Rozdział 31

16 7 12
                                    

Przez następne dni Jonathan siedział w sieci i próbował się czegoś dowiedzieć. Wszystko przychodziło mu z ogromnym trudem. Co chwilę mogłam usłyszeć krzyki bezsilności z jego gabinetu, a w dużej mierze przekleństwa. Obie nie odważyłyśmy się mu przeszkodzić i tak w zasadzie nic nie wiedziałyśmy, bo mężczyzna siedział tam całymi dniami. Nie chciał sobie pozwolić na odpoczynek, na przerwę, na posiłek. Nocami tylko słyszałam, jak buszuje w kuchni, ale potem i tak pracował. O spaniu nawet nie było mowy. Dlaczego wziął na siebie, aż tak wielki ciężar? On musiał odpoczywać, bo zmęczony nie był wydajny, i co on chciał znaleźć w takim stanie?

Dodatkowo wykańczały go nasze treningi, chociaż podczas nich było trochę śmiechu, bo zaangażowaliśmy w to także Danny'ego oraz Bri, która w dużej mierze była obserwatorką i została tylko wyposażona w ruchy, które pomogłyby jej w razie zagrożenia ochronić brzuch. Mimo wszystko Jonathan i tak był struty.

Jonathan przez ten cały czas bił się z wiatrakami, a mi i Bridget z trudem przychodziło pomyślenie o tym, a co dopiero powiedzenie o tym mężczyźnie. To był już fakt, że Jonathan niczego nie znajdzie z braku wiedzy, lecz robił wszystko by temu przeciwdziałać. Krążył w kółko i nie chciał dać tej wieści dojść do głosu. Bił się na próżno choć nie wiadomy był nam powód. Dlaczego był taki uparty?

Siedziałam w salonie i czytałam książkę. Było już późno, a ja czytałam trochę ponad siły. Czułam, że muszę tutaj siedzieć, bo moje siedzenie może coś da Jonathanowi.

Tylko co, naiwna kobieto. To nic nie da! Łudzisz się, że możesz coś znaczyć... Chciałam mu pomóc i się oszukiwałam, że coś mogę dla niego zrobić, jednak nic nie mogłam, bo moja wiedza nie była tutaj potrzebna.

Gdzieś od paru godzin nie było słychać krzyków, stuków, czy innych odgłosów dochodzących z gabinetu. Ciekawość postanowiła, że wstałam i skierowałam się do pomieszczenia. Zatrzymałam się i zapukałam. Zapukałam cicho, bo z drugiej strony bałam się, że jeśli mu przerwę to on się zdenerwuję, że tylko przeszkadzam. Otworzyłam drzwi z braku odpowiedzi i zajrzałam do środka.

W pomieszczeniu było całkowicie ciemno poza światłem z monitorów i małej lampki na biurku, na którym to z kolei leżał Jonathan. Podeszłam bliżej i zobaczyłam, że mężczyzna po prostu spał. To się właśnie nazywa wyczerpanie i zaniedbanie. Wpatruje się dniami i nocami w te ekrany, niszcząc sobie wzrok, zaniedbuje higienę osobistą i żywienie, przez co naraża organizm na skrajne wyczerpanie, które może mieć opłakane skutki. Jego zegar biologiczny już dawno się przestawił, jednak nie pozwolę, żeby coś mu się poprzestawiało w kręgosłupie, przez spanie w tak nienaturalnej pozycji.

Musiałam go obudzić. Okrążyłam biurko, centralny punkt tego pokoju, od lewej strony i stanęłam odpowiednio daleko w razie, gdyby się wystraszył i zareagował zbyt impulsywnie.

— Jonathan — szepnęłam, kładąc mu spokojnie dłoń na odsłonięty nadgarstek.

Postanowiłam zadziałać spokojnym ciepłem i dotykiem.

— Jonathan — zwróciłam się do niego normalnym tonem, lekko szturchając jego nadgarstek. — Jonathan!

Mężczyzna jęknął, wzdrygnąwszy się. Kiedy nie rozpoznał we mnie zagrożenia popatrzył tempo na monitory i przetarł sobie dłońmi zmęczoną twarz.

— Musisz odpocząć i przespać się w łóżku.

— Nie, nie. To tylko chwilowa drzemka... Bardzo pomogła! — Orzeźwił się, ale wiadomym było, że nie chciał się „poddać".

— A ja się założę, że to wystarczyło, żeby wywołać u ciebie ból w lędźwiach. Spróbuj wstać — poleciłam swawolnie, wiedząc że tą potyczkę wygram.

(bez)namiętnośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz