Rozdział 8
Nie wiedziała skąd się tu znalazła ale czuła... czuła... Nie mogła tego opisać. I nikt inny też nie. Jej palce zaczęły się przesuwać i w końcu naciskać klawisze. Przyciskała je nie wiedząc na co liczy ani do czego dąży, z zaciekawieniem. Zaczęła się uśmiechać. Dźwięki zaczęły brzmieć sensownie a przy tym pięknie. Ułożyła melodię.
- To ta-
Poczuła falę satysfakcji i szczęścia. Jej palce zaczęły się poruszać coraz szybciej. Nie wiedziała że umie grać na pianinie. Bo nie umiała. Nuta za nutą, klawisz za klawiszem, uśmiech za uśmiechem. To było piękne. Inaczej się tego nie dało ująć bo takie słowo najzwyczajniej w świecie nie istniało. Nawet ,,pięknie'' było już nie wystarczające.
Nagle do pomieszczenia wbiegła jej mama. Lilka grała dalej. Dopóki nie usłyszała uderzenia. W tej chwili jej dłonie się zatrzymały i gwałtownie odwróciła głowę. Jej mama klęczała na podłodze i cała drżała. W jej oczach było widać łzy. Lilia nie wiedziała co się dzieje. Wstała. Usłyszała dzwonek do drzwi. Nie ruszyła się. Spojrzała na swoją mamę. Coś ewidentnie było nie tak. Nie odezwała się. Drugi dzwonek. Wciąż nie ruszyła się z miejsca, odwróciła tylko głowę. Pani Kurzeja zaczęła powoli nad sobą panować.
-Otwórz drzwi...
Lilia się nie ruszyła.
-Otwórz drzwi..-Powtórzyła prośbę.- Nic się nie dzieje... Naprawdę- zapewniła. Lilia była już całkiem zdezorientowana. Podeszła do swojej matki i podała jej rękę. Ona się uśmiechnęła i powoli wstała. Trzeci dzwonek. Lilia przytuliła się szybko i poszła otworzyć drzwi. Uśmiechnęła się na dźwięk... czemu cały czas mówiła na to ,,melodia''? Musiała wiedzieć co to za melodia. Dziwne jest tylko to jak pani Kurzeja zareagowała na jej dźwięk. A może to była reakcja na widok pianina... Jej córki przy nim... Ale to też nie miało sensu! To wszystko w ogóle było jakieś dziwne. Otworzyła drzwi.
- Hej!- Dopiero głos Aleksa wyrwał ją z zamyślenia,
- Hej..- Chyba swoją barwą głosu wprowadziła kolegę w zakłopotanie.
- Cos się stało..?- Lilia wyraźnie zaprzeczyła machając głową po czym gestem pozwoliła mu wejść. Kiedy tylko zrobił krok za nim pojawiła się Kasia.
- HEJ!- krzyknęła biegnąc.- Miałeś na mnie zaczekać!- zwróciła się do brata a on tylko wzruszył ramionami. Popatrzyła na dziewczynkę i zwróciła się do niej:- Możesz zawołać swoją mamę?- Lilia Otworzyła szeroko oczy jakby wystraszona i potrząsnęła głową.
- Emm... Chyba nie bardzo... - przygryzła wargę.
- A.. W takim razie przyjdziemy kiedy indziej- Lilia przytaknęła głową a Alex tylko uważnie się jej przyglądał. Jakby wiedział że coś nie tak.
- To.. pa?
- Pa!- Kasia najwyraźniej mimo wszystko wciąż miała w sobie mnóstwo energii bo pobiegła do domu.
- Pa...- Alex już wypowiedział te słowa jakby na sile i bez przekonania. Spojrzał jeszcze raz na Lilię i odszedł powoli.
To wszystko było naprawdę dziwne...