♕♕♕
Zerknęłam na ekran telefonu i narzuciłam na siebie bluzę. Serce waliło mi mocno, bo gdyby cokolwiek poszło nie tak, to nie tylko ja miałabym problemy.
Spojrzałam na śpiącą głęboko Olivię i chociaż wiedziałam, ze będzie wściekła, że wszystko ją omija, nie zamierzałam jej budzić. Podjęłam decyzję i brałam na siebie jej konsekwencje- na niektóre drogi musiałam wchodzić nie trzymając niczyjej ręki.
Próbowaliśmy załatwić to w stylu Monetów- pomyślałam- Teraz robimy to w stylu Jacksonów.
Wychynęłam z naszego hotelowego pokoju na korytarz. Nie byłam zdziwiona, że mimo środka nocy kręci się po nim przypakowany koleś w obcisłej marynarce. Gdybym była tak dziana jak Monetowie to sama bym sobie jednego załatwiła.
Na szczęście myślę do przodu. Pokazałam mu ruchem dłoni, że idę zapalić, a on chociaż zmarszczył brwi to mnie nie zatrzymywał. Kilka razy wpadliśmy na siebie w czasie przerwy na fajkę, co dla niego musiało wyglądać na przypadek. Dla mnie było to budowanie alibi.
Miałam nadzieję, że nie oberwie mu się szczególnie, jeśli nie znajdą mnie w strefie palaczy. Przecież w końcu nikt tutaj nie jest za mnie odpowiedzialny.
Znajdowaliśmy się w pięciogwiazdkowym hotelu i mimo, że nie miałam szczególnego porównania byłabym kłamcą, gdybym nie przyznała przed sobą pod jakim ogromnym byłam wrażeniem. Życie nie przyzwyczaiło mnie do podwójnych, miękkich jak chmura łóżek, do widoku z szóstego piętra na panoramę miasta, czy do jedzenia przynoszonego do pokoju. Świat w którym żyli bracia Hailie był jakąś utopią. Nie dziwota, że przyzwyczajeni do takich luksusów Monetowie czasem zachowywali się jakby odklejało ich od rzeczywistości.
W windzie zerknęłam na komórkę- Yorkshire miał na mnie czekać pod blokiem. Jeżeli wszystko pójdzie dobrze, a pójdzie, to powinniśmy znaleźć moją siostrę przed świtem. Wrócimy grzecznie do hotelu, pójdziemy spać, a rano z wielkim "Jak ty się tu znalazłaś" wciśniemy im jakąś bajeczkę i będziemy mogły wracać do domu.
Powietrze było tak chłodne, że cieszyłam się z pomysłu Yorkshire'a na wypożyczenie samochodu. Przy krawężniku już stał niebieski coupe, a po widocznej przez okno pofarbowanej na czerwono głowie wiedziałam, że to moja podwózka.
- Dziękuję- powiedziałam sucho wsiadając za miejscem pasażera. Yorkshire nie uśmiechnął się, ale nie uznawałam tego za złą wróżbę- on nigdy tego nie robił.
Wiśniowy kolor tuż przy skórze głowy ustępował miejsca ciemnym odrostom. Yorkshire był chyba jedynym znanym mi facetem po czterdziestce, który nie bał się farby do włosów. Prawdę mówiąc, zazwyczaj sprawiał wrażenie jakby nie bał się niczego. Dzięki niemu, łatwiej mi było udawać, że wszystko będzie dobrze.
- Trop jest niezły, chociaż baliśmy się kopać głębiej. Klub Rin. Jedną z tych tam... występujących... jest "Perełka".
Skrzywiłam się lekko. To naprawdę mogło być to, ale na razie nie chciałam dopuszczać do siebie nadziei. Gdybym znowu musiała pogodzić się ze rozczarowaniem, mogłabym tego nie przeżyć.
- Brzmi obiecująco- potwierdziłam powoli, kiedy samochód ruszył- Jakieś zdjęcia?
W Rogue Spiders nie używaliśmy imion- z jasnych przyczyn. Właściwie to nigdy nie miałam szczególnej potrzeby, żeby je poznać. Współpracownik mamy nazywał się Yorkshire, tak jak mój kolega z klasy nazywał się James. Nie robiło mi to szczególnej różnicy.
Mimo, że w czasie, gdy wymyślano nam ksywki żadna z nas nie była członkiem gangu, to przecież musiano się jakoś zwracać do córek L. Tak więc Hailie jako najmłodsza i chroniona została Perełką. Olive, najtwardsza i robiąca najwięcej szumu była Diamentem. A mnie- najstarszą, pewnie dla żartu nazywano Królewną.
W czasie jazdy udało mi się znaleźć stronę klubu, ale wiele się na jego temat nie dowiedziałam. Leżał natomiast przy głównej drodze starego miasta, niedaleko stacji metra, więc faktycznie istniała szansa, że Hailie tam zawędrowała. To jakim cudem została zatrudniona pozostawało tajemnicą- i chwilowo najmniejszym z naszych problemów. Cookie, nasz kierowca, zaparkował w jednej z uliczek, ale uznaliśmy, że ktoś powinien zostać przy aucie.
Nie trudno było znaleźć bar Rin- drzwi do lokalu były na oścież otwarte, a z wnętrza dobiegała dudniąca muzyka. Nikt nie sprawdzał dowodów przy wejściu- a może sprawdzał, ale zmył się na widok moich towarzyszy. Lukah rozglądała się po wnętrzu uważnie, chociaż chyba nie groziło nam żadne niebezpieczeństwo. Bar składał się z kilku sal, ale w większości z nich obite skórą kanapy opustoszały- wszyscy chcieli zobaczyć gwiazdy wieczoru. Na futrynie prowadzącej do głównego pomieszczenia wisiał wielki, kolorowy plakat. Zmrużyłam oczy, bo ledwo byłam w stanie rozczytać napis w migających scenicznych światłach i skupić się wśród wrzasków tłumu. Na scenę weszła właśnie kolejna artystka intonując coś od Britney Spears.
- Perełka- wyszeptałam przesuwając palcem w dół. Pseudonim faktycznie napisano na plakacie przy jednym z kawałków Rihanny- Obyś to naprawdę była ty, Hailie- wyszeptałam.
Potem musiałam powstrzymać Yorkshire'a, który już ładował się w stronę baru i jakoś wmieszaliśmy się w tłum.
Gdybym cały czas nie musiała zerkać na zegarek i martwić się o zaginioną siostrę... może w innym życiu bawiłabym się całkiem nieźle. Blondynka zeszła ze sceny pożegnana salwą oklasków, zaraz potem był jakiś rap, potem kolejna nuta zaśpiewana przez grupę umalowanych dziewczyn... Wyglądały tak podobnie, że mimo różnych peruk mogłyby uchodzić za siostry. Przez moment dopadł mnie strach, że nawet gdyby Hailie tu była, mogłabym jej nie poznać- ale z taką opcją nie potrafiłabym się pogodzić.
- Wygląda na to, że jej nie będzie- powiedziała ze zrezygnowaniem Lukah, która wcześniej zaglądała mi przez ramię na plakat- W porządku, młoda, popytamy na backstage'u.
Ja jednak nie odrywałam wzroku od sceny. Musi gdzieś tu być... Wyjdzie- zapewniałam samą siebie. Gdyby to była Hailie, to nigdy by nie zrezygnowała. Gdyby to była Hailie...
Raper w za dużej bluzie i stanowczo za nisko zawieszonych spodniach zaintonował pierwsze słowa do "Umbrella".
- No dajesz- mruknęłam przedzierając się do przodu- Nie rezygnuj teraz...
Widziałam jak dwie dziewczyny na scenie popatrzyły na siebie zmartwione... "Gdzie ona jest?" pytały wzrokiem siebie nawzajem. Tak samo jak ja mogłabym zapytać.
Nadzieja wyrywała się z mojej piersi jak ptak z klatki. Próbowałam utrzymać ją na miejscu, a jednak...
- GDZIE PEREŁKA?- wydarłam się wściekła. Ledwie udało mi się zagłuszyć wiwatujący wokół tłum...
A potem moja zaginiona siostra, Hailie Monet aka Perełka wyszła na scenę , uśmiechając się jak człowiek, który nie ma już niczego do stracenia.
Nie zapamiętałam z jej występu prawie nic. Tłum wokół mnie skakał, ktoś potrącił mnie w brzuch, ktoś inny otarł się o mnie spoconym ramieniem... A ja tylko wpatrywałam się w Hailie, która przecież nie mogła mnie widzieć.
Zgłupiałam- mogłam myśleć tylko o tym, że jest tutaj. Kilka kroków ode mnie. Że jakimś cudem po ucieczce z domu udało jej się przejechać pół świata i znaleźć pracę jako... piosenkarka.
I że jest w tym zadziwiająco dobra.
To wszystko działo się za szybko. Miałam ochotę przedrzeć się przez tłum, ściągnąć ją za tą durną platynową perukę ze sceny i zapytać co ona sobie wyobraża. A potem zacałować i wyściskać na śmierć. Chyba się rozpłakałam, nie pamiętam.
Byłam tak strasznie zmęczona.
Ale Hailie nie znaleźliśmy ani na backstage'u, ani w przebieralniach, ani nawet w biurze szefostwa. Perełka tu nie pracuje- zapewniali. Nie miałam czasu zastanawiać się co właściwie oznacza strach w ich głosie- raczej nasza trójka nie wzbudzała aż takiego respektu.
Hailie jednak nie mogła odejść daleko. Wyszłam, a może właściwszym słowem byłoby "wypadłam" na dwór tak wściekła, że chciało mi się wyć. Moi towarzysze dali mi moment, gdy stałam do nich plecami wpatrzona w niebo, próbując się opanować. Od śmierci mamy miałam z tym problem. Albo nie czułam nic, albo czułam wszystko.
Nie umiałam przestać myśleć o tym, że przez moment miałam ją na wyciągnięcie ręki.
CZYTASZ
Rodzina Monet: Siostry
FanfictionCo by było gdyby? Co by było, gdyby nie tylko Moneci mieli swoje tajemnice? Co by było, gdyby Hailie miała siostry? Właśnie, co by było gdyby do rodziny Monet trafiły trzy charakterne dziewczyny, nauczone, żeby nigdy nie dawać sobie wmówić kim mają...