9. Błednie odegrane sceny w spektaklu są jak złe decyzje w życiu

123 2 0
                                    

Miałam wszystko gdzieś. Dosłownie. Musiałam się zrelaksować. Tylko gdzie? Tego nie wiedziałam. Myślałam, że postawię na noc u Riley lub Xany albo jakiś bar. Ale nie kurwa. Poszłam do klubu.

Do pierdolonego klubu.

Miałam na sobie czarny koronkowy gorset przez który wszystko mi prześwitywało. Natomiast mój tyłek pokrywała czarna spódniczka. Czarna krótka pierdolona spódniczka. Ledwo zakrywała to co powinna.

Wydawałam się też o wiele wyższa niż zazwyczaj. A to wszystko dzięki szpilkom. Na ramieniu spokojnie spoczywała torebka. Srebrna. Idealnie komponowała się z moimi okularami przeciwsłonecznymi. I można było szybko wywnioskować, że piłam jeszcze przed przyjściem tutaj. No bo kto normalny zakłada okulary przeciwsłoneczne w nocy kiedy tego słońca nie ma? No tak. Ja.

Stanęłam w kolejce gdzie było multum osób i czekałam. Czekałam aż wejdę do klubu. No to się w chuj naczekam.

Po trzydziestu minutach kolejka się zmniejszyła. Bardzo zmniejszyła. Byłam chyba czwarta.

Przesiedziałam pięć minut na telefonie dopóki mojej uwagi nie odwróciło głębokie chrząknięcie.

Uniosłam głowę a pierwsze co zobaczyłam to łysą głowę, której oczy były już chyba na fulla zniecierpliwione.
Chyba zapatrzyłam się w ekran. Ups.

-Dowód.

To jedyne co powiadział. Naprawdę nie mógł wysilić się na jakieś jebane proszę?

Sięgnęłam po portfel, który miałam w torebce i wyciągnęłam z niego dowód.

To takie piękne uczucie kiedy masz ukończone już osiemnaście lat i możesz legalnie wchodzić do takich miejsc.

-Proszę-Podałam mężczyźnie przedmiot i
kiedy tylko mi go zwrócił popędziłam do środka odszukując wzrokiem bar. Tak, tego mi było trzeba. Alkoholu.

Usiadłam na krześle barowym i uniosłam rękę przywołując barmana. A raczej barmankę. Była nią niska brunetka. Urocza. Uśmiechnęła się uprzejmie i do mnie podeszła.

-Co podać?

-Jedną szklankę Tequili.

-Robi się-Zasalutowała mi i odeszła, by przygotować moje zamówienie.

***

Było już sporo po dwudziestej drugiej a ja wciąż piłam. Było mi to poprostu na rękę.

-Cry, chyba już wystarczy- Powiedziała
do mnie Holly.

Tak miała na imię ta przyjazna barmanka.

Byłam już ostro pijana. Holly próbowała ostrzec mnie już wcześniej żebym przestała ale nie dawałam za wygraną.

-Daj jeszcze jednego i mi starczy.

Dziewczyna westchnęła ale nie skomentowała. Poprostu podała mi szklankę Gina. Niebieski płyn poobijał się o brzegi gdy zamieszałam szklanką w powietrzu. Za jednym razem wypiłam zawartość naczynia i odstawiłam na bar.

Już miałam płacić gdy obok mnie usadowił się jakiś mężczyzna.

Obróciłam głowę w jego kierunku a on posłał mi uśmiech i powiedział:

-Ja zapłacę.

Patrzyłam na niego jeszcze chwilę i po chwili kiwnęłam głową.

Kurwa, kiwnęłam głową.
Ja pierdolę.

Facet zapłacił swoją pewnie w chuj bogatą kartą i z powrotem schował ją do portfela.

Jego dobrze zbudowane ciało pokrywała czarna szyta na miarę koszula i spodnie garniturowe. Wyglądał bosko. I to tak dosłownie.

Na nadgarstu miał zegarek. Zegarek wart zapewne nie mniej niż pierdyliard dolarów ale pomińmy ten fakt.

Był wysoki, co było widać z daleka. Jego- jeżeli się nie myliłam bardzo miękkie i delikatne -włosy były ułożone ładnie i schludnie na jeden bok głowy. Żaden kosmyk nie spadał na czoło. Mężczyzna był perfekcyjny.

-Co robisz tu sama? Jest już późno.- Głos też miał idealny. Niski i twardy.
Delikatnie zachrypnięty.

Zrobiłam niezadowoloną minę i wzruszyłam ramionami.

Wypytał mnie jeszcze o kilka rzeczy typu: czy jestem pełnoletnia, że pije alkohol lub żebym podała mu numer.
Ale nie. Nie podałam. Bo po chuj mu mój numer?

Był dużo starszy ode mnie. Bardzo dużo.
Później pamiętam tylko to, że mnie gdzieś zawiózł. Naprawdopodobniej do pobliskiego hotelu. Warto zaznaczyć że do jebanego pięciogwiazdkowego hotelu.
Wynajął pokój, do którego następnie dostał kartę i mnie tam zaprowadził.

Sypialnia była duża i co najważniejsze dwuosobowa. Sypialnia dla dwojga?

Zaczeliśmy się całować. Nie pamiętałam nawet jak do tego doszło. Przez głowę przemknęło mi jeszcze to, że zaczeliśmy się nawzajem rozbierać. W sumie to on zaczął bo ja nie zdołałam ruszyć nawet ręką. Jak miało być już ciekawie, urwał mi się film. Tyle ze spektaklu.

***

Bolało. Głowa. Moja głowa bolała. Mocno.

Otworzyłam oczy ale odrazu je zamknęłam, bo zaczęły razić mnie promienie słońca.

Druga próba. Uniosłam powieki i znów je zamknęłam. Lecz tym razem zaczełam kontaktować przez co zdołałam zauważyć pomieszczenie w którym się znajduję. Japierdole. Znowu coś odjebałam. Znowu.

Ostatnim razem pofarbowałam włosy na jaskrawo niebieski. Czemu? Nie mam pojęcia. I nawet nie wiem jak to zrobiłam. Wszystkie salony i sklepy były zamknięte. Przynajmniej te w mojej okolicy.

Weszłam do domu z nową fryzurą na głowie a mama mało co nie zemdlała.

Pierwsze co było to opierdol że jestem nierozsądna, bo pije nie będąc pełnoletnią. A drugie było umówienie wizyty u fryzjera. Na drugi dzień poszliśmy do salonu żeby zamaskować to gówno na głowie. I co z tego wyszło? Zupełnie nic. Chciałam brązowe. Moje naturalne. Ale ni chuja. Nie wyszło, bo to coś co miałam na głowie nie było zwykłą farbą. Ostatecznie musiałam postawić na czerń by to zakryć. Ale i ona nie dała rady więc poświata na włosach jest niebieska. Stąd nietypowy kolor.

Wracając, rozglądnęłam się i wypatrzyłam na szafce nocnej mój telefon. Poczołgałam się do niego i zanim chwyciłam urządzenie zdałam sobie sprawę, że coś jest nie tak. Po pierwsze nie miałam na sobie żadnych ubrań oprócz męskiej czarnej koszuli. Po drugie faceta z wczoraj nie było w łóżku. Pojechał gdzieś?

Rozejrzałam się po pokoju. Był urządzony tradycyjnie na swój sposób. W większości biały, gdzie nie gdzie ciemniejsze drewno lub szarość. Było tam mnóstwo roślin. Roślin, które na swój sposób podziwiałam. W szczególności za to, że jeszcze nie zwiędły. Kochałam rośliny. Kochałam jak nikt inny. Pięknie komponowały się z beżem w mojej sypialni. Jednak był jeden jedyny problem. Nie potrafiłam o nie zadbać. Każda, którą zajmowałam się ja wysychała. Każda. Mimo wszystko zawsze były dla mnie rzeczą na swój sposób piękną. A żeby były piękne na dłużej oddawałam opiekę w ręce siostry.
Ale tak. Były cudne i dodawały mojemu pokoju uroku.

Chwyciłam telefon. Pierwsze co chciałam zrobić to zadzwonić do Riley żeby przyszła tutaj i moim czarnym maserati odwiozła mnie do domu. Weszłam w listę kontaktów i zakładkę "ostatnie" żeby szybciej znaleźć jej numer. Zaczęłam sortować lecz po chwili zmarszczyłam brwi i przewinęłam znowu w górę. "Martin". Kto to? Nie... To nie ten facet.
Co mi przyszło do głowy? Oczywieście że nic innego niż baaardzo rozsądne zadzwonienie pod ten numer.
Odebrał po trzecim sygnale.

-Tak?

A jednak. Znowu chrypa w głosie. Twardym i niskim głosie.

Po co pytał o mój numer skoro i tak sam zamierzał go sobie wziąć? I to akurat wtedy gdy spałam jak zabita zapewne chrapiąc i śliniąc się nie miłosiernie.

Dupek.
___________________________________________
Jak podobał wam się rozdział
To zostawcie po sobie

Żebym wiedziała, że da się go czytać!
Miłego dnia/nocy🩷!

Silent ScreamsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz