"Pierwszy Dzień"

1.8K 131 53
                                    

Kolejne autobusy z innych szkół zaczęły się zjeżdżać, w tym i Karasuno. Co dziwne to właśnie ten gad wyszedł jako pierwszy, rozglądając się na wszystkie strony. Prychnęłam i zaczęłam do niego machać, co oczywiście zauważył i szybkim krokiem do mnie podszedł. Spojrzał na mężczyznę obok mnie i skinął mu głową. Nigdy jakoś za sobą nie przepadali, choć są do siebie czasami podobni. Brat objął mnie szybko i spojrzał na bruneta po mojej drugiej stronie.

— A ten kogut nadal się wokół ciebie kręci? — prychnął i patrzył na niego ze zmarszczonymi brwiami.

— Niestety. — westchnęłam i oparłam się czołem o jego klatę. — Skoro wszystkie drużyny już są, to możemy zacząć. — odeszłam od niego i spojrzałam na czerwonowłosego przyjaciela.

— Już idę, spokojnie, nie zostawię cię z nimi wszystkimi samą. — zaśmiał się swoim typowym śmiechem, który nie raz kogoś przyprawiał o dreszcze.

Oboje stanęliśmy przed wszystkimi drużynami, które stały w kilku rzędach przed nami. Za nim jednak zaczęliśmy coś mówić, zajęłam się papierkową robotą. Przyjęłam od trenerów lub menadżerek listę obecności, zapisując wszystko w moim planie. Obstawiałam, że więcej osób się nie zjawi, a tu mnie zaskoczyli. Dobrze dla nich. Kończąc zapisywać ostatnie zdania na ich temat, stanęłam z powrotem na miejscu obok A-chan'a.

— Dziękuję wszystkim uczestnikom za przybycie i jestem pod wrażeniem, że aż tylu jest z nami! — zaczął, kiedy ja chowałam zeszyt do mojej torby, którą wcześniej przyniósł mi Kai. — Nazywam się Akashi Seijuro i jestem współprowadzącym tych zawodów. Razem z Panną Tsukishimą będziemy was nadzorować i prowadzić obóz. Jeżeli macie jakieś pytania, to proszę je zadać teraz. Chętnie na nie odpowiemy. — uśmiechnął się, mówiąc poważnie i swoim niskim głosem. Zmężniał ostatnio, nawet tego nie zauważyłam.

Odpowiedzieliśmy na kilka pytań, jak ile osób może być w jednym pokoju, lub czy musimy robić sobie jedzenie sami, albo jeszcze czy wszystkie drużyny będą traktowane tak samo czy na przykład Shiratorizawa lub Nekoma lepiej, patrząc na ich wyniki. Wtedy uderzyłam tego idiotę w tył głowy, mówiąc, że chyba zwariował. Każdy na tym obozie jest na tym samym poziomie i tak zostanie.

— Mamy jeszcze coś do ogłoszenia, więc zostańcie. — dodałam, widząc jak chcieli już wziąć swoje rzeczy i odejść. — W przeciągu trwania obozu będziecie zbierać punkty osobo i jako drużyna, by na koniec ogłosić zwycięzce lub zwycięzców. — z torby wyjęłam stos kartek, zaczynając je rozdawać kapitanom, by oni podali je dalej reszcie drużyny. — Macie tam napisane jakie kryteria są oceniane i za jakie są odejmowane.

— Jaka jest nagroda? — zapytał jeden chłopak z Shiratorizawy o czerwonych włosach i szerokim uśmiechu.

— Dwa dni spędzone w najlepszym spa z masażem, gorącymi źródłami i posiłkami od najlepszego kucharza z pięciogwiazdkowej restauracji. — uśmiechnęłam się z wyższością. — Uwierzcie mi, po tym obozie będziecie o tym marzyć. — razem z A-chan zachichotaliśmy jak dwa chochlik, przyprawiając ich o dreszcze.

— Pobudka o szóstej rano. — chłopak odwrócił się od nas i wszedł pierwszy do środka budynku.

— Każda z drużyn ma do dyspozycji trzy pokoje i do każdego z nich łazienkę. Oczywiście trenerzy mają mieć własne, które są jednymi z nich. Teraz przekażemy wam klucze do pokoi i możecie od razu tam pójść. — zauważyłam, że A-chan wrócił do nas z innym mężczyzną i oboje mieli kosze pełne kluczy. — Shiratorizawa, pokoje od 4 do 6. — drużyna podeszła i wzięła od tego mężczyzny trzy klucze i weszli do środka. — Aoba Johsai, pokoje od 7 do 9. — wysoki brunet o zimnym spojrzeniu wziął klucze i szybko wszedł. — Karasuno, od 10 do 12... — wymieniałam dalej następne pięć drużyn.

Gdy skończyłam, spojrzałam na tego mężczyznę, który przyszedł razem z A-chan'em wcześniej, w końcu go rozpoznając. Skinęłam mu głową, teraz już widząc dlaczego to on chciał wybrać lekarza na czas obozu. Ma zaufanie do niego, patrząc również na to, że znają się dobre kilka lat i razem grali w drużynie kiedyś.

— Kan-chan, czy zapomniałaś o nas? — Kuroo objął mnie ramieniem, stając przede mną.

— O własnej drużynie zapomnieć? Zwariowałeś? Czy ty w ogóle mnie słuchałeś? — prychnęłam i szybko odwróciłam wzrok z niego, patrząc gdzieś w bok. Jest za blisko i czemu znowu tak mnie policzki pieką?! — N-nasze pokoje to pierwsze trzy. — odchrząknęłam, wyrywając się i idąc do środka, wcześniej biorąc klucze.

Głupi kogut! Nie da mi spokoju i cały czas coś takiego odwala! Jak ja go nie cierpię! Znowu poczułam jego ręce wokół mnie i jak nagle mnie podnosi. Co on odpierdala?!

— Ze mną nie musisz sama chodzić, brzoskwineczko. — uśmiechnął się zadziornie, idąc ze mną dalej. Znowu poczułam jak policzki mnie pieką i to bardziej niż wcześniej.

Przez jego ramię widziałam jak reszta drużyny idzie za nami i posyła nam dwuznaczne uśmiechy i spojrzenia, choć A-chan i Shin-chan byli najwyraźniej zmęczeni tym. Szybko zakryłam twarz, nie wiedząc co robić. Nagle poczułam jak ten idiota staje, więc zabrałam ręce i spojrzałam na patrzącego na tego koguta U-chan'a, który miał zmarszczone brwi i nie wydawał się szczęśliwy.

— Denerwujący. — przechwycił mnie do niego i odszedł ze mną pod nasze pokoje, gdzie mnie odstawił.

— Na ciebie zawsze można liczyć, U-chan. — odetchnęłam z ulgą, mogąc w końcu poczuć twardą podłogę pod nogami.

Spokojny Diabeł |Kuroo Tetsurou|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz