Pov: Fang
Obudziłem się gdy było już całkiem jasno. Poddasze w całości oświetlone było światłem słonecznym przez brak zasłon w oknach. Gdybym nie leżał teraz z Edgarem w łóżku, byłbym skłonny pomyśleć, że wczorajszy dzień mi się tylko przyśnił. Eds leżał rozwalony na brzuchu, swoim ciałem zagarniał z 70% procent powierzchni materaca. Lewą ręką obejmował mnie w pasie, a prawą ułożył nad głową. Mimo wszystko było mi bardzo wygodnie i pewnie w normalnych okolicznościach leżałbym tak cały dzień, ale niewiele później do domku weszła pani Pam.
Słyszałem jak budzi naszych współlokatorów na dole i stawia głośnie kroki na schodach. Po chwili kobieta wdrapała się na piętro. Spojrzała zdziwiona na puste łóżko obok mnie.
-Fang, gdzie jest Edgar?- powiedziała od razu podnosząc głos.
Jak na zawołanie brunet uniósł głowę zza moich pleców uderzając się z impetem w pochylony sufit. Rzucił jakąś wiązką przekleństw masując sobie czubek głowy, a ja z trudem powstrzymałem śmiech. Wyraz twarzy Pani Pam diametralnie się zmienił. Kobieta przez ułamek sekundy wyglądała na zaskoczoną, po czym westchnęła zrezygnowana.
-Nawet nie będę pytała. Bądźcie gotowi na śniadanie za pół godziny.- powiedziała i zeszła z powrotem na dół.
Podniosłem się do siadu i spojrzałem na chłopaka obok mnie. Teraz Eds leżał na plecach z rozłożonymi na boki rękami. Włosy miał rozczochrane i lekko spuchniętą, spowitą jeszcze snem buzię. Spoglądał na mnie przez przymrużone oczy. Zaśmiałem się trochę z niego, trochę z reakcji pani Pam, a trochę też dlatego, że dawno nie byłem tak szczęśliwy jak teraz. Edgar podniósł się, już nieco ostrożniej, i rzucił mi to swoje pogardliwe spojrzenie, jednak teraz znajdowała się w nim również jakaś iskra, której nigdy wcześniej nie wyłapałem w jego oczach. Pocałował mnie po chwili w policzek, tak jakby wcześniej zastanawiał się, czy to zrobić i zszedł na dół. Uśmiechnąłem się pod nosem patrząc na schody, z których przed chwilą zszedł. Rany, jak ten chłopak na mnie działa.
Na śniadaniu atmosfera była bardzo gęsta. Tak gęsta, że czułem jak mój oddech zawisa w powietrzu. Cała klasa patrzyła się z pretensją na stół przy którym siedział Colt ze swoją grupką. Wszyscy mieli im za złe wczorajszy wieczór, bo gdyby zachowywali się rozsądniej, teraz cala klasa nie miałaby problemów. Chociaż kim my jesteśmy, by oceniać? Sami nie świeciliśmy przykładem.
Pani Pam w towarzystwie innych osób z grona nauczycielskiego stanęła między stołami, a wszyscy patrzyli na nią wyczekująco.
-Jestem.... bardzo zawiedziona zachowaniem niektórych z was.- powiedziała z przejęciem. Na sali zapadła taka cisza, że jej głos odbijał się od ścian tworząc echo.- Oczywiście, nie kieruję tego do wszystkich, bo są w tej klasie osoby zachowujące się nienagannie, ale musicie ponieść odpowiedzialność grupową, gdyż jesteście jednym zespołem. Z przykrością, odwołuje jutrzejszą dyskotekę pożegnalną.- w pomieszczeniu rozbrzmiały się jęki niezadowolenia, ale kobieta stała nieugięta.
-Zajebiście.- westchnęła Bibi.
-Japierdole, ci debile...- Colette prawie zabijała wzrokiem siedzącego na przeciwko Colta i Buzza, którzy zdawali się nic nie robić sobie z powagi sytuacji. Ja sam byłem zawiedziony takim obrotem spraw, natomiast Edgar, siedzący obok mnie, miał chyba wszystko głęboko gdzieś.
Po paru nieefektownych próbach ubłagania wychowawczyni, żeby dała nam ostatnia szanse, wszyscy porzucili nadzieje, że kobieta zmieni zdanie i zajęli się jedzeniem śniadania.
-Masakra. Dlaczego my mamy odpowiadać za wydurnianie się tych przyjebów?- jęknęła Maisie dłubiąc łyżką w misce z przesiąkniętymi mlekiem płatkami śniadaniowymi.
CZYTASZ
♡nothing without you♡ || Fangar ||
FanfictionTa książka jest dzieckiem wyzwania które dała mi moja przyjaciółka, i które ja oczywiście potraktowałam zbyt poważnie. Historia o 17letnim Edgarze który uczęszcza do średniej klasy liceum. Ma słabe oceny i jest uznawany raczej za problematyczną mło...