☆8☆

143 16 7
                                    

Pov. Fang

Po obrzydliwym obiedzie wróciliśmy z Edgarem, Chesterem i Bustem, którzy w końcu zwlekli się z łóżek, do domku. Usiedliśmy wszyscy w dolnym pokoju, który pełnił rolę salonu i zajęliśmy się sobą wykorzystując dany nam czas wolny na zasłużony odpoczynek.

Głowa nie bolała mnie aż tak bardzo, ale czułem, że leki powoli przestają działać. Wstałem do łazienki z zamiarem nalania sobie wody i zarzycia kolejnej dawki przeciwbólowych. Zamknąłem za sobą drzwi i stanąłem przed małą umywaleczką. Spojrzałem w kiczowate lusterko w plastikowej ramie i odruchowo się skrzywiłem. Miałem przetłuszczone włosy które jeszcze lepiej prezentowały się w akompaniamencie worów pod przekrwionymi oczami. Odkręciłem kran z którego ku mojemu zdziwieniu nie polała się woda. Słychać było tylko ciche skrzypienie gdzieś w głębi rury odpływowej. Otworzyłem drzwi do łazienki na oścież i poinformowałem wszystkich o tym fakcie.

-No to na niezłą wiochę nas wywieźli.- powiedzial pogardliwie Edgar.

Buster oznajmił, że zadzwoni do Maisie spytać się czy u nich też nie ma wody.

-Tak, przed chwilą była pani Pam powiedzieć, że była mała awaria. Jak pilnie potrzebujecie wody, to przy parkingu jest kranik, a za stołówką znajdziecie toaletę.- odezwał się po chwili głos dziewczyny z telefonu Bustera.

-Okej, dzięki Maisie.- powiedzial rudy i przycisnął czerwoną słuchawkę.

Westchnąłem na myśl, że muszę przejść z jakieś pół kilometra, żeby dotrzeć na parking, a potem przenieść wodę spowrotem, ale co innego miałem zrobić.

-Pomogę Ci.- powiedzial Edgar.- mnie też w chuj chce się pić.- dodał po czym pobiegł na górę i wrócił z dwiema pustymi dwulitrowymi butelkami po cisowiance.

-Ej to jak już idziecie...- zaczął Chester.

-Nie ma mowy. Nie będę tachać tej wody przez całą te polane, bo wam się nie chce ruszyć dupska.- oświadczył brunet, po czym złapał mnie za rękę i razem wyszliśmy z domku.

-Twoje wkurzanie się śmieszy mnie za każdym razem.- uśmiechnąłem się.

Chłopak który szedł przede mną odwrócił na chwilę głowę i spojrzał na mnie wkurzony, co jeszcze bardziej mnie rozbawiło. Edgar udał obrażonego i odwrócił się do mnie plecami, ale biedak z tych emocji zapomniał o patrzeniu pod nogi które jakoś dziwnie splątał i poleciałby na twarz gdybym w ostatniej chwili nie złapał go za tył koszuli. Kąciki moich ust mimowolnie się uniosły i wydałem z siebie cichy chichot, żeby nie wkurzać jeszcze bardziej chłopaka.

Dotarliśmy w końcu do oazy i przyznam, że w samą porę bo już zaschło mi w ustach od tego chodzenia. Upilismy trochę prosto z kranika po czym nalaliśmy wody do butelek. Edgar uparł się, że będzie je niósł bo przecież ja jestem niepełnosprawny.

-To słodkie, że się tak o mnie troszczysz.- powiedziałem

-Dobra dobra, nie przyzwyczajaj się. Kiedyś mi się odwdzięczysz.- burknał.

-Odpłacę Ci w naturze.- puściłem oczko do bruneta, który spojrzał na mnie jak na kretyna lekko się czerwieniąc.

Po drodze minęliśmy parę osób, które również szły ugasić pragnienie, wiec cieszyłem się, że bylismy pierwsi, bo nie musieliśmy stać w kolejce.

Wróciliśmy do naszej drewnianej chałupki, w której w końcu udało mi się wziąć trochę przeciwbólowych i zaczęliśmy się zbierać na gry w świetlicy. Idąc do budynku zauważyłem, że w miejscu wskazanej przez panią Pam toalety, która bardziej przypominała mały, drewniany wychodek, znajdowało się kilka osób z naszej klasy czekających w kolejce.

Wdrapaliśmy się na górę i standardowo zajęliśmy miejsce na kanapach. Za parę minut dołączyły do nas Bibi, Maisie, Lola i Colette, które wyraźnie rozluźniły atmosferę. Wokół naszej bazy znajdowało się dużo szafek, które siostra Edgara zaczęła przeglądać.

-Parzcie co znalazłam!- krzyknęła po chwili trzymając przed sobą duże pudełko.
Postawiła je na stoliku kawowym między kanapami i otworzyła. W środku znajdowało się mnóstwo różnych kredek i flamastrów jak to zazwyczaj bywa w świetlicy.

Colette wyciągnęła z pudełka różowy marker, wyprostowała moją rękę i podpisała się na gipsie, dopisując małe serduszko na końcu swojego imienia.
Reszta moich przyjaciół od razu podłapała pomysł i wszyscy zostawili na mojej ręce jakiś drobny rysunek lub swój podpis. To było bardzo urocze, więc uśmiechnąłem się i zadeklarowałem, że nigdy nie wyrzuce tego arcydzieła.

Gdy minął czas przewidziany na gry integracyjne wszyscy rozeszli się do domków. Dzisiaj wieczorem zaplanowana była dyskoteka, której nie mogłem się doczekać. Bałem się, że od głośnej muzyki pęknie mi głowa, ale cóż, życie wymaga poświęceń. Edgar z Chesterem na obiedzie coś tam zapowiadali, że dzisiaj robimy poprawiny zabawy z wczoraj, ale ja obiecałem sobie, że po ostatnim wystarczy mi alkoholu i dzisiaj zostanę przy wodzie mineralnej. Mieliśmy niewiele czasu do rozpoczęcia dyskoteki, bo tylko pół godziny więc leżąc w łóżku na piętrze z emosem zacząłem się na głos zastanawiać co zalożę na te okazję. Dziewczyny zdecydowanie wzięły te wydarzenie na poważnie, bo wyszły wcześniej ze świetlicy i popędziły się szykować. Natomiast moi współlokatorzy nie byli zbyt przejęci.

Wstałem i zacząłem przeglądać ubrania które wziąłem na ten super wyjazd. Pakowałem się w pośpiechu, bo po mojej wizycie u Edgara miałem z 15 minut na ogarnięcie wszystkiego, więc nawet nie wiedziałem co tak naprawdę nabrałem.

Zdecydowałem się na spodnie ortalionowe z nike, które dostałem od taty i które najprawdopodobniej były starsze ode mnie i zająłem się wybieraniem bluzki.

Pov. Edgar

Rozjebałem się na łóżku i zacząłem przeglądać sobie tiktoczka. Nie wiedziałem czemu Fang tak przejął się tą całą imprezą, bo pewnie nauczyciele nie będą chcieli puścić jakiś valid piosenek które bujają, tylko dojebią jakiś family friendly szajs, ale nie będę odbierał mu radochy. Nie ujmując oczywiscie nikomu muszę jednak przyznać, że chłopaczyna nie umie dobierać ubrań bo od dziesięciu minut stał przed szafą i sie zastanawiał. W końcu wybrał jakieś czerwone spodnie, takie vintage nike i te sprawy po czym zdjął koszulkę. Pokiwałem głową bo pasowały do headbandu który z kolei zajebiscie wyglądał w połączeniu z jego gęstymi, granatowymi włosami spiętymi w kucyk. Tak się zamyśliłem nad fryzurą Fanga, a mój wzrok odruchowo zjechał nieco niżej. Moją uwagę przykłuła wyraziście zarysowana klatka piersiowa i spiczaste obojczyki chłopaka. Niżej moje oczy spotkały wsportowany brzuch normalnie jak u jakiegoś Lewandowskiego czy innego Małysza idealnie wyeksponowany przez niski  stan spodni. Poczułem jak moje policzki robią się gorące i w myślach skarciłem sam siebie, bo co jak tak właściwie odpierdalam. Chłopak po chwili założył jakiś biały T shirt, a ja doprowadziłem swoją twarz do ładu.

-Może być?- spytał się po chwili.

-Trochę basic na mój gust.- odparłem.- Weź przymierz te czarną, co leży obok ciebie.

Chłopak schylił się i przebrał w to co mu poradziłem. Była to czarna sportowa koszulka z gigantycznym numerem 88 na plecach. Fang spojrzał w lustro i przyznał mi rację, co mnie raczej nie zdziwiło, bo ja ją zawsze mam.

-Chociaż przyznam, że te dziadowskie bazgroły mojej siostry i naszych kochanych współlokatorów psują trochę drip.- powiedziałem spoglądając  na gips chłopaka.

-Nie przesadzaj. Według mnie to słodkie.- zaśmiał się.

-Na prawdę nie wiem, jak ty to robisz, że zawsze jesteś taki optymistyczny.

-Wrodzony talent.- odwrócił głowę w moją stronę, po czym wrócił do wiazania sznurówek w swoich blazerach.

♡nothing without you♡ || Fangar ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz