7.

350 29 43
                                    

Felix
~~~~~~~~~~~~~

Od kiedy obudził mnie głośny dźwięk budzika, wiedziałem, że to nie będzie mój dzień.
Byłem wykończony przepłakaną nocą oraz wyrywaniem kartek z każdym urywkiem tekstu, na który zdobyłem się, aby napisać.

Jeongin pisał do mnie od samego rana. Nie miałem serca odpisać na żadną z tych wiadomości. Nawet na te, w których pisał, że nie ma mi tego za złe, czy że chce, abyśmy żyli, jakby tego nie było.
Ale ja wiedziałem, że to się tak nie skończy. Tym bardziej dopóki sam czułem się z tym obrzydliwie.

Wchodząc do wytwórni tylnym wejściem, zarzuciłem kaptur na swoją głowę i zwiększyłem głośność muzyki w słuchawkach. Nie chciałem, aby ktokolwiek czegokolwiek ode mnie chciał. Nie w tamtym momencie.

- Felix! - usłyszałem w końcu, gdy już miałem wchodzić do swojej sali treningowej. Niechętnie wyjąłem słuchawki z uszu i odwróciłem się w stronę głosu - Boże, ile można za tobą biec... - mężczyzna westchnął głośno, opierając się dłońmi o swoje uda.

- Pan Kim? - zmarszczyłem brwi - pan nie miał być w Nowym Yorku do końca miesiąca?

- Miałem - przyznał mój menadżer, dysząc głośno - ale dostałem nakaz, aby wrócić. To podobno coś bardzo istotnego. Nie wiem czy już o tym słyszałeś...

- O czym? To coś złego? - poczułem ucisk w klatce piersiowej, przypominając sobie sytuację z poprzedniego dnia. 

- Nie, wręcz przeciwnie! Dostałem informację, że muszę przygotować cię na duży występ. Pewien szef sporej firmy będzie się żenił i chce, abyś wystąpił na jego ślubie. Podobno jego narzeczona jest twoją ogromną fanką - kontynuował, wyjmując jakąś kartkę z kieszeni swojej marynarki - mężczyzna nazywa się... eeee... Yang Hyunjin.

- Yang? - spytałem od razu, chcąc upewnić się, że dobrze usłyszałem.

- Yang, dokładnie - menadżer kiwnął głową, uśmiechając się szeroko - oferują bardzo dużo pieniędzy. Naprawdę bardzo dużo...

- Jasne - odetchnąłem z ulgą - Yang Hyunjin. Okej. 

- Zawiadomię twoich trenerów o tym wydarzeniu. Jest to oczywiście oferta nie do odrzucenia. Trenuj dużo i dbaj o siebie, a przede wszystkim o swój głos. Musisz być w formie. - Mężczyzna poklepał mnie po ramieniu, po chwili odchodząc w swoją stronę. 

Czym prędzej wszedłem do sali treningowej, zamykając się w niej. Wyjąłem telefon z tylnej kieszeni swoich jeansów i plecami oparty o drzwi zjechałem na podłogę. 

- „Yang Hyunjin" - mruknąłem pod nosem, wpisując imię i nazwisko mężczyzny w wyszukiwarkę internetową. 

Mój ekran zalała fala przeróżnych wyników. Niejaki Yang Hyunjin był szefem firmy produkującej gry video. Odetchnąłem z ulgą, wyłączając telefon i przecierając swoją twarz dłonią. 
Całe szczęście. 

Hyunjin
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

- Cześć, skarbie - cichy głos kobiety powitał mnie w drzwiach domu, do którego właśnie wchodziłem po kolejnym wykańczającym dniu w pracy. 

- Hej. 

- Zrobiłam ci twoje ulubione tteokbokki. Chodź, zjesz - Minsu spojrzała na mnie ostrożnie, a ja udałem się za nią do jadalni - chciałabym cię przeprosić. Za wczoraj - nie odezwałem się słowem, kiwając jej w ramach podziękowania za posiłek głową i usiadłem przy stole, chwytając pałeczki w dłoń. Kobieta wciąż przyglądała mi się, zajmując miejsce na przeciwko mnie - może rzeczywiście przesadzam. Ale... nie możesz wiecznie olewać mnie dla pracy. 

- Już ci powiedziałem, co o tym myślę. 

- Hyunjin, ale jestem twoją narzeczoną. Niedługo bierzemy ślub. Tak ma wyglądać nasze życie? 

- „Tak", czyli jak? - spytałem, spoglądając na nią znad miski parującego jedzenia. 

- Dobrze wiesz, co mam na myśli. 

- Tak się składa, że nie wiem. 

- Po prostu... Cały czas praca jest ważniejsza. Nie masz czasu dla mnie, nie masz czasu na zajęcie się ślubem... Hyunjin, my nawet śpimy w osobnych pokojach ostatnimi czasy, o ile w ogóle wrócisz do domu na noc. Nie widzisz tego? 

- Dobrze wiedziałaś za kogo chcesz wyjść. Sam cię uprzedzałem, że mam bardzo odpowiedzialną i czasochłonną pracę. Twierdziłaś, że to żadna przeszkoda. 

- Ale jednak jest to trudniejsze, niż mi się wydawało. Powiedz mi, kiedy ostatni raz mnie pocałowałeś, przytuliłeś? 

- To już nie jest mój problem, Minsu. Ostrzegałem ciebie, tyle mogłem zrobić. Nie moja wina, że jednak nie umiesz tego udźwignąć. 

- A ty jak zwykle swoje. Próbuje ci pokazać, że mnie ranisz, ale ty nawet tego nie możesz przyjąć do wiadomości. Ego ci nie pozwala? 

Po jej słowach uniosłem głowę znad jedzenia i spojrzałem prosto w jej oczy. Mój wzrok był chłodny, co ją speszyło. Widziałem to. Ale prawda była taka, że już od dawna nie czułem do niej zupełnie nic. Jedynie przez to, że mieliśmy się pobrać wmawiałem sobie, że to przejdzie. Że to chwilowa faza i przemęczenie. Ale z dnia na dzień coraz bardziej odczuwałem do niej niechęć. 

- Słucham? 

- Taka prawda, Hyunjin. Zrobiłeś się ostatnio takim pieprzonym egoistą. Nie poznaję ciebie - szepnęła, a łza spłynęła po jej policzku, na co wywróciłem oczami - nie obchodzi cię to, prawda? No pewnie, w końcu ważniejsza jest praca i patrzenie tylko i wyłącznie na czubek własnego nosa. 

- Minsu, stop. Koniec - uciszyłem ją, odkładając sztućce na prawie pustą już miskę - chciałbym ci tylko przypomnieć, że to ja utrzymuję ciebie od trzech lat. Powiedz mi, pracujesz? - spytałem, spoglądając na jej zdezorientowany wyraz twarzy - oh, no właśnie. Nie - podniosłem się ze swojego miejsca i podszedłem do niej, łapiąc ją za dłoń - a pazurki zrobione. Ile kosztowały? 300 000 wonów? - puściłem jej dłoń ze wściekłością - kto na nie zarobił? Na te twoje drogie ciuszki, po które latasz z tymi swoimi pustymi koleżaneczkami średnio dwa razy w tygodniu? 

Chwilę po tych słowach poczułem mocny strzał w policzek, a moje spojrzenie spoczęło na przerażonej Minsu. 

- Ty skurwysynu. 

- Co? Prawda zabolała? - syknąłem, łapiąc ją mocno za dłoń, która przed chwilą zderzyła się z moją twarzą - zrób to kurwa jeszcze raz, a wypierdolę cię z tego domu na zbity pysk. 

Po tych słowach puściłem jej rękę i oddaliłem się w stronę garażu. Spojrzałem na złoty zegarek na moim nadgarstku i westchnąłem z ulgą. 
Czym prędzej wsiadłem na swój błyszczący motocykl i pozwoliłem mu ponieść się w tę samą stronę, co wczoraj. 

Miałem tylko nadzieję na to, że nieznajomy, który był tam wczoraj, dziś również tam będzie. 




hejka, wróciłam 

𝗠𝘆 𝗳𝗿𝗶𝗲𝗻𝗱'𝘀 𝗯𝗿𝗼𝘁𝗵𝗲𝗿Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz