Rozdział 1

95 9 0
                                    

Był piątek. Pierwszy piątek wakacji. Koniec trzeciej klasy liceum wydawał się być okropnie odległą datą, ale jak już nadszedł to nie było odwrotu. Po prostu to się stało i pewien etap w moim życiu został zakończony.

Wstałam markotnie z łóżka, a elektryczny zegar na mojej półce nocnej wskazywał już godzinę czternastą. Tak miałam spędzić właśnie resztę tych wakacji.

Nie miałam tej fajnej grupki paru znajomych, z którą mogłam wyjść do parku, na grilla czy miły wieczór w jakimś tutejszym klubie. Miałam Suzanne i na tym kończyły się moje wszystkie znajomości. Wiadomo, miałam znajomych z klasy ale z żadnym z nich nie miałam takiego kontaktu aby codziennie wieczorami gdzieś wspólnie wyjść.

Przecierając swoje zaspane oczy, przejrzałam się w lustrze i wyszłam na korytarz. Moich rodziców jak zwykle nie było, bo oboje byli dosyć zapracowani jednak poświęcali mi strasznie dużo uwagi i bardzo ich za to doceniałam. W końcu nie każdy w moim wieku miał tak przyjemny i luźny kontakt ze swoimi rodzicami.

Zeszłam po schodach na parter mojego domu i zaczęłam szukać czegoś, co spisało by się jako śniadanie ale też obiad. Jednak tuż po otwarciu lodówki, mój telefon wydał z siebie głośny dźwięk dzwonienia. Spojrzałam na ekran i odebrałam połączenie.

— Hej, nie jedz nic, bo wiem, że dopiero wstałaś. Wyskoczymy gdzieś na jedzenie, bo musimy ogarnąć moje urodziny — na jednym wydechu poinformowała moja przyjaciółka. — Będę u ciebie za jakoś godzinę, okej?

— Jasne, nic nie jem — odparłam, a po chwili się rozłączyłam.

Suzanne słynęła z tego, że wyprawiała huczne imprezy, urodziny, ogniska i zabawy z różnych beznadziejnych okazji. Miała dużo kasy, jej rodziców nigdy nie było, bo mama była światowej klasy projektantką, a tata miał swoją firmę meblową i co chwilę był w innym kraju, aby dopinać interesy.

Dlatego jej dom zawsze stał pusty i zawsze znalazła jakąś okazję do zorganizowania imprezy. Jednak teraz okazja była spora bo osiemnaście lat ma się tylko raz w życiu. Czułam, że organizowanie z nią tych urodzin wykończy mnie doszczętnie, gdyż Suzanne Allister była profesjonalistką i wszystko musiała mieć dopięte na ostatni guzik.

Wyszłam z kuchni i wróciłam na górę, aby zacząć się ogarniać do wyjścia. Umyłam zęby i twarz, a potem zaczęłam ogarniać włosy. Były już nieświeże, a ja nie miałam czasu, aby je myć, więc moje ciemne brązowe kosmyki spięłam w ulizanego koka. Odstające włosy ulizałam żelem. Wyglądałam tak świeżo i naturalnie, więc przez chwilę postanowiłam, że nie będę się malować, ale ostatecznie usiadłam przy toaletce i przykryłam moje ciemne wory pod oczami korektorem, na nos dałam troszkę rozświetlacza, brwi ułożyłam na żel, a rzęsy delikatnie wytuszowałam. Nie musiałam konturować twarzy, bo miałam ostre rysy szczęki, które w genach podarował mi tata.

Wstałam i spojrzałam za okno aby wiedzieć jak się ubrać. Delikatnie wiało ale było słońce, więc uznałam, że ubiorę lniane białe spodnie w różowe paski i białą dopasowaną bluzkę na długi rękaw z dekoltem w kwadrat. Na nogi wciągnęłam biało szare new balancy i na ramię sięgnęłam niewielką torebkę w białym kolorze. Schowałam do niej błyszczyk, bo w ostatnim czasie moje usta zaczęły się buntować i były coraz bardziej suche i popękane, portfel oraz telefon. Użyłam dezodorantu i popsikałam się słodką wiśniową mgiełką.

Idealnie, gdy spojrzałam na zegar, przed drzwiami mojego domu pojawiła się Suzanne. Wyszłam z pokoju ostatni raz przeglądając się w lustrze i zeszłam na dół, gdzie zakluczyłam drzwi i przywitałam się z przyjaciółką.

Drogę do restauracji spędziłyśmy na wybieraniu gdzie w sumie mamy ochotę coś zjeść i zanim zdążyłyśmy zdecydować, przed nami pojawił się McDonald's. Nie chciałyśmy kusić losu i iść gdzieś indziej więc zadowolone zajęłyśmy miejsca w środku.

Lato zapomnianych uczuć - ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz