Podróż za trzy uśmiechy

3 1 0
                                    

Mijali właśnie centrum handlowe, do którego Janek koniecznie chciał wstąpić. Reszta nie podzielała tego pomysłu, ale Gruby koniecznie chciał "napełnić brzuch" przed dalszą drogą.
- Stary, przecież wziąłeś ze sobą kanapki! Poza tym, mogłeś nażreć się w hotelu i to jak świnia - protestował Kamil. 
Razem z Anią został przed wejściem z nadzieją, że Gruby szybko uwinie się w sklepie.
- Nie chciałem im zabierać całego jedzenia, tam są małe dzieci! - odparł Gruby i chcąc nie chcąc wszyscy zrobili przystanek w centrum.
- Nie wiem, czy przeszliśmy w ogóle dziesięć metrów... - narzekał Kamil pod nosem, a Gruby przeszukiwał sklepowe półki. - Jak będziemy robić przystanek w każdym sklepie to do dupy dojdziemy, a nie do laboratorium. - Wyjął z kieszeni paczkę papierosów.
- Janek, możesz już wyjść?! - krzyknęła Ania.
Janek w końcu wyszedł ze sklepu, szeroko się uśmiechając.
- Mam to! - powiedział, pokazując paczkę chipsów i trzy wafelki Prince Polo.
- Princi Polo... - powiedział Kamil, niepoprawnie odczytując nazwę produktu. - I po to właziłeś do tego sklepu? Po wafle? - Zaciągnął się papierosem.
- Nie narzekaj, tylko częstuj się Laysami. Właśnie wyszedł nowy serowy smak.
Kamil spokorniał i sięgnął do paczki, wyciągając garść chipsów. Janek skierował paczkę w stronę Ani, która również nie omieszkała zabrać posiłku.
- Dobra, jedzmy to szybciej i ruszamy! Świat czeka na ratunek - powiedział Kamil i znów się poczęstował, chociaż brat wcale go do tego nie zachęcał.

Po skończeniu paczki, Janek zapakował batoniki do torby brata. Kamil narzekał, że nie będzie niósł takiego ciężaru i że jeszcze nie dojedli przygotowanych przez Janka kanapek. Gruby tłumaczył jednak, że więcej jedzenia nie zaszkodzi, a na pewno pomoże i Kamil spokorniał. 
Idąc dalej, Ania rozejrzała się. Na drodze wciąż nie było żadnych zombie, co zaczęło niepokoić Grubego.
- Co ty chłopie gadasz takie głupoty! - powiedział Kamil, gdy Janek podzielił się obawami, że to może być cisza przed burzą. - Zombie sobie pewnie śpią, a ty srasz w majty, jak zwykle.
- Ale nie wydaje ci się to dziwne? - mówił Gruby. - Od początku wyprawy nie spotkaliśmy ani jednego zombie.
- Nie, nie wydaje mi się. Wręcz przeciwnie. Zmęczyły się ciągłym chodzeniem i poszły w kimę. - Wyciągnął paczkę papierosów.
- Musisz tyle palić? - upomniał go Janek.
- A coś ci się nie podoba?! - krzyknął Kamil.
- Chłopaki, uspokójcie się... - powiedziała spokojnie Ania. - Mi też wydaje się to trochę dziwne, że nie ma żadnego potwora, ale zaczniemy martwić się później. Na razie chodźmy i... starajmy się mimo wszystko zachować spokój.
Janek i Kamil zgodzili się z nią i ruszyli przed siebie.

Droga dłużyła im się w milczeniu. Kamil wyjął kolejnego papierosa, którym delektował się jak najwspanialszą rzeczą na świecie. Grubego drażnił smród dymu, ale nic się nie odezwał, żeby nie wywoływać kolejnej kłótni.
- Słyszycie? - zapytała nagle Ania, zatrzymując się.
Reszta nasłuchiwała, ale nie rozumieli, o czym mówi dziewczyna.
- Jakby ktoś chodził i szukał pomocy - wyjaśniła Ania.
- Ja nic nie słyszę - powiedział Gruby.
Ruszyli dalej. Wołanie o pomoc nasiliło się i teraz nie tylko Ania je słyszała.
- Jakaś kobieta - stwierdził Gruby nasłuchując.
- Słuchajcie, nie traćmy czasu. Ktoś na pewno sobie poradzi, a my mamy ważniejsze rzeczy do roboty.
- Możemy chociaż sprawdzić, o co chodzi. - powiedziała Ania.
Kamil niechętnie się zgodził. Nie podobało mu się, że znowu wszyscy są przeciwko niemu.
Po kilku krokach zobaczyli starszą kobietę w farbowanych blond włosach, która szła pustą drogą.
- Jak się nie zamknie, zaraz zwali się na nas horda zombie. Chodźcie stąd, to jakaś wariatka - stwierdził Kamil.
- Wszystko w porządku? - zapytała Ania, podchodząc do kobiety.
Kamil westchnął niezadowolony, ale podążył za dziewczyną.
Kobieta wydawała się mocno zaskoczona, ale i szczęśliwa. Spojrzała na grupę, jakby był to najwspanialszy widok świata.
- Jak dobrze, że was widzę. - Podbiegła. Gruby miał wrażenie, że za chwilę rzuci się im na szyję.
Z bliska Janek lepiej przyjrzał się kobiecie. Jej blond włosy były tak mocno pofarbowane, że wydawały się praktycznie siwe. Pomarszczona skóra kobiety wskazywała, że musi mieć więcej, niż sześćdziesiąt lat.
- Co się dzieje? Czemu chodzi tu pani sama? - zapytała troskliwie Ania.
- Och, kochana! Stało się prawdziwe nieszczęście! Mój dom jest niedaleko stąd, a w nim znajduje się pamiątka po moim zmarłym mężu. Muszę ją odzyskać, to jedyne, co mi po nim zostało, ale teraz... W domu są zombie! A ja sama nie dam rady się ich pozbyć. A wy jesteście uzbrojeni i tacy silni. Proszę, pomóżcie mi! - prosiła kobieta.
Kamil zastanowił się chwilę i w końcu powiedział:
- To brzmi jak typowa misja poboczna w grach. Co będziemy mieć z tego, że ci pomożemy? - zapytał.
Kobieta nie wiedziała, co odpowiedzieć.
- Dam wam... Pieniądze! Mam dużo pieniędzy, które znajdują się w domu! Nie pożałujecie!
Na słowo "pieniądze", Grubemu rozszerzyły się oczy. Ciągle próbował wygrać cokolwiek w lotto, ale nigdy mu się nie udało. Ta misja przypominała trochę hazard - albo się uda, albo nie.
- No to co? - Spojrzał Janek na resztę. - Chyba nie zostawicie damy w opałach.
Grupa westchnęła i stwierdzili, że pomogą kobiecie.
- Jak mamy się do pani zwracać? - zapytał Kamil, gdy kobieta prowadziła ich w stronę domu.
- Mam na imię Barbara, ale wszyscy mówią na mnie Siwa - odparła.
- Spoko, może być Siwa. - Zgodził się Kamil.
- Mój dom jest niedaleko, znajduje się dosłownie za tym zakrętem. - Wskazała skręt w prawo.
- Spoko, może być i za zakrętem.
Z jakiegoś powodu Kamil nie mógł znieść obecności kobiety. W jakiś sposób jej głos działał mu na nerwy.

Gruby VS ZombieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz