2.dziękuje

769 21 1
                                    

Niestety następnego dnia musiałam iść do szkoły. Ogarnęłam się i zeszłam na dół gdzie spotkałam najmłodszą trójkę z którą pojechałam do szkoły. Podczas długiej przerwy jakaś grupa osiłków zaczęła mnie atakować a przez to, że zrobili to tak nagle nie miałam jak się bronić. Jeden z nich wyją z kieszeni jakiś scyzoryk i kazał dwóm z nich mnie trzymać. Następnie zaczął robić małe nacięcia ogólnie na twarzy ale też na rękach. Na korytarzu było pusto bo wszyscy byli na obiedzie.

-Zostawcie ją!- wszyscy spojrzeliśmy na osobę która im to rozkazała.
O nie...
Był to Nicholas Santan...
Zmierzał on w moją stronę bo w międzyczasie tamta grupa uciekła. Gdy mnie puścili upadłam na ziemię ale teraz usiadłam.
-Nie zrobili ci nic więcej? Gdzie twoi bracia?- wypytywał młody Santan.
-N-nie, chyba nie, są na obiedzie- odpowiedziałam.
-Masz jakąś apteczkę w plecaku?- spytał na co pokiwałam głową na tak. Wzięłam plecak, wyjęłam apteczkę i mu podałam. Nicholas wyjął z apteczki wacik i nasonczył płynem do odkażania ran. Delikatnie przyłożył go do miejsca nad brwiom gdzie była jedna z większych ran i w tedy na horyzoncie pojawili się moi bracia. Szybko znaleźli się przy mnie i przejęli wacik od młodego Santana.

-Nic ci nie jest Lily?- spytał Shane.
-Nic mi nie jest- odpowiedziałam i zobaczyłam dyrektora szkoły. Dyrektor szybko podszedł i zaczął wypytywać na co mu grzecznie odpowiadałam. Kilka minut później zjawił się Will który zabrał mnie do domu co uważam za bezsensowne. Próbowałam mu wytłumaczyć, że nic mi nie jest ale nie słuchał jak to w zwyczaju mają bracia Monet. Będąc w domu przebrałam się w dresy i ciepłe skarpety. Zeszłam na dół, zjadłam obiad i poszłam do pokoiku Hailie. Weszłam tam i ujrzałam Vincenta z malutką na rękach. Vince właśnie usypiał Hailiś w czym mu pomogłam.

Kilka dni później

Już od kilku dni bracia mają gdzieś moje zdanie. Strasznie to wkurza bo na przykład mamy zamówić jakieś żarcie, oni pytają się co chce, ja im mówie, że chce sushi a oni odpowiadają "dobra to zamawiamy pizzę". Ale dzisiaj miarka się przebrała. Podczas obiadu Will zapytał mnie jak mi idzie w drużynie koszykówki, ja odpowiedziałam, że dobrze a 5 minut później usłyszałam to samo pytanie od Shane'a ale to nie wszystko. Gdy następnego dnia rano rozmawiałam w kuchni z Vincem, Dylan mi przerwał i wszystko byłoby ok gdyby nie to, że jakbym ja coś takiego zrobiła to od razu Vince by zaczął tą swoją gadkę.

-Czy wy możecie mnie słuchać?!- krzyknęłam gdy znowu ktoś zapytał mnie o co chce na kolację ja odpowiedziałam a oni zamówili mi coś innego.
-Nie podnoś na nas głosu, drogie dziecko- upomniał mnie Vincent.
-Nie będę tego robić gdy w końcu zacznie do was docierać co do was mówię!- odpowiedziałam...

Rodzina Monet- mała dziewczynka Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz