Rozdział 40

15 4 6
                                    

 — Przepraszam, muszę do toalety — oświadczyła Susan i odeszła.

Stałem przy wysokim stoliku i śledziłem rozmowę rodziców Susan oraz ojca, którzy stali przy drugim stoliku naprzeciwko mnie. Akurat byłem na bieżąco z tematami, na które rozmawiali i jakoś nie zdobywali sprzymierzeńców... Co rusz ktoś do nich dochodził, zagadać albo się przywitać. Sztampowo odpowiadałem i w dłuższe rozmowy się nie wdawałem, ale oni tylko bawili się w swoim towarzystwie. Zagadałem nawet do ojca w tym temacie, jednak usłyszałem, że mamy się tym nie martwić i błyszczeć na bankiecie. To było dziwne. Wujek Roger i Megan zawitali tylko na chwilę na ten bankiet, więc szybko z Susan straciliśmy towarzystwo do rozmów. Coś tu nie grało.

Nagle ktoś zaczepił Lindę.

— Linda! Czy Susan też tutaj jest?! Chcę ją w końcu zobaczyć!

Jakież było moje zdziwienie, kiedy okazał się to ten sam facet, który zaniepokoił Susan przed szpitalem. Czyli to nie była pomyłka! Naprawdę czegoś od niej chciał.

— Przepraszam bardzo! To pan śledził Susan. Dlaczego? — Wkroczyłem.

— Susan była śledzona?! — krzyknął Dave z nerwami. — Dlaczego nic mi o tym nie wiadomo i kim pan jest?! — Zwrócił się do faceta i jeszcze był łaskaw mnie obdarzyć nienawistnym spojrzeniem. Nie wiedział nic o tej sprawie, ale nie omieszkał mnie oceniać, że naraziłem ją na jakieś niebezpieczeństwo. Tak choćby on był ojcem i obrońcą roku!

— Ojcem Susan! To ja jestem jej ojcem, a nie ty! — Zaatakował go Richard. — Powiedz mu Linda!

Dave odpowiedział wielkim szokiem wymalowanym na pobladłej twarzy i z tym wpatrywał się w żonę, od której niemo oczekiwał odpowiedzi. Linda zaczynała się coraz bardziej denerwować.

Okej, robi się ciekawie. Susan mogła nie być córką Dave'a? Nie będę zadawał teraz tego pytania, bo coś czuję, że sprawa się znacznie rozwinie. Z resztą chyba nawet w to nie wierzę. Gdy patrzyłem na ich rodzinny obraz Susan była mocno do nich podobna. Wszyscy troje mieli jasne odcienie blond włosów, a niebieskie oczy ma zdecydowanie po Dave'ie. Richard to ich totalne przeciwieństwo. Brunet, o ciemnej karnacji i prawie że czarnych oczach. Gdyby on okazał się ojcem to geny wyjątkowo by zadrwiły z Dave'a. Ale wszystko jest przecież możliwe, a ja ekspertem od dziedziczenia cech nie jestem. Mimo wszystko są do siebie mocno podobni, dlatego nikt nigdy nie podejrzewał ich o innego ojca dla Susa, w tym ja.

Rozejrzałem się, czy Susan nie idzie, bo w obliczu tego szaleńca mogła być w niebezpieczeństwie.

— Kurwa! — syknęła pod nosem Linda z chwilowym zamieszeniem w głowie. — To nie jest twoja córka Julianie.

— Julian? — spytałem chwilowo wytrącony z tematu. — On się nie nazywa Julian tylko Richard, Richard Parker!

— Richard to mój brat bliźniak — wyjaśnił.

Jak to?! Odszukałem złego brata, czyli w rzeczywistości mogłem narazić Susan na niebezpieczeństwo! Fantastyczny błąd, Jonathanie! Gdzie jeszcze popełnię błąd, przez który ktoś ucierpi?

— Skąd możesz mieć pewność?! — krzyknął Julian, wróciwszy do tematu.

— Robicie cyrk! Czy możemy się przenieść na taras? — zaproponował mój ojciec, który specjalnie nie był zdziwiony osobą Juliana.

— Linda, kim on jest? — spytał Dave, podczas przemieszczania się.

— Na pewno kimś bliższym niż ty! — syknęła mu z jadem. Och, coś nie darzy męża sympatią.

(bez)namiętnośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz