10. Dzień jak codzień

25 2 0
                                    

Byłam na nogach od trzech godzin. A pragnę zaznaczyć że była siódma.

Wstałam o czwartej. Dlaczego? Bo były moje urodziny. Przez ostatnie tygodnie nic się nie działo. Ale dziś był wyjątkowy dzień. Dzień w którym skończę dziewiętnaście lat. Dziewiętnaście.

Kurwa, z jednej strony będę mega stara, a z drugiej? Przynajmniej w pełni dorosła.

Zaplanowałam sobie dzisiaj nawet wizyte u fryzjera żeby w końcu wrócić do swoich naturalnie brązowych włosów.

Siedziałam właśnie przy swojej toaletce, robiąc makijaż i fryzurę.

Miałam na sobie już dół garderoby składającą się z szerokich do kolan, niebieskich, startych spodenek, które naprawdę bezgranicznie chciałam założyć w dzień moich dziewiętnastych urodzin. Na stopy zdążyłam naciągnąć długie białe skarpety z Nike'a, a po pokoju chodziłam właśnie w staniku. Nie mogłam znaleźć bluzki która idealnie komponowała się z moim dotychczasowym strojem.

Gdy już zrezygnowałam z szukania usłyszałam krzyk rodziców dobiegający z parteru.

-Już idę! Dajcie mi chwilkę!-
Odkrzyknełam pospiesznie i otworzyłam szafę, z której-jak można się było domyślić-wszystko wyleciało.

-A mama mówiła "posprzątaj, a jeszcze mi podziękujesz" kurwa.

Bez zbędnego patrzenia chwyciłam pierwszą lepszą bluzkę którą okazał się top. Był ładny i w stylu basic. Cały czarny bez ramiączek. Sięgał mi do połowy żeber.

Szybko wyszłam z pokoju i ruszyłam w stronę schodów mieszczących się na końcu korytarza. Zeszłam na dół i skierowałam się w stronę salonu skąd dobiegał głos mojej siostry.

-Mówię wam, znalazła se kogoś ale nie chce się do tego przyznać.

Przewróciłam na to oczami, bo nikogo nie miałam, a ona dobrze o tym wiedziała więc nie rozumiałam czemu wpędzała w błąd naszych rodziców.

Gdy tylko wparowałam do pomieszczenia blondynka od razu zagrodziła mi drogę zasypując wszelkimi pytaniami. Ponownie ją olałam.

-O co chodzi?- Zapytałam tatę siedzącego na fotelu z dużą paczką na kolanach. Bardzo dużą.- Co to?

-O to samo mógłbym spytać ciebie.

Usłyszawszy jego niski głos pomieszany z zainteresowaniem zmarszczyłam brwi. Nie rozumiałam. Uniosłam brew dając mu znak żeby rozwinął.

-To dla ciebie- Mówiąc to wstał i podał mi pakunek.

Był wielki i ładnie zapakowany. Obłożony różowym papierem ozdobnym i związany białą wstążką. Obejrzałam pudełko i zauważyłam niewielkim drukiem napisane Dla Crystal Tiny Hyde.

Tiny? Skąd ktoś znał moje drugie imię?

Po chwilowym letargu odłożyłam paczkę na podłogę, po czym ciągnąc za wstążkę odwiązałam kokardkę.

Rzuciłam wzrokiem jeszcze raz na Summer, ojca i matkę po czym uchyliłam wieko.

Kąciki moich ust uniosły się do góry a policzki na stówę oblały rumieńcem. W środku znajdował się identyczny pluszak Squishmallows którego Dylan podarował swojej młodszej siostrze.

Na mojej twarzy zagościł szeroki uśmiech. Wyjęłam go z pudełka i przytuliłam do siebie na tyle na ile mogłam.

Po chwili odłożyłam go obok i zajrzałam na dno. Znajdowała się tam koperta. Koperta i błyszczyk. Najpierw wyjęłam kosmetyk. Otworzyłam go i przyłożyłam do nosa. Zapach był piękny. Od razu nałożyłam przeźroczysto różową tekstrurę na usta. Błyszczyk pięknie mienił się na moich wargach.

Włożyłam rękę do pudła po raz kolejny. Gdy wyczułam palcami kartkę chwyciłam ją i wyciągnęłam z kartonu.

***

Dzień wcześniej

Długo zastanawiałem się co jej kupić. W końcu jutro był dwudziesty piąty maja czyli dzień jej urodzin.

Byłem właśnie w drodze do sklepu moim nowym zielono czarnym Porshe. Gdy zaparkowałem na pierwszym, lepszym, wolnym miejscu, sięgnąłem po telefon i wysiadłem z auta delikatnie trzaskając drzwiami. Wszedłem do budynku i skierowałem się do drugiej części sklepu gdzie parę tygodni wcześniej kupiłem maskotkę mojej siostrze.

Wziąłem w ręce tego samego pluszaka i udałem się z nim do kasy.

Mówiła, że jej się podobał.

Stojąc w kolejce popisałem chwilę z Victorem, który chciał dziś w nocy urządzić popijawę w pobliskim klubie.
Oczywiście że się zgodziłem. Musiałem się trochę wyluzować. Od kilku dni chodziłem spięty i nawet ja sam nie wiedziałem dlaczego.

Ekspedientka zeskanowała przedmiot i podała cenę która zapłaciłem za pomocą karty kredytowej.

Wziąłem miśka i ruszyłem do drzwi. Gdy wychodziłem zerknąłem na kasjerkę która wlepiała we mnie spojrzenie. Pierdolone suki. Wszystkie lecą na kasę i wygląd.

Gdy kierowałem się w stronę samochodu zauważyłem grupkę dzieciaków robiących zdjęcia z moim autem w tle.
Tak było piękne i zadbane jednak nie zapytali o zgodę właściciela-czyli mnie.

Wyciągnąłem kluczyki z kieszeni jeansów i otworzyłem samochód tym samym strasząc bachory.

Wszystkie odskoczyły i zaczęły się rozglądać, a ja jak gdyby nigdy nic wsiadłem do środka.

Wkładając kluczyki do stacyjki machnąłem dłonią na dzieciaka który stał mi na drodze.

Nie mówiąc nic więcej, odjechałem.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 21 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Silent ScreamsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz