Latarnia

1 1 0
                                    

- Myślisz, że zaraz przyjdzie? - zapytała Natalia, siedząc na dachu obok siostry.
- Na pewno. Trzeba jeszcze chwilę poczekać.

Dawid był tak poirytowany i zmęczony obecnością dzieci, że palił jednego papierosa za drugim.
Miał tu taki spokój. Siedział, patrzył przez lornetkę, czasem Daria odezwała się przez radio, ale zazwyczaj było cicho.

Z Karoliną jeszcze dawał jakoś radę. Dziewczyna nic nie mówiła, można było odnieść wrażenie, że wcale jej tu nie ma, ale wszystko się zmieniło, gdy przyszła Natalia. Ciągle coś jej nie pasowało, była głodna, było wysoko, wszystko było źle.
Ale i to Dawid wytrzymywał. Zacisnął zęby, zajął się swoją robotą i nie zwracał uwagi na małą.

Ale w pewnym momencie wydarzyło się coś strasznego. Coś tak potwornego, że przeniknęło go do szpiku kości. Zrobił się cały czerwony na twarzy i zaczął palić papierosy, które wcześniej Daria znalazła w jednym z pokoi.
Tak go trzęsło rękami, że nie mógł wycelować ogniem w papieros.

A co takiego się stało?
Otóż, w pewnym momencie Natalia podeszła do niego, pociągnęła za koszulkę i zapytała:
- Mogę popatrzeć przez lornetkę?
Był miłym gościem, nigdy za bardzo nie umiał nikomu odmawiać, więc co zrobił?
Oczywiście dał lornetkę Natalii, która od razu zmieniła pokrętłem ostrość, a później... O Boże...
Później dotknęła BRUDNYMI PALCAMI soczewkę.

Patrzyła przez JEGO sprzęt. Śmiała się i w ogóle była taka radosna, ale Dawid w pewnym momencie powiedział:
- Dobra, mała, pobawiłaś się, a teraz oddaj, bo jak przyjdą Zombie i ich nie zobaczę, to będzie masakracja!

Już myślał, że się udało, Natalia wyciągnęła rękę z lornetką, ale nagle, jak diabeł z pudełka, wyskoczyła ta cicha i spokojna Karolina, która powiedziała:
- Teraz ja chcę popatrzeć.
I lornetka powędrowała do niej.

Gdy tak patrzyła na świat, Dawid palił. Tak się skupił na papierosach, tak myślał, jak odzyskać sprzęt, że nie zauważył zniknięcia Natalii... Ale gdy zrozumiał, co się stało - było już za późno.
Szok. To pierwsze słowo, jakie przyszło mu do głowy. Potem pojawiły się rozpacz i myśl "Cholera, już po mnie". W oczach miał łzy, a ze złości i bezradności prawie wyrwał sobie włosy.

Otóż...

O Boże...

Natalia przyprowadziła kolegów i teraz na dachu odbywało się jakieś Kinder Party, jakiś Dzień Dziecka. Miał tutaj prawdziwe przedszkole, nad którym nie umiał zapanować.
Dzieciaki darły się i śmiały. Podchodziły do krawędzi dachu, wyrywały sobie JEGO lornetkę.
Miał dość upominania ich, dość mówienia "Nie popychajcie się, bo ktoś spadnie". Miał dość...
Myślał, żeby sobie stąd pójść, niech dzieciaki się bawią i spadną z tego dachu, co go to obchodzi? Był zatrudniony jako konserwator, a nie opiekunka do dzieci.
Wtedy nie wiedział, że będzie tylko gorzej.

Kamila... To imię już na zawsze wyryje się w jego pamięci... Kamila podeszła do krawędzi i wyciągnęła zza pasa pistolet.
- Patrzcie, co mam! - powiedziała, a dzieciaki okrążyły ją jak muchy gówno.

Tak, właśnie w ten sposób Dawid widział tę scenę.
- Prawdziwy? - zapytał jakiś chłopiec. Jego oczy wyglądały, jak pięć złotych.
Wszyscy byli podekscytowani, wszyscy oprócz Dawida.
- No jasne, że prawdziwy! - odparła Kamila. - Możemy postrzelać do Zombiaków! Zobaczymy, kto zabije więcej.
Dzieciaki wydały radosny okrzyk, a Dawid głośno przełknął ślinę ze strachu.
Wyciągnął krótkofalówkę i powiedział:
- Daria... Chyba mamy mały problem.




***

Gruby był gotów. Zjadł pyszny rosół w jadalni i czuł, że nabrał sił. Miał wrażenie, że jest niepokonany.
Z pełnym żołądkiem, ruszył do helikoptera. Był ciekaw, czy Ania i Kamil faktycznie będą mu towarzyszyć. Chciał tego i nie chciał jednocześnie. 

Gruby VS ZombieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz