspólnego przyjaciela.

— To się go pozbądź!

— Jak śmiesz mi kazać pozbyć się Ken-chan'a! — warknęłam wściekła zaciskając pięści i patrząc na niego groźnie.

— To wyjdzie ci lepiej! Masz się nie zbliżać do tego zboczeńca! Tak jak mówiłem jesteś za młoda na chłopaków i to jeszcze takich jak on. Jeżeli już to ja ci jakiegoś znajdę jeśli tak bardzo ci zależy, by zacząć randkować jak jakaś nastolatka z filmów. Nie masz nic lepszego do roboty? Nie możesz zacząć haftować? — oburzył się i założył ręce na piersi, piorunując mnie swoim spojrzeniem.

— Ja ci dam haftować! I ty chcesz mi faceta znaleźć? Ta, Yamaguchi'ego czy kogo? — spojrzałam na niego wyczekująco, kiedy to on musiał się dłuższą chwilę zastanowić. W końcu zbyt wiele osób nie zna, a co dopiero lubi.

— Nie on. — odwrócił wzrok, a wtedy to ja mogłam zobaczyć coś niedowierzającego. Jego policzki zrobiły się lekko czerwone.

Czekaj, czekaj... Kei się rumieni? Nawet jeśli jest to ledwo widoczne, to on to robi. Co się tutaj wyprawia?!

— Kei-chan, czy ty i Yamaguchi...?

— Muszę już wracać, drużyna na mnie czeka. — odchrząknął i szybko wstał z łóżka, idąc, a raczej prawie biegnąc, do drzwi. — Widzimy się na kolacji! — krzyknął jedynie na dowiedzenia i tyle po nim było.

Rumieniec i jego reakcja wskazują tylko na jedno... Kei-chan nie spodziewałam się tego po tobie. Uśmiechnęłam się iście diabelnie, mając teraz idealny materiał na szantaż. Oj braciszku mój ty kochany, tak łatwo teraz ode mnie nie uciekniesz. Będę ci uprzykrzać życie bardziej niż zwykle. Oj będzie tego żałować, ty gadzie jeden.

Padłam całkowicie na łóżko, rozkładając ramiona i patrząc w sufit. No to teraz pora zacząć obóz i jakoś tych wszystkich wariatów nie zabić. To będzie dopiero robota. 

Spokojny Diabeł |Kuroo Tetsurou|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz