9. Łucja: Okrąż.

10 0 0
                                    

Okrążyła biurko. Leżały na nim różne dokumenty: wojskowe komisje lekarskie, testy psychologiczne, badania okresowe, certyfikaty kursów, wnioski, upoważnienia i wiele innych. Część pospadała na podłogę, więc musiała ostrożnie stąpać, żeby ich nie pogiąć.

Wszystkie te papiery tylko potwierdzały, kim był. Zbliżyła się do szafy i zaczęła przeglądać mundury. Było ich sporo, w różnych kolorach i krojach. Z każdego kompletu miał maksymalnie trzy. Nagle zainteresowała ją jedna metka. Choć na wszystkich przypięta była flaga polski, wewnątrz zakłady krawieckie umieszczały swoją nazwę i opis konkretnego wzoru. Problem w tym, że większość z nich nie wyglądała na polskie. Wyszukała w intrenecie angielsko brzmiącą nazwę. Rzeczywiście, tę bluzę uszyto w Stanach Zjednoczonych. Kolejną we Francji. Następną w Rosji, lub Ukrainie. 

Poszła do kuchni. Spięła włosy i założyła foliowe rękawiczki. Nie chciała zacierać, ani zostawiać nowych śladów. Pomieszczenie było niewielkie, więc nie zajęło jej dużo czasu sprawdzenie szuflad, w których trzymał przypinki z małymi flagami obcych państw, oznaczenia różnych jednostek wojskowych, odznaczenia i monety pamiątkowe. W pozostałych były przede wszystkim dokumenty, które niezbyt ją zainteresowały. Został tylko sejf sprytnie zakamuflowany pod blatem. Nie wiedziała, jak się do niego dostać, więc sobie odpuściła. Zastanawiało ją tylko, co zginęło. Długo jeszcze zachodziła w głowę, jakie ważne przedmioty, czy dokumenty mógłby tu trzymać, jednak nic nie przychodziło jej do głowy. Tak na prawdę nie miała pojęcia nawet o tym, kim był i czym się zajmował.

W końcu przyznała sama przed sobą, że nie ma szans. Nie wiedziała, co o tym myśleć. Postanowiła już nie dzwonić na Policję. Musiała sobie to wszystko poukładać. Ogarnęła trochę bałagan na korytarzu i zakleiła okno w garażu kartonem, po czym założyła buty. Zamknęła dom i pobiegła do Pawła. Tam był porządek. Cieszyła się, że nikt jeszcze się do niego nie włamał.

Wiedziała, że nie bez powodu zostawił to wszystko tak, a nie inaczej, jednak to trwało zbyt długo. Zaryglowała drzwi od środka i udała się do jego sypialni. Miał duże łóżko, więc było jej wygodnie. Mimo to nie mogła spać. Nie wiedziała, co robić. Przez uchylone okno słuchała tajemniczych, złowrogich odgłosów nocy.

Udało jej się zasnąć dopiero nad ranem. Po chwili i tak obudził ją dźwięk telefonu. Wolała jak najszybciej znaleźć się wśród ludzi. Wychodziło na to, że jak jest sama, nie stanowi dla niego problemu, jednak gdy pojawiało się więcej osób, ulatniał się. Miała nadzieję, że ta hipoteza jest trafna. Wróciła do domu. Obeszła budynek dookoła. Na elewacji widniały dziury wielkości pięści. Niczym ślady na śniegu prowadziły na dach.

Było to bardzo niepokojące, jednak w tym momencie była przede wszystkim wściekła. Ta pokraczna kryptyda niszczyła jej dom, jak jej się podobało, a ona nawet nie mogła wystawić mu rachunku. Miała dowody, zapisane nagrania z dwóch kamer i zdjęcia z telefonu, jednak nie mogła nawet tego zgłosić. Na Policję się nie dodzwoniła, a nie wiedziała, jak sprawy się mają z ubezpieczeniem. Wiedziała, że najlepiej będzie osobiście udać się na komisariat, jednak nie chciała nikogo wpuszczać do kącika trepa ojca, póki cokolwiek się nie wyjaśni.

Przebrała się i zabrała plecak. Przeszła na drugą stronę ulicy. Dziwnie było iść po tym nocnym włamaniu do szkoły. To był jej pierwszy tydzień w nowym środowisku, a już zaczynały krążyć o niej dziwne plotki. Ta nieobecność mogła być dla Weroniki i jej żmijowiska zielonym światłem do szerzenia jakichś dziwnych historii. Martyna też pewnie dopytywałaby, o co chodzi, a nie chciała jej okłamywać. Chciała, żeby przynajmniej w szkole było normalnie.

Skończyła swój poranny spacer stając przed bramą wejściową. Na dziedzińcu i trawnikach było pusto. Tylko ptaki ćwierkały pochowane w krzakach. Gdy weszła do budynku, zauważyła zaledwie paru uczniów stojących po kątach.

To już początek Końca cz.I: Niezapominajka.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz