Rozdział 5

390 27 21
                                    

POV: Martyna

Zamówił za mnie jedzenie, zauważył, że stresują mnie takie rzeczy. On nawet nie zdaje sobie sprawy z tego jak bardzo jestem za to wdzięczna. Przez chwilę zastanawiłam się czy po prostu powiedzieć, że nie chce nic jeść. Jestem naprawdę w szoku, mój były chłopak zawsze mi mówił żebym nie wydziwiała i nie robiła z siebie małego dziecka, które nie umie nic zrobić. Zachowanie Piotrka to dla mnie coś nowego.

Podczas jedzenia tak naprawdę każdy się odzywał, a ja myślałam nad tym jak szczeniacko się zachowałyśmy z dziewczynami jeszcze kilka chwil temu. Rzadko się kłóciłyśmy, a tym bardziej nie tak ,,ostro" i głośno. A jeszcze w publicznym miejscu chyba nigdy nie miałyśmy takiej sprzeczki między sobą.

- Idzie ktoś zapalić coś ten na dwór? - zapytała Klaudia.

- Ja idę, ale zapalniczki nie wzięłam - powiedziała Oliwka sięgając do torebki po papierosy.

Razem z nimi podnieśli się Bartek i Kacper po czym wyszli przed restaurację. Ja dalej nie byłam wstanie zjeść do końca więc po prostu sobie to odpuściłam i oparłam się o oparcie.

- Nie jesz do końca? - zapytał mnie Piotrek.

- Nie, nie ma opcji, że to zjem do końca, za duża porcja.

Piotrek patrzył się na mnie kilka sekund po czym wziął mój talerz. Jedzenie się nie zmarnuje a chłop się naje. Idealnie.

- Ale bym se drzemkę teraz uciął, powiem wam - zaczął gadać Kamil wyciągając się. Coś jeszcze mówił, ale nie byłam zbytnio nad tym skupiona - A wy rybki, przyszłe małżeństwo, to spotkanie nie jest po to żebyście ustalili pewne kwestie?

- No trzeba - odpowiedziałam.

- Trzeba trzeba - powiedział Piotrek.

- I co i na tym się kończy? - zapytał Kamil po krótkiej chwili ciszy - Musicie to poustalać, skupienie.

Podniosłam się z oparcia i oparłam ręce o stół.

- No i co my robimy ze swoim życiem? - zapytałam patrząc na Piotrka.

- Też się zastanawiam - odpowiedział. Było widać, że zaczął się stresować, jego noga lekko podrygiwała.

- Zawsze możecie zrezygnować, dobrze o tym wiecie.

- Nie - odpowiedzieliśmy równocześnie.

- Wyzwanie to wyzwanie, termin. Wybieramy termin, czy już masz? - zaczęłam mówić.

- Za 2 miesiące, jakoś czerwiec, tak żeby było ciepło. Ale może być problem, że to za późno i się nie uda - odpowiedział Piotrek.

- To też fakt, może nie być już terminu. Jezu jak dobrze, że to tylko podpisanie aktu w urzędzie, bo mam nadzieję, że nie kościelny.

- Nie nie, kościelny można brać tylko raz. Zostawimy sobie na prawdziwe śluby. Podpisujemy tylko cywilny.

- Kto będzie brał w kościele ten będzie brał, ale ja nie zamierzam - zaczęłam.

Wybór stanął na czerwiec, ale to już nie moja sprawa, żeby to ogarnąć, tym się zajmie Piotrek. Tak naprawdę cały czerwiec mam wolny, poza szkołą i pracą, a oba te miejsca mogę sobie odpuścić wtedy kiedy chce.

- O właśnie bym zapomniał, musisz mieć pierścionek zaręczynowy - powiedział podsuwając mi pudełko.

Otworzyłam pudełko i zamarłam. To nie był żaden tani pierścionek tylko dla improwizacji w domu cywilnym, a prawdziwe złoto z jakimś świecącym się kamieniem.

Zaczęło się od komentarza || ŁATWOGANG X FANKAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz