「 005 」 To nic nie zmieni

43 6 5
                                    

Noc nadeszła szybciej niż mogliby się spodziewać. Razem z nią wypełzały najgorsze koszmary ludzi – demony. I chociaż wielu ludzi nie dopuszczało do siebie myśli o ich istnieniu, one wciąż pozostawały na tym świecie, tak desperacko trzymając się mroku.

— Śpisz? — szepnęła Kaya, wpatrując się w tańczące płomienie.

Tym razem odpowiedziała jej cisza. Tak nieznośna i dłużąca się, że już chciała odwrócić się na drugi bok i ponowić pytanie, szturchając Tomiokę i upewnić się, że na pewno nie została tutaj sama.

Dni takie jak ten boleśnie przypominały jak wiele straciła i jak wiele ma jeszcze do ochrony.

— Jak mógłbym... — mruknął, przewracając się na plecy.

Pusty wzrok Tomioki powędrował na sufit, na którym wesoło tańczyło światło płomieni.

— Zastanawiałeś się... jak wyglądałoby twoje życie, gdyby nie demony?

— Nie. — Głos Tomioki wydawał się wręcz oziębły. — To i tak nic by nie zmieniło — dodał, a jego głos nieco się ocieplił.

Kaya westchnęła cicho i położyła się na plecach, również zawieszając wzrok na suficie.

— To pytanie jest do ciebie niepodobne — mruknął Tomioka. Może nie znali się z Kayą długo, ale poznał ją na tyle dobrze, aby wiedzieć, że dziewczyna stąpa twardo po ziemi i nie prowadzi bezsensownych rozmyślań o niemożliwych do spełnienia planach na przyszłość. Często natomiast wracała myślami do przeszłości, zupełnie jakby coś sprawiło, że tam utkwiła.

— To nie tak — szepnęła. — Dzisiejszy dzień był tak inny od wszystkiego, co poznałam w życiu...

— Och... — wymsknęło się z ust Giyū.

Kaya przez całe swoje życie nie zaznała ani odrobiny normalności. Pochodziła z rodziny Zabójców Demonów i nim opanowała chodzenie, potrafiła pewnie trzymać miecz oraz wymierzyć zabójczy cios. Nie obwiniała nikogo za swój los, wiedziała, że tak po prostu musiało być. Dzień taki jak ten był... zwyczajny.

— Nie powinnam pytać, przepraszam — mruknęła Kaya, kładąc rękę na oczach. — Co się ze mną dzieje... — szepnęła bardziej do siebie niż do Tomioki, chociaż on również bez problemu je usłyszał.

— Pewnie dalej żyłbym w wiosce, miałbym miłą żonę, może dzieci — mężczyzna odpowiedział na wcześniej zadane pytanie. Może żyłby jak państwo Tanaka, na obrzeżach wioski w ciszy i spokoju, może wciąż mieszkałby z rodzicami szukając tej jedynej. — Ale to nic nie zmieni — podsumował.

— Rozmyślanie o tym? — zapytała niepewnie Akiyama.

— Tak. W przeszłości nie ma już nic, do czego chciałbym wracać — odparł beznamiętnie, wręcz chłodno.

Kaya zagryzła wargę, zastanawiając się czy powinna zadać kolejne pytanie. W końcu uznała, że naciskanie na Tomiokę może zakończyć się sprzeczką, a ta w środku nocy mogłaby obudzić gospodarzy.

Złapała za miecz leżący obok i podniosła się. Wyszła, rzucając tylko krótkie "muszę się przewietrzyć".

Noc wydawała się zadziwiająco spokojna i cicha. Idealna na przemyślenia, których miała ostatnio aż za dużo. Tonęła w przeszłości i nie mogła się od niej odciąć, by ruszyć dalej. Lecz czemu dostrzegała to dopiero teraz?

Westchnęła cicho, przykucając pod jedną ze ścian domu.

Czuła się niedorzecznie, zupełnie jakby jedna dodatkowo osoba w jej życiu wywróciła wszystko, co do tej pory znała. Jakby naruszyła jej własną strefę komfortu, którą tak dokładnie pielęgnowała przez ostatnie miesiące.

Chciałaby, z całego serca chciałaby obwiniać za to wszystko Giyū. Tak byłoby prościej. Wiedziała jednak, że jej obecny stan jest tylko przez jej decyzje. Gdyby wcześniej dała upust wszystkim negatywnym emocjom, może teraz... może nie byłaby tak nieszczęśliwa, a jej serce nie krwawiłoby z każdym słowem, które ktoś wypowiada w jej stronę. Może nie miotałaby się tak w każdej sytuacji. Może... A może... Może coś by to zmieniło... Może wszystko byłoby tak jak teraz.

To nic nie zmieni, powtórzyła w myślach słowa Giyū, wzdychając przy tym ciężko i opierając głowę o ścianę. To nic nie zmieni. Moje łzy nic nie zmienią.

— Auć... — jęknęła, rozcinając palca o katanę, gdy próbowała z niej delikatnie zsunąć pochwę. Krew skapnęła na ostrze.

Z lasu z niemałym hukiem wyskoczył demon, biegnąc z niemałą prędkością w stronę domostwa. Kaya uśmiechnęła się lekko pod nosem, przygotowując się do ataku. Wzięła głęboki oddech, wyskoczyła w górę i powiedziała spokojnie:

— Siódma technika: nagły podmuch w głowę.

Wykonała łagodny ruch mieczem, a wiatr rozerwał przeciwnika na kawałki. Płynnie wylądowała na ziemi, kawałek za demonem, którego ciało zaczął trawić ogień. Schowała miecz do pochwy, spoglądając na Tomiokę, który właśnie wybiegł z domu.

— Haganezuka miał rację — mruknęła. — O wiele lepiej walczy się z naostrzonym mieczem.

Chwilę później wybiegli państwo Tanaka, obudzeni głośnym łupnięciem i przestraszeni, że dzikie zwierzę znowu próbuje zaatakować ich domostwo. Popatrzyli zdezorientowani na dym dookoła Kai, i chociaż mogłaby im wszystko dokładnie wyjaśnić, wolała znowu lekko skłamać, aby nie stresować dodatkowo przyszłych rodziców.

Poranek przyszedł szybko. Kaya i Giyū po upewnieniu się, że żaden demon nie czai się już w pobliżu, postanowili udać się w dalszą podróż. Podziękowali za gościnę oraz przyjęli nieco jedzenia w ramach wdzięczności za odstraszenie dzikiego zwierza. Pan Tanaka nie chciał w to do końca uwierzyć, ale po naleganiu żony, aby nie szukał wszędzie podstępu, w końcu odpuścił.

— To nic nie zmieni — powiedziała Kaya w stronę Giyū, gdy oddalili się już od wioski. — Rozmyślanie o nierealnej przyszłości czy tkwienie w przeszłości — wyjaśniła, wracając myślami do rozmowy z poprzedniej nocy. — Mam nadzieję, że będzie nam się dobrze współpracować w naszej wspólnej podróży. — Uśmiechnęła się szeroko w stronę Tomioki, wypowiadając słowa, które powinna powiedzieć, gdy się poznali.

Wybacz, Nobu, muszę dalej podróżować bez ciebie...

◌ ◌ ◌

Bezchmurne niebo || Tomioka Giyū x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz