Początek

18 1 0
                                    

W ten ciepły, majowy dzień w niewielkim markecie, panował mały ruch. Ludzie szwendali się bardziej ze względu na klimatyzację, niż byli zainteresowani zakupami.

W tym właśnie sklepie trójka sierot z pobliskiego sierocińca, szukała lodów, by jakoś schłodzić się w upał.
Dzieciaki były w różnym wieku, Ania miała siedemnaście lat, Karolina trzynaście, a najmłodsza Natalia - sześć. Mimo tego, dogadywały się bardzo dobrze, może dlatego, że były rodzeństwem.

Nagle drzwi sklepu się otworzyły i do środka wszedł on - Gruby! Pchał przed sobą pusty wózek, rozglądając się po sklepie. Jego twarz była cała mokra od potu, a beżowa koszulka w kratkę, przyklejała mu się do ciała. Grubego znali wszyscy. Był postawnym mężczyzną na emeryturze ze skłonnościami do gier hazardowych. Nigdy nie odmówił pomocy, był życzliwy i mówił dzień dobry na klatce. Podszedł do kasy i puścił kupon gry Keno, który zamierzał sprawdzić po skończonych zakupach. Sierotki przyglądały mu się badawczo. Rzadko kiedy opuszczały sierociniec i wydawało się, że są jedynymi osobami, które nie kojarzą Grubego.

- Ale śmieszny pan! - skomentowała Natalia, pokazując palcem Grubego.
- Nie pokazuj palcem! - skarciła ją Ania - to niegrzeczne - dodała.
Gruby jednak nie zwrócił na nie uwagi i zabrał z półki mleko, umieszczając je we wciąż pustym wózku.
- Nie wiem, na co się zdecydować... - powiedziała Karolina, przyklejając twarz do lodówki z lodami. - Wszystkie wyglądają na smaczne...
- Karo, decyduj się szybciej! Nie mamy całego dnia... - ponaglała ją starsza siostra.
- Chciałabym te... - Wskazała pudełko dużych lodów waniliowych - ale są za drogie - dokończyła z ponurą miną.
W tym właśnie momencie obok nich przeszedł Gruby, który słyszał całą rozmowę. Spojrzał na smutną Karolinę i rzekł miłym i spokojnym głosem:
- Pieniądze to nie problem. - Uśmiechnął się. - Z miłą chęcią kupię wam te lody!
Karolina wyglądała na szczerze ucieszoną i od razu zgodziła się na propozycję mężczyzny, nie zastanawiając się nad faktem, że przecież wcale go nie znała.
- Bardzo pan miły... - odezwała się Ania - ale... Czego chciałbym pan w zamian? - dodała nieśmiało.
Gruby tylko uśmiechnął się szerzej, wyciągając lody.
- Zupełnie niczego. - powiedział tym samym łagodnym tonem.
- W takim razie... Bardzo panu dziękujemy - odparła Ania i reszta dziewczynek również podziękowała.

Nagle wydarzyło się coś zupełnie niespodziewanego i co jeszcze nigdy nie zdarzyło się w tym miasteczku - ziemia zaczęła się trząść. Na początku delikatnie, lecz z każdą sekundą coraz mocniej, aż w końcu trzęsła się tak mocno, że z półek zaczęły spadać towary.
Dziewczynki krzyknęły przeraźliwie i Gruby poczuł się w obowiązku chronić je przed niebezpieczeństwem.
- Nie możemy tutaj stać! - krzyknął w momencie, gdy przed jego nogi spadło kilka opakowań Chipsów.

Chwycił Karolinę i Natalię za ręce i lawirując między półkami i spadającym towarem, starał się dostać w bezpieczne miejsce. Nie było to łatwe. Ziemia cały czas się trzęsła i trudno było utrzymać równowagę.
Dzieciaki zaczęły płakać, co tylko zmotywowało Grubego, żeby dać z siebie wszystko!
W końcu udało im się przedostać przed kasę, w ostatniej chwili unikając spadającej puszki sardynek.
Położyli się na podłodze w oczekiwaniu na koniec tego nietypowego wydarzenia.
Nie groziły im tutaj spadające produkty, jednak Gruby co jakiś czas zerkał na sufit modląc się w duchu, żeby się nie zawalił.

Nikt nie wiedział, ile dokładnie ziemia się trzęsła, ale dla Grubego i dziewczynek trwało to całą wieczność. Gdy w końcu się uspokoiło, wszyscy poczuli ulgę, jak po tygodniowym zatwardzeniu.
- Wszyscy cali? - zapytał Gruby wstając i przyglądając się dziewczynkom, które tylko niepewnie pokiwały głowami, wciąż ze łzami w oczach.
- Nie ma prądu... - stwierdził jakiś klient, jakby była to najistotniejsza rzecz na świecie.
- Najważniejsze, że wszyscy są cali i nikomu nic się nie stało - powiedział Gruby, prostując się, jak na bohatera przystało.

Ludzie byli w szoku. Każdy chciał sprawdzić, jakich zniszczeń wywołało trzęsienie, więc nie patrząc na nikogo, zaczęli wybiegać ze sklepu o mało co nie taranując małej Natalii, którą Gruby w porę odciągnął na bok.
- Powinnyśmy wracać do sierocińca - powiedziała Ania drżącym głosem. - Mogą się o nas martwić...
- Pójdziesz... Z nami? - zapytała Natalia, patrząc na Grubego błagalnym wzrokiem.
- Oczywiście. - odpowiedział z uśmiechem i po chwili cała czwórka wyszła ze sklepu na zniszczone trzęsieniem ulice...

Gruby VS ZombieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz