"Starzy przyjaciele"

1.7K 141 23
                                    

Cała podróż minęła mi na kolanach pewnego koguta, który za żadne skarby świata nie chciał mnie puścić. Muszę przyznać, że sama większość czasu spałam, bo byłam zmęczona grą online ostatniego wieczoru, ale i tak czułam jak coś się wokół mnie oplata. Wstrętny kogut! Dobrze, że w końcu jesteśmy na miejscu i mogę spróbować się zaraz wyrwać. Tylko kiedy autobus stanął na parkingu, chciałam się wydostać, zaczynając się szarpać i go drapać. Nawet to nie pomogło, a wszystko pogorszyło. Jeszcze mocniej mnie do siebie przycisnął, na co poczułam jak żołądek mi podchodzi do gardła. Wstał ze swojego miejsca razem ze mną i trzymając jedną ręką mnie, drugą wziął swoją torbę. Jakby nic się nie stało przerzucił mnie sobie przez ramię i wyszedł normalnie z autobusu. Byłam w takim szoku, że nie wiedziałam jak zareagować. Chociaż wiem jak zaraz mogę. Przez to ściskanie brzucha i teraz wiszenie do góry nogami, mogę się zaraz porzygać. Z tym wstrętnym kogutem nie wygram tak łatwo. Jest silniejszy, wyższy, starszy i z silniejszą wolą. Cholera jasna, dlaczego się tak na mnie uwziął?! Co ja mu takiego zrobiłam? Westchnęłam zrezygnowana i opuściłam ręce w dół, na co dotknęły jego twardego i kształtnego tyłka. O Boże, nieźle go wytrenował.

— Wiem, że mam seksowny tyłek, ale to nie znaczy, że możesz go o tak obmacywać. — zaśmiał się, odstawiając z powrotem na ziemię. Zachwiałam się, robiąc nie pewny krok w tył i prawie potykając się o krawężnik. W ostatniej chwili ktoś za mną mnie złapał i postawił do pionu.

— Nienawidzę cię, ty wstrętny i cholerny kogucie! — warknęłam wściekła, mogąc już normalnie stać i na niego patrzeć.

Kuroo uśmiechnął się tylko, zakładając ręce na piersi i patrząc na mnie z jawnym wyzwaniem. Cholerstwo jedne. Spokoju nie może mi dać. Chciałam do niego podejść i najlepiej uderzyć, ale poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Wściekła odwróciłam się do tej osoby, widząc ciemne oczy i włosy o paskudnym kolorze zielni. Od razu rozpoznałam mojego przyjaciela, którego poznałam na zawodach w gimnazjum, jak sama jeszcze grałam.

— Witaj, Kanchou-san. — uśmiechnął się lekko, prawie niewidocznie, i rozłożył ramiona, w które oczywiście wpadłam.

— Cześć, U-chan. — objął mnie delikatnie, jakbym była z porcelany i mogła się w każdej chwili stłuc. — Tak dawno cię nie widziałam! Opowiadaj, co u ciebie? Jak życie? Zagadałeś w końcu do tej z 2C? — uśmiechnęłam się, przypominając mu o jego skrytej miłości.

— Wszystko po staremu, choć z tego co wiem to zmieniłaś szkołę. — spojrzał na mnie poważnie, a ja już wiedziałam co się zacznie. — Co robisz w Nekomie? Powinnaś pójść do Shiratorizawy. — był poważny i mówił na serio, więc nie mogłam z niego zażartować czy coś, bo się obrazi.

— To nie czas na to, poza tym dobrze wiesz, że jestem tam ze względu na ojca. — odsunęłam się i założyłam ręce na piersi, odwracać wzrok.

Nagle poczułam jak ktoś mnie obejmuje ramieniem w talii i po tych godzinach spędzonych na jego kolanach i z jego rękami na sobie, jestem w stanie je rozpoznać zawsze i wszędzie. Wstrętny kogut nawet teraz nie daje mi w spokoju pogadać z kolegą.

— Część, jestem Kuroo Tetsurou i jestem przyjacielem Kan-chan. Miło cię poznać, Wakatoshi-san. — widziałam jak sztucznie się uśmiecha i jak jego brew mu drga. Co mu jest? Zrobił coś sobie? Mam nadzieję.

— Ta... cześć. — mruknął, patrząc na jego dłoń i w miejsce gdzie się znajduje.

Pewnie jak zwykle mu się nie podoba, że ktoś kogo nie zna mnie dotyka i się martwi, że to gwałciciel. Chociaż w przypadku tego koguta, to można tak pomyśleć, patrząc na to jak zboczony czasami jest. O cholera, a co jak jestem jego następną ofiarą?! Lepiej żebym uciekała!

— Młodsza Tsukishima. — usłyszałam kolejny znany mi głosy, który należy do syna przyjaciela ojca, z którym spędziłam większość dzieciństwa i trochę później. — Dawno się nie widzieliśmy. — zachichotał sucho, na co na niego spojrzałam, patrząc w jego dwukolorowe tęczówki.

— A-chan! — zawołałam i cudem się wyrwałam z objęć koguta, by wpaść tego dnia w kolejne.

Akashi jest ode mnie straszy o kilka lat i jest po studiach. Pracuje w firmie ojca, którą później odziedziczy jak będzie gotowy. Nawet jeśli jego charakter jest chłodny i nie miły, to mój taki w większość też jest, dlatego się dogadujemy. No i to on wpadł na pomysł by zorganizować obóz w tym miejscu.

— Aż tak się stęskniłaś? Widzieliśmy się przecież dwa miesiące temu.

— No właśnie dlatego się stęskniłam.

Spokojny Diabeł |Kuroo Tetsurou|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz