Rachel

3 0 0
                                    

Obudziłam się w środku nocy zlana potem. Przyśniło mi się, że widzę Skylara całego we krwi. Domniemam, że ma zamiar się zabić za 2 dni, jednak maskuje to przede mną. Tylko skąd ta wczorajsza rozmowa o jakimś wyjeździe? Chociaż... Doszłam do wniosku, że Skylar często mówi dwuznacznie. Może i tym razem tak było... Insekty, noże i lustra? Co to może oznaczać? "Rosną tam wiśnie". Kwiaty wiśni to moje ulubione kwiaty. Czy on... Mógł mówić o mnie? Tylko co mogła oznaczać reszta? Noże? Robaki? Czasem męczą mnie jego wszystkie przenośnie, ale kocham go. Nienawidzę go. Zabił Lucas'a. Och, czasem ciężko jest o tym pamiętać. Szczególnie gdy w pobliżu znajdują się jego silne ramiona, gotowe obronić mnie przed całym złem tego świata.

Nazajutrz obudziłam się z potwornym bólem głowy i szaleńczo złym przeczuciem. Po nocnym przebudzeniu mało spałam. Ledwo zmrużyłam oczy, a po głowie znów chodziło mi tysiąc myśli.

- Lapiz?
- Słucham. - znów zadzwonili z samego rana. Nienawidzę ich za to i nie raz im mówiłam żeby się opanowali z godzinami.
- Raport. - oschle jak zawsze, odkąd ograniczyłam nasze stosunki wyłącznie do faktów i pieniędzy.
- Nic się nie wydarzyło, niezmiennie jest nieprzewidywalny i gotowy uderzyć w każdej chwili, nie rozmawialiśmy ze sobą. Koniec raportu. Jakieś komentarze? - Ani mi się śni znów wystawiać Skylara. Jednak do łatwego samobójstwa też nie mogę dopuścić.
- Jesteś pewna?
- Nie, nie jestem, proszę pana. Od rana spadają z nieba gigantyczne litery, a wszystkie układają się na ziemi w słowa "należą mi się przeprosiny". To chyba zły omen, radziłabym uważać. Nie mówią o takich wybrykach w pogodzie.
- Lapiz, dobrze ci radzę, nie zadzieraj nosa.
- Bo? To że dla was pracuję, nie oznacza że można traktować mnie jak śmieci. Mogę ci przeliterować, uwaga zaczynam - ostentacyjnie odchrząknęłam - "p - r - z -...
- Dość. Lepie-
- Jeszcze nie skończyłam. Proszę mi nie przerywać. Na czym skończyłam? "- e - p - r - a - s - z - a - m, z - a ...
- Już dobrze. - zagrałam mu na nosie, czyli zrobiłam to, w czym byłam najlepsza. - P r z e p r a s z a m. Szczęśliwa?
- Ale za co pan przeprasza?
- LAPIZ!
- Słucham?
- Rzucam tą pracę - mruknął niedbale pod nosem.
- Nie słyszałam!
- PRZEPRASZAM ZA TO CO CI ZROBIŁEM.
- Okej. A trochę jaśniej? Nie jestem pewna, czy zdaje sobie pan sprawę z powagi sytuacji, z powodu wcześniejszej zabawy z kolegami z pracy z udziałem napojów wysokoprocentowych.
- Jeszcze słowo, ty wredna suko, a dopiero załatwię ci powód - ktoś krzyknął coś niezrozumiale po stronie mojego rozmówcy. - do przedstawień.
Po czym się rozłączył. Od tak. Jak mało potrzeba by pokazać swoją jędzowatą stronę i zepsuć człowiekowi dzień. Ale nic nie zepsuje go bardziej od wpisu w gazecie, mówiący o niebywałym wypadku w naszym małym miasteczku. Otóż niejaki młodszy oficer Aidann Dimms dobierał się do młodej mieszkanki naszego miasta. Nagłówek gwarantowany. Do dziś mam małą bliznę na biodrze. Skylar nawet nie czekał z pytaniem "kto ci to zrobił?". Odpowiedź otrzymał podczas "przypadkowego" zakłócenia mikrofonu. Dimms znajduje się przez te problemy techniczne na 30 miejscu misternie przygotowywanej listy.

- Pani Lapiz? Jest Pani w domu? Zostawiam list pod wycieraczką!
Nie tego się spodziewałam o 10 rano. Byłam w pełni gotowa na przyjście Skyl'a, ale list? Nie oczekiwałabym listu od niego. A tu proszę. Życie jest pełne ironii.
- KARMEL ANI MI SIĘ WAŻ! - Zza zakrętu wyłonił się ten pchlarz, gotowy zapolować na wszystko co papierowe. Co oni im dawali do zabawy w tej kawiarni? Niepotrzebne paragony?
Nim zdążyłam złapać go choćby za ogon, miał świstek w paszczy. Zanim go odstawiłam na ziemię, wysunął pazury. A dopóki nie wyrwałam mu prawdopodobnie najważniejszego pisma w moim życiu, w kopercie widniały liczne zadrapania i conajmniej trzy dziury, przez które widziałam kocura.
- Małpa nie kot. - rzuciłam przez ramię, widząc w rękach opłakany stan najbardziej precyzyjnie pisanego listu, jaki kiedykolwiek w ogóle widziałam. Otworzyłam kopertę. Wyjęłam kartkę ze zdobionymi brzegami, z tekstem pisanym złotym atramentem, najpiękniejszym możliwym pismem. W oczach zebrały mi się łzy. Szczęścia, żalu, tęsknoty? Niezłej mieszanki.
- Skylar... - wydałam z siebie tylko ciche jęknięcie po przeczytaniu zawartości. Szczerej do bólu niedoścignionej miłości. Ten Klakier na tyle zniszczył testament, że nie byłam w stanie odczytać całości. Pewnie już nigdy nie dowiem się co Skylar chciał mi przekazać.

Twenty fiveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz