• Rozdział 7 •

66 4 17
                                    

Tydzień później

- Pamiętaj o podlewaniu kwiatów, robieniu zakupów i jakbyś mogła...

- Mira, tłumaczyłaś mi to sto razy, wszystko pamiętam - Przerwała mi. - Poza tym, przecież zostawiłaś kartkę z rzeczami do zrobienia.

- Proszę o zajęcie miejsc i przygotowanie się. Zaraz startujemy. - Usłyszałam głos jakiejś kobiety z głośnika.

Pożegnałam się z Liv i wyłączyłam telefon. Zamknęłam oczy kładąc się wygodnie na fotelu.

W kabinie siedziałam ja, Paweł, Ania, Piotr i parę osób których nie miałam okazji jeszcze poznać.

- Czy on zawsze musi się spóźniać? - Odezwał się Paweł.

- Kto?

- Janek

Nawet nie zobaczyłam, że brakuje jakiejś osoby. Ignorowałam go, ponieważ dla mnie przestał istnieć, kiedy wyjechał bez słowa. Chociaż czy można wymazać całkowicie z pamięci osobę, którą kiedyś się kochało?

Nagle drzwi się otworzyły, a do środka wpadł blondyn. Wszyscy zaczęli się przekrzykiwać. Skuliłam się na fotelu jeszcze bardziej i poprostu włączyłam telefon. Przeglądałam Instagrama, chociaż jedyne co mi się wyświetlało to posty osób, jadących na koncert Jana.

Po paru minutach wszyscy się uspokoili, ponieważ już mieliśmy wylatywać.

Każdy już zajął swoje miejsce poza blondynem który dalej stał. Wszystkie miejsca były już zajęte, tylko jedno koło mnie było wolne, więc usiadł obok, posyłając mi lekki uśmiech.

Super, zapowiada się bardzo długi lot

Kiedy już byliśmy w powietrzu, wzięłam słuchawki i włączyłam muzykę. Po paru minutach zasnęłam.

~~~~~~~~~~~~~~~~~

- Mira

Otworzyłam oczy i zobaczyłam przyglądającego mi się Jana. Mruknełam coś w odpowiedzi i zaczęłam się rozciągać.

- Wziąłem już twoje walizki.

Chciałam szybko wstać z fotela, lecz straciłam równowagę. Chłopak wykazał się refleksem i złapał mnie zanim spotkałam się z podłogą.

Chyba jednak wolałam upaść.

- Um.. chyba musimy już iść - Powiedziałam najszybciej jak mogłam i szybko go wyminełam.

Wyszłam z samolotu i zobaczyłam dwa samochody. Wsiadłam do tego, który pokazał mi blondyn. Po dwudziestu minutach byliśmy w hotelu.

Dostałam naprawdę przepiękny pokój. Ma kształt prostokąta. Jest słoneczny i kolorowy, ponieważ sufit jest kremowy, a cztery ściany koloru czerwonego grejpfruta. Na podłodze są panele jasnego koloru. Ozdobą podłogi jest mały, włochaty dywanik w biało czarne plamy. Naprzeciwko drzwi znajduje się okno. Na parapecie stoi kolekcja porcelanowych figurek które prawdopodobnie ktoś przywiózł z wycieczek. Łóżko stoi pod oknem, a na ścianie obok łóżka wisi żółta lampka w kształcie gwiazdy. Niedaleko znajduje się regał z książkami. Na pierwszy rzut oka jest to sama literatura piękna.

Walizkę położyłam przy ścianie i usiadłam na łóżku. Było już po 22, a ja cały dzień nic nie jadłam. Muszę przyznać, że od jakiegoś czasu w ogóle regularnie nie jadłam, a czasami nawet potrafiłam nie dotykać jedzenia przez cały dzień.

Wyszłam z pokoju i skierowałam się do takiej naszej małej kuchni. Nawet nie zapaliłam światła, ponieważ kuchnie oświetliło światło dobiegające z lodówki, którą otworzyłam.

Wzięłam szynkę i chleb, następnie zaczęłam robić kanapki, ale natychmiast znieruchomiałam, słysząc TEN głos.

- Mira?

Nawet się nie odwróciłam. Nie odpowiadając mu, wróciłam do poprzedniego zajęcia. Chłopak stanął tuż za mną.

- Dlaczego mnie ignorujesz?

- Nie ignoruje cię.

- Chyba sama w to nie wierzysz.

Miałam dość dyskusji z nim. Chciałam już zostawić jedzenie i poprostu wrócić do pokoju w którym znowu przepłakałabym noc, ale blondyn zagrodził mi drogę.

- Zejdź, bo chce wrócić do pokoju.

- Przepraszam - Na słowo, które wyszło z jego ust, spuściłam wzrok, a w moich oczach zamigotały łzy. - Domyślam się o co chodzi, lecz chce to usłyszeć od ciebie.

- Co chcesz usłyszeć? To jak bardzo za tobą tęskniłam? A może to, że byłeś moim przyjacielem, że kochałam cię i nie mogłam wymazać z pamięci? - Podeszłam do niego i podniosłam głowę żeby spojrzeć mu prosto w oczy. - Ufałam ci, Janek! Lecz jak widać wolałeś nawet mnie nie informować o tym, że wyjeżdżasz.

Wyminełam go i już otwierałam drzwi, kiedy usłyszałam jego łamiący się głos:

- Bella..

Odwróciłam się. Widziałam w jego oczach łzy. Wiedziałam, że chciał tylko wybaczenia i może kiedyś faktycznie podeszłabym i poprostu go mocno przytuliła, lecz już nie miałam piętnastu lat, a on nie miał szesnastu. Nie byliśmy nastolatkami wierzącymi we wszystko. Dorośliśmy, czas zweryfikował nastoletnie marzenia i nadzieję. A podczas tych lat kiedy go nie było nauczyłam się żyć sama, razem z tym bólem, który mi towarzyszył po jego odejściu.

- Przepraszam... - Zamknęłam drzwi i poprostu upadłam na kolana, zalewając się łzami.

Smile | JannOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz