Rozdział 8

18 1 0
                                    

Właśnie mija drugi tydzień odkąd mój były, psychicznie chory chłopak wywiózł mnie na totalne wygwizdowie. Dużo się nie działo w tym czasie. Straciłam telefon, więc nie miałam jak się komunikować ze światem zewnętrznym. Lecz i tak mnie od tamtego dnia nikt nie odnalazł. Ja sama nie wiedziałam gdzie się znajdowałam.

Moja mama pewnie by powiedziała: Sama sobie tego piwa naważyłaś? No to teraz je sama sobie wypij.

Cholerna egoistka. I pomyśleć, że ona była moją opiekunką, przez ten czas.

Każdy dzień tutaj wyglądał tak samo, jak ten pierwszy. Bałam się otwierać oczu, a jak już musiałam, to tylko z nadzieją że będzie to koniec tego piekła.

Nie wychodziłam z pokoju bez upewnienia się, że go nie ma albo w pobliżu albo w ogóle, w celu załatwienia jakichś niecnych planów. Gdy był, to obowiązywał mnie mundurek tej rezydencji. Składał się on z koronkowej, bardzo skąpej bielizny, narzuty, która była bardziej dla dekoracji niż okrycia i do tego welurowy choker. Wszystko w kolorze czarnym. Jego ulubionym.
Przez niego też nie odwiedziłam toalety przez długi czas...

Aiden od początku miał głupie i niemoralne pomysły, lecz gdy byliśmy razem, były one coraz gorsze. A jego fantazje erotyczne? BOŻE... po dziś dzień nie wiem co ten człowiek miał, ma i będzie miał w głowie.

Po tych dwudziestu, długich jak godziny, minutach wyszłam z mojego obecnego pokoju i skierowałam się w stronę kuchni, aby chociaż trochę zjeść... No i się zważyć.

Każdy inaczej reaguje na nadmiar stresu czy strachu. Jedni odczuwają ból brzucha taki, że nie umieją chociażby wypić małego łyczka wody. Drudzy mają ataki paniki. Płaczą, trzęsą się lub nie umieją oddychać. Ja natomiast mam totalny problem z przybraniem na wadze. Wszyscy by stwierdzili, że zajebiście mi zazdroszczą, bo też by tak chcieli, ale nie ocenia się książki po okładce. Mogłabym jeść całego McDonalda bez problemu a i tak przez noc bym to wszystko spaliła podczas snu, to jeszcze zrzuciłabym dodatkowe pięć kilogramów. I w ten oto sposób mogłam w nie cały tydzień schudnąć do 50 kilo, gdzie normalnie powinno to trwać miesiącami jak nie latami.

Po skończeniu znikomego posiłku, chciałam wrócić się ogarnąć na wypadek powrotu tego diabła w ciele człowieka.

Gdy byłam już przy schodach prowadzących na górę, usłyszałam bardzo znajomy mi głos. Dobiegał on z lekko uchylonych drzwi, których nigdy wcześniej nie zauważyłam. Może były dla mnie dotychczas po prostu nieistotne. Lecz nie to pomieszczenie czy fakt, że Gallagher znajdował się w domku mnie interesowało.

Po dłuższym wysłuchiwaniu jego mogłam wywnioskować, że rozmawiał z kimś przez telefon.

- Co z nią zrobię? - zadał prześmiewczo - No jak to co? Szukaj i załatwiaj mi najszybsze bilety do Bristolu. Przylatuję tam z nią i nie ma innej opcji! - krzyknął tak, że nawet najmniejszy owad by się przestraszył - Co? A tak! Przecież Remington jej nawet nie szuka... Chyba się tym razem poddał - zaśmiał się szyderczo - Już nikt z tej rodziny nie przeszkodzi w naszej miłości... - powiedział i się rozłączył.

To Remington i Aiden się znali? Tyler znał mnie? I jak nikt z jego rodziny nie przeszkodzi... nam.

Miałam tyle pytań, tyle niewiadomych, że moja głowa zaczęła najzwyczajniej parować. Przecież ja się tutaj nie przeprowadziłam z powodu jego osoby lub jego natarczywego zachowania. Mama dostała lepszą tutaj pracę i dlatego się tutaj wszyscy przenieśliśmy.

On jest naprawdę jakiś nienormalny skoro myśli, że z nim wrócę do Anglii i będziemy żyli razem długo i szczęśliwie. Chyba po moim zasranym trupie.

Ángel del InfiernoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz