2. Whitney

32 2 0
                                    

Szłam razem z Riley do szkoły. Nie rozmawiałyśmy, tylko wymieniałyśmy między sobą wiadomości. Wokół nas roiło się od pierwszo i drugoklasistów a wśród nich oczywiście był też Henry. Szkolny plotkarz. Nie zliczę ile to już prywatnych newsów wypuścił w szkolne korytarze. Było ich mnóstwo. Nie raz ośmieszył jakiegoś pierwszaka. Dlatego też nie ryzykowałyśmy i rozmawiałyśmy poprzez telefony. Gdy dotarłyśmy na placówkę Monterey School schowałyśmy urządzenia i zaczęłyśmy rozmawiać o losowych rzeczach. Jedną z nich było obgadywanie nauczyciela historii, z którym teraz miałam lekcję. Riley natomiast miała angielski. Rozeszłyśmy się do swoich klas. Wchodząc do auli nie zwróciłam uwagi na to co działo się w środku i kto się tam znajdował.

Standardowo udałam się na swoją ławkę mieszczącą się na końcu sali. Rzuciłam plecak na jedno z krzeseł a sama usiadłam na drugie dalej z nosem utkwionym w ekranie. Z transu ponownych wymian wiadomości z przyjaciółką wyrwało mnie donośne chrząknięcie i zderzenie mojej głowy z czymś twardym. Z rozchylonymi wargami, totalnie zaskoczona obróciłam głowę w prawo i zobaczyłam tak kurwa tego... Chuj z tym jak się nazywał. Tego Dariusa czy kogo tam.

-Powiesz mi dlaczego kurwa rzuciłeś we mnie tym jebanym plecakiem?- Zapytałam z zadziwiającym opanowaniem w głosie.

Cóż. Lata praktyki.

-Nie było trzeba rzucać go mnie.

Na mojej twarzy malowało się nie tylko wkurwienie ale też pewnego rodzaju zdezorientowanie.

-Ale ja cię nie...- Nie dokończyłam, łącząc kropki.- Oh...

-Oh...- Zaczął mnie przedrzeźniać.

-Uważaj, bo zaraz ci wykurwię, Darius- Ostrzegłam go przed moim napadem złości.

Mimo, że zazwyczaj byłam opanowana, to jak ktoś mnie porządnie rozwścieczy to potrafię wykurwić i to bardzo mocno jak na dziewczynę.

Chłopak popatrzył na mnie z zupełnym zrezygnowaniem i westchnął odwracając się przodem do tablicy.

-Co tym razem?- Byłam niemalże pewna, że para wydobywała mi się z nosa i uszu, a sama byłam czerwona bardziej niż jakakolwiek kredka.

-Dylan- Oznajmił.- Dylan, nie Darius. Dylan Whitney.

Teraz to mnie porządnie zamurowało. Kurwa. Kurwa, kurwa, kurwa i jeszcze raz kurwa. Whitney. Syn biznesmana posiadającego pierdylion pięciogwiazdkowych hoteli. Jakby tego było mało skurwiel miał znajomości. I jeszcze tam z pierdyliard restauracji, galerii i chuj wie czego jeszcze.

Byłam pewna, że wszystkie kolory odpłynęły mi z twarzy. A przynajmniej tyle wywnioskowałam z miny tego debila. No nic. Każdemu się zdarza co nie?
___________________________________________
Jak podobał wam się rozdział
To zostawcie po sobie

Żebym wiedziała, że da się go czytać!
Miłego dnia/nocy🩷!

Silent ScreamsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz