Rozdział drugi. Chłopak, który nie lubi ludzi

326 38 13
                                    

Emmett Brendan: Droga Emmo! To żaden problem, proszę się nie tłumaczyć, jak mówiłem mieszkam na tyle blisko, że godzina pani przybycia nie jest problemem. Mam nadzieję, że u pani wszystko w porządku? Czy potrzebuje pani jakiejś pomocy? Nie ukrywam, że ton pani wcześniejszej wiadomości trochę mnie zmartwił.

z poważaniem,

Emmet Brendan

Odczytałam wiadomość od pana Brendana, kiedy już przebrnęłam przez kolejny szczegółowy formularz, który już przyniósł mi więcej trudności, bo najważniejsze dokumenty miałam właśnie w portfelu, a nie wszystkie dane znałam na pamięć. Chwilowo wolałam nie myśleć o tym jakie konsekwencje będzie miało zgubienie najważniejszych dokumentów i ile formalności będę musiała załatwić, by wyrobić wszystko na nowo w obcym państwie.

Raz po raz czytałam ciąg zdań. Bo, kurde, pomoc bez wątpienia teraz by mi się przydała. Ale z drugiej strony strasznie głupio było mi o nią prosić starszego pana na emeryturze. Ale też nie miałam portfela, a co za tym idzie i pieniędzy, więc dostanie się na miejsce stało się wyzwaniem. Co za ambaras! Wszystko ostatecznie sprowadzało się do początku. Jeżeli nie chciałam wyjść na osobę kompletnie nieodpowiedzialną, musiałam jakoś wyjaśnić Panu Brendanowi zaistniałą sytuację. Tylko tego brakowało, bym straciła noclem. Wprawdzie mężczyzna nie wydawał się być zdolny do takiego okrucieństwa, ale obecnie chyba powinnam być jednak gotowa na wszystko.

Emma Lavine: Głupio mi przyznać co się stało, ale czuję, że jestem winna panu wyjaśnienie. Okazało się, że mój bagaż zaginął, nie zdążyłam na autobus, a na koniec ktoś ukradł mi portfel. Co za tym idzie zostałam postawiona w dość ciężkiej sytuacji, bez gotówki, więc nie mam jak się do pana jak dostać. Oczywiście, byłabym wdzięczna za pomoc, ale też nie chcę pana fatygować. Przy okazji wydaje mi się, że nie ma konieczności, by pan na mnie czekał, bo istnieje spore prawdopodobieństwo, że dotrę na miejsce dopiero rano.

Wcisnęłam przycisk wyślij, zanim zdążyłabym się rozmyślić. Odpowiedź przyszła niemal natychmiast.

Emmett Brendan: Droga Emmo! To okropne i nie mogę pozwolić, by samotna młoda dziewczyna błąkała się po lotnisku o takiej porze. Jeśli pozwolisz, poproszę mojego wnuka o to, żeby po ciebie przyjechał. Dałbym mu też twój numer. Czy to w porządku?

Z poważaniem,

Emmett Branden

Wpatrywałam się w ekran jak sroka w gnat. Jeszcze nigdy nie widziałam, żeby ktoś pisał smsy w tak formalny sposób i to z każdą kolejną wiadomością. Moje palce zawisły nad klawiaturą. I co miałam zrobić? Przyjęcie propozycji pana Emmetta rozwiązałoby mój największy obecnie problem. Resztą mogłam martwić się jutro. Nie dało się też ukryć, że padałam z nóg. No i staruszek zaproponował, że wyśle wnuka, nie musiał sam gnać przez miasto, żeby odebrać zagubioną amerykankę, co już bardziej współgrało z moim sumieniem.

A, raz się żyję.

Emma Lavine: Byłabym ogromnie wdzięczna za takie rozwiązanie, jeśli to nie problem, oczywiście.

Po tym jak pan Brendan zapewnił mnie, że to żaden kłopot, połączyłam się z infolinią banku. Miałam nadzieję, że uda mi się załatwić chociaż kwestie finansowe, nim wnuk mojego gospodarza dotrze na lotnisko.

***

Nie wiem czemu, ale założyłam, że wnuk pana Brendana będzie trochę starszy. Może dlatego, że sam staruszek, wnioskując po zdjęciu jakie miał na profilowym w mailu, wyglądał, jakby miał ze sto lat. Takie osoby często mają już i prawnuki.

🍀Somewhere over the rainbow🍀Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz