epilog

484 27 10
                                        

ֶָ֢


Byliśmy jak dwa odrębne światy,
obcy sobie, choć bliscy.
Twoje oczy jak ocean, moje serce jak pustynia,
spotkały się w nieszczęśliwej chwili.

Próbowaliśmy, ale każde słowo,
jak kamień, tonęło w milczeniu.
Uciekałam w cień samotności,
ty w blasku sceny, zawsze z dala.

Czułam, jakbyś był marzeniem,
które nigdy nie miało się spełnić.
Wspomnienia o naszych rozmowach,
kłuły mnie jak ostrze.

Lecz czas jest dziwnym twórcą,
powoli rzeźbi nasze ścieżki.
Krok po kroku, powracała nadzieja,
jak wiosenny deszcz na wyschniętej ziemi.

Spotkaliśmy się znowu, przypadkiem,
czy może przeznaczeniem, w miejscu nieoczekiwanym.
Twoje oczy błyszczały inaczej,
a moje serce biło spokojniej.

Nie było już cienia przeszłości,
tylko teraźniejszość, ciepła i jasna.
Zaczęliśmy od nowa, bez słów,
bez obietnic, tylko z uśmiechem i dotykiem.

Nasza miłość, kiedyś nieszczęśliwa,
znalazła drogę do światła.
Teraz kroczymy razem, nie bojąc się burz,
bo wiemy, że po każdej nocy przychodzi świt.

Dank je wel
P.

🎉 Zakończyłeś czytanie 𝗣𝗟𝗘𝗔𝗦𝗘 𝗗𝗢𝗡'𝗧 𝗖𝗔𝗟𝗟 | JOOST KLEIN 🎉
𝗣𝗟𝗘𝗔𝗦𝗘 𝗗𝗢𝗡'𝗧 𝗖𝗔𝗟𝗟 | JOOST KLEIN Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz