◯ ◯ ◯
Wracając na dół zahaczyliśmy o moją „sypialnię", żeby zabrać z niej porozrzucane rzeczy, które pośpiesznie upychałam do plecaka. Miałam już więcej tu nie wrócić i chociaż spanie na kanapie w składziku nigdy nie było szczytem moich ambicji, teraz doceniałam poczucie stabilności, jaką dawał mi dach nad głową.
A teraz? Co teraz? Teraz. Musiałam się skupić na tym co było teraz. Muszę zaszyć się gdzieś do rana, a potem... Pustka. Czekał na mnie cały świat, a ponieważ mogłam zrobić wszystko, to nie umiałam zdecydować się na wybranie czegokolwiek. Tak pragnęłam wolności, a teraz czułam się sparaliżowana. Może jednak... może czasem miło było mieć kogoś, kto podejmował wybory za mnie.
Przez myśl przemknęło mi nawet, żeby wrócić, ale natychmiast stanęła mi przed oczami twarz Carling i wiedziałam już, że nie mogę tego zrobić. Nigdy mi tego nie wybaczą. Poza tym, miałam tylko trochę euro- nie dość nawet, żeby wyjechać poza Czechy.
- Nie popychaj mnie- powiedziałam, czując na ramieniu ponaglający dotyk- Wywalasz mnie na ulicę, miejże trochę przyzwoitości.
Już naprawdę bez przesady- od tego czy wyniosę się teraz czy za pół godziny chyba tak wiele nie zależy. To nie tak, że moi domniemani wrogowie wystają pod drzwiami.
Zeszliśmy do zaplecza przy scenie, żebym mogła zmyć makijaż i oddać kombinezon, łapany agrafkami, żeby dopasować do do mojej sylwetki. Zaczynałam się już do niego przyzwyczajać.
Chyba jeszcze nigdy nie słyszałam, żeby na zapleczu panowała taka cisza. Zazwyczaj kręciło się tu ze mną z pięć dziewczyn- przed, czy po występie... Ich brak aż raził.
Dostanę, ile, jakieś pięćdziesiąt euro- myślałam dalej, podchodząc do mojej toaletki- a potem może rzeczywiście wyniosę się dla świętego spokoju do innego miasta...
Trudno było jednak dalej siebie okłamywać- wiedziałam, że sama nie dam sobie rady. Nie dałabym nawet teraz, gdyby nie głupi traf i trzymanie gęby na kłódkę. Na zwrócenie się do policji też było już za późno-nie po tym jak pracowałam na czarno, posługiwałam się fałszywym paszportem i uciekałam przez pół Europy.Pomyślałam o tym co powiedziałaby mi mama gdyby mnie teraz widziała... a potem o tym, że jej opinia już nigdy więcej nie będzie miała znaczenia. Gdyby żyła to w ogóle nie musiałabym uciekać, ani kraść, ani kłamać... Serce zapiekło jakby coś się w nim poruszyło.
Spojrzałam w lustrze na swoje wymalowane, sceniczne odbicie.
Co ja właściwie robię? Kogo ja gram?
Ledwo zdążyłam sięgnąć po płatek kosmetyczny, ktoś wytrącił mi go z rąk.
- Jaja sobie robisz?- usłyszałam po czym pociągnięto mnie w stronę drzwi na scenę, zza których dobiegało miarowe dudnienie- Już powinnaś tam stać... - Dior ciągnęła mnie w stronę wyjścia na scenę, a ja znowu straciłam zdolność mówienia.
Mimo to próbowałam coś wydusić: Że mnie wyrzucono, że już nie śpiewam, że to koniec bajeczki i wracam do tego śmietnika, który zostawiłam za sobą.
Dior jednak nie słyszała moich myśli i zanim Libre zdążyłby zareagować, nacisnęła klamkę i wciągnęła mnie na cienki pasek sceny osłonięty kurtyną.
- Chryste, jeszcze moment i Calipso by za ciebie śpiewała... Blázníš?.
Słyszałam szum rozochoconego tłumu, kiedy jakiś niszowy raper zaczynał „Umbrella" Rihanny. Po drugiej stronie podwyższenia dostrzegłam Calipso w obcisłej sukience, jej piękna twarz wyrażała po części zaskoczenie, a po części irytację. Patrzyłam na jej doskonały makijaż, idealnie ułożoną perukę, wyobraziłam sobie jak wspaniale poszłaby jej ta piosenka... A potem jakaś pijana dziewczyna wydarła się na całe gardło:
- Gdzie Perełka?!
Po angielsku, w moim języku.
Już wiedziałam.
Po moim trupie.
Byłam zbyt porwana tym nagłym wybiegnięciem w światła reflektorów, żeby zdążyć się zestresować. Czy kiedykolwiek podejrzewałam, że tak spełnię swoje marzenie o wystąpieniu na scenie? Absolutnie nie. Ściskałam drżącymi palcami lepki mikrofon, w powietrzu unosił się zapach rozlanego piwa i pasty do podłóg, a chociaż wcześniej bałam się, że pomylę słowa piosenki, one wylewały się ze mnie bez kontaktu z głową.
Z przepony- powtarzałam sobie tylko, tak jak mówiła mi swoim głębokim altem pani Whitman, była nauczycielka muzyki. Broda nieco niżej. Wyprostuj ramiona. Rozluźnij szczękę.
Głos mi zadrżał, ale w tym momencie to w ogóle się nie liczyło. Miałam ochotę... się roześmiać.
Uwielbiałam to uczucie. Całe życie uczyłam się gry na instrumentach, ale to głos był tym który naprawdę rozumiałam. Wibrujące w uszach przejście między rejestrem piersiowym a głowowym. Wydobywanie nut nie z krtani, ale z samego serca, do kształtujących je w słowa ust.
Gdybym mogła, chciałabym poświęcić temu całe życie. Ale nie mogłam.
Zawsze brałam pod uwagę fakty- a one były takie, że większość artystów nie zarabia kokosów, a mnie nie byłoby na takie życie stać. Nie żyłam nigdy w biedzie, ale widząc od dziecka ile moja mama poświęca dla mnie i moich sióstr, nie chciałam być obciążeniem dłużej niż to koniecznie.
Dlatego stawiałam na naukę, dostanie stypendium i pójście na dobry uniwersytet, gdzieś w wielkim mieście... Ale teraz wszystkie moje wspaniałe plany mogły trafić do kosza. Nie zamierzałam planować żadnej przyszłości. Nie chciałam jej- nienawidziłam każdego dnia który oddalał mnie od życia z mamą i babcią.
Gdy skończyłam, oddychając ciężko, wcale nie zalała mnie salwa oklasków. Ot, zaczęła się kolejna piosenka, a ja schowałam się za kurtynę. Wybiegająca na scenę Dior zdążyła poklepać mnie jedynie po ramieniu, zapewne sądząc, że będziemy mogły pogadać później. Z nią akurat chciałabym móc się porządnie pożegnać.
W otwartych drzwiach czekał już wściekły Cuba, który praktycznie wytargał mnie na zewnątrz.
Wyklinał coś po czesku popychając mnie niedelikatnie na krzesło.
- Poważnie?- skończył po angielsku- Perełka, jak ktoś ci mówi, że dla własnego dobra masz wypierdalać, to wypierdalasz, czaisz?
Więc poszłam za jego radą. Ale, po cichu, wcale nie żałowałam. Stojąc tam na scenie przez moment poczułam się jak prawdziwy skarb.
Gdy szłam wzdłuż głównej ulicy dochodziła trzecia w nocy, ale na niebie nie jaśniały żadne gwiazdy. Poza mną na starym mieście Pragi kręciły się tylko pijane grupy studentów i kilka bezdomnych piesków. Noc była mroźna, nawet jak na listopad- wokół moich ust tworzyły się obłoczki pary. Gdy uciekałam z domu trwał przyjemny angielski październik, więc co prawda zabrałam ze sobą parasol i płaszczyk, ale nie grubą, zimową kurtkę.
Dotąd próbowałam udawać, że wiem dokąd idę, ale gdy opuściłam starówkę skończyły mi się pomysły. W telefonie który kupiłam po ucieczce nie było pakietu internetu, więc nie mogłam nawet sprawdzić nocnych autobusów, które zawiozłyby mnie na dworzec.
Sądziłam już, że to już najgorsza noc w moim życiu, ale potem przypomniałam sobie o momencie w którym dowiedziałam się o śmierci mamy i babci. Cokolwiek by się nie działo to tamto wydarzenie będzie moim dnem dna.
I dobrze, że sobie to uświadomiłam- biorąc pod uwagę, to co wydarzyło się później.
CZYTASZ
Rodzina Monet: Siostry
FanfictionCo by było gdyby? Co by było, gdyby nie tylko Moneci mieli swoje tajemnice? Co by było, gdyby Hailie miała siostry? Właśnie, co by było gdyby do rodziny Monet trafiły trzy charakterne dziewczyny, nauczone, żeby nigdy nie dawać sobie wmówić kim mają...