"Tatuś"

10 1 0
                                    

Kolejne przyzwanie. Alcor był tej nocy bardzo niechętny do spotykania swoich wyznawców. Zwłaszcza, że obchodził szesnaste urodziny i ten czas chciał poświęcić Mabel. Pamiętał jak kilka lat temu spędziła je, opłakując śmierć swojego ludzkiego brata. Było mu tak przykro, widząc jak płacze zwłaszcza, że był obok i nie mógł nic zrobić do czasu aż nie zaczęła go widzieć , lecz rola zastępcy Billa była jego dolą. A ta sekta była niebezpieczna. Traktował kulty tego typu poważniej niż znudzonych nastolatków, którzy przywali go dla nutki ryzyka i zabawy w "ciekawe co się stanie" za batony. Poza tym informacja, że był szesnastolatkiem była nielogiczna dla zakapturzomych i badaczy . Od kiedy został Alcorem nawet w postaci dziecka musiał zwodzić naiwnych wyznawców, że ma co najmniej tysiąc lat. Kto potraktowałby go poważnie gdyby przyznał się do bycia szesnastoletnim byłym człowiekiem? Ale teraz było inaczej. Czuł silne ciągnięcie. Jego wszechwiedza dogoniła upierdliwych przywoływaczy. Widział ciemne szaty, przeklęty krąg Billa Ciphera i dziecięcą, niewinną dusze z nożem przy gardle.

Ciemna sylwetka pojawiła się w dymie, gdy świece buchnęły niebieskim ogniem :

-Kto śmiał wezwać Alcora Władcę Snów? - wiedział kto niemalże zawsze, ale musiał to zaznaczyć, podkreślić, że nie był Billem chociaż wiedział, że i oni już wcześniej wiedzieli.

Gdyby miał tylko własny krąg najpewniej byłoby inaczej, ale w przeciwieństwie do Mabel jakoś o tym nie myślał.

Jego oczy prędko lustrowały sytuację. Dostrzegł kultystkę przed sobą. To ona groziła dziecku, trzyletniej dziewczynce. Jej pan zmrużył oczy, lustrując jej aurę.

-J-ja... - wykrzywiła przestraszona tylko, aby jej przerwał :

-Władza. Tego chcesz, jednocześnie będąc tchórzem

-Nie jestem tchórzem! - dłoń kultystki zadrżała przy szyi dziewczynki, która cicho pisnęła.

Demon zauważył to i zaczął wychodzić za krąg przywołania i drugi okręg zabezpieczeń:

-Spójrz na siebie. Kryjesz się za dzieckiem, każdy atom twojej egzystencji się trzęsie. Kiedy mówię zastanawiasz się czy właśnie nie popełniłaś błędu swojego życia - Alcor zaczął podlatywać do kultystki ku uwadze pozostałych - Jesteś tchórzem. Jeśli się mylę powiedz tylko dlaczego sama mnie nie wyzwiesz? Nie zaryzykujesz własnym życiem?

Demon unosił się przed nią i patrzył na wysokość jej zakrytych kapturem szaty oczu.

-N-nie j-jestem samobójcą

Cienie tańczyły wokół nich, a mała niedoszła ofiara z zainteresowaniem lustrowała ten skrzydlaty, złotooki przed nią.
Był ciekawy i zabawny...

Demon westchnął z rozczarowaniem:

-Wygląda na to, że jesteś

Nagła ciemność, brzęk uderzenia noża, gdzieś w oddali wrzaski. Kiedy to wszystko ucichło Victoria otworzyła szeroko oczy. Wszystko ucichło, było prawie pusto. Ona klęczała w opuszczonym magazynie, a przed nią stał młody chłopak.

-Wszystko w porządku? - nachylił się i z troską jej się przyjrzał.

Victoria pokiwała głową.

-Uff. To dobrze - odetchnął i zerknął na nią - Mam nadzieję, że zbytnio ciebie nie wystraszyłem. Gdzie mieszkasz? Podrzucę cię

Martwił się o nią. To było tak znajome i odległe.

Jego troska przywróciła jej namiastkę pamięci. Ktoś martwił się o nią tak jak on...

-Tatuś - powiedziała i przytuliła się do nogi Alcora.

Powiew przeszłości | Gravity Falls Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz