4. Łucja: Idź do szkoły.

32 7 40
                                    

Dziś wstała później. Otworzyła okno, żeby wpuścić trochę chłodnego, porannego powietrza. Natychmiast zalał ją świergot setek ptaków. Poczuła zapach białych bzów sąsiadów. Było przyjemnie, ale odeszła od okna. Pamiętając o kompleksie Agnieszki, postanowiła założyć krótsze, czarne spodnie i zaczęła przeszukiwać szafę w poszukiwaniu odpowiedniej koszuli. Nagle poczuła pod palcami przyjemny, śliski materiał. Jasna bluzeczka z falbanką sama wypłynęła z szafy. Założyła ją i przejrzała się w lustrze. Wyglądała dość ładnie i elegancko, ale bez przesady. Idealnie. Przed wyjściem spojrzała na telefon. Dostała wiadomość.

- Zadzwoń, jak znów zdarzy się coś dziwnego. - Paweł najwyraźniej wciąż się o nią martwił.

- Wszystko w porządku, dziękuję. Miłego dnia! - Odpisała.

Zjadła śniadanie na swojej polance i szła okrężną drogą do szkoły, omijając szerokim łukiem wszelkie opuszczone wagony, stare garaże i wszelkie potencjalne miejsca przyciągające kłopoty. Tego dnia spacerowała wśród ogródków pełnych drzewek owocowych, bzów, hiacyntów i innych słodkich kwiatów.

Gdy dotarła do szkoły, zauważyła, że tym razem na boisku znów grali chłopcy z równoległych klas, jednak nie widziała ani Kamila, ani Maćka. Miała dziwne wrażenie, że będą jej unikać. W końcu osoba, po którą Policja przyjeżdża do szkoły nie jest najlepszym towarzystwem. Zagrała z nimi, jednak już po pierwszym secie pożegnała się i poszła pod klasę. Relacje z osobami z najbliższego otoczenia były ważniejsze.

Gdy dotarła na odpowiednie piętro, trochę się zdziwiła, bo choć pod innymi salami kręcili się uczniowie, pod ich była tylko jedna osoba. Rzeźnik siedział przy drzwiach z zeszytem, prawdopodobnie od polskiego. Jego plecak leżał rzucony obok. Wpatrywał się w zapisane koślawym pismem strony, jakby miał zaraz je pobić. Prawdopodobnie to on wszystkich przepłoszył.

Rozejrzała się szukając pozostałych. Chłopaków od siatki, ani Agnieszki nigdzie nie było. Nie zamierzała na siłę z nikim się zaprzyjaźniać, jednak dobrze byłoby wyjaśnić, że nie miała złych zamiarów.

Poszła w stronę łazienki. Przypomniała sobie, że dobrze byłoby umyć ręce po grze. W toalecie nie była sama. Jakaś dziewczyna poprawiała makijaż, inne dwie rozmawiały o nauczycielu, którego nie znała. Gdy wyszły, usłyszała znajome głosy z kabiny tuż przy otwartym oknie.

- I po co nas tam ciągnęłaś? Nikt nie przyszedł, a zwłoki nawet, jak tam były, zgarnęła Policja. - Poirytowanym głosem kontynuowała przerwaną rozmowę Alicja, jedna z koleżanek Weroniki.

- Mówię ci, z tą dziewczyną coś jest nie tak. Nie odbierała telefonu.

- Może po prostu miała już dość twoich urojeń? Na jej miejscu też bym nie odebrała. Ogarnij się. Może i znałyście się wcześniej, ale nie wiem, jaki masz do niej problem.

Łucja z pełnym satysfakcji uśmiechem najszybciej, jak mogła, nie wydając przy tym żadnego zbędnego dźwięku opuściła  łazienkę. Zostawiła lekko uchylone drzwi. Miała szczęście, bo chwilę po niej wyszła również Alicja, a za nią Weronika. 

Wchodząc do klasy czuła, że ta kłótnia może na prawdę wiele zmienić. Wiedziała, że musi to wykorzystać, jednak nie wiedziała jeszcze jak. Znów siedziała z Martyną. Nie było wątpliwości, że była klasowym kujonem i takim trochę popychadłem, dlatego też nie zdziwiła się wcale, gdy Alicja usiadła tuż za nimi tylko po to, żeby zapytać ją o wypracowanie z polskiego. 

Łucja starała się być tak miła, jak było to możliwe bez podejrzanego i nachalnego zagadywania. Mimo wszystko wciąż musiała być ostrożna. Na przerwie dziewczyny zabrały ją ze sobą. Poszła z nimi jeszcze współżmija Alicji, Natalia. Rozmawiały chwilę o głupotach, po czym w kącie korytarza zaczęły spisywać zadanie. Pod koniec przerwy oddały zeszyt.

To już początek Końca cz.I: Niezapominajka.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz