rozdział 11

2 1 0
                                    

Następny dzień rozpoczął się bardzo wcześnie. Wszyscy byli wielce podekscytowani rozwojem sytuacji. To miał być przełom w dziedzinie magii runicznej i barierowej. Ci, którzy mogli zgromadzili się na polanie by móc obserwować, ale także w razie konieczności pomóc gdyby coś poszło nie tak. Już na dwie godziny przed wschodem słońca wszyscy zaangażowani byli na miejscu.
– Widzę, że emocje nie dały spać. – odezwała się Amanda wchodząc na polanę. – Skoro więc jesteśmy to już wszyscy dokończmy na spokojnie ostatnie przygotowania. Sprawdźmy czy wszystko jest na swoim miejscu i czy wszyscy znają procedury.
Każdy poszedł do wcześniej uzgodnionego miejsca sprawdzając swoje stanowisko pracy oraz przypominają sobie procedury. Mimo, że na granicy były porozstawiane patrole, które zostały mocno wzmocnione to i tak lepiej było się zabezpieczyć niż dopuścić to całkowitego upadku bariery. Obserwatorzy mieli nie tylko rejestrować całe zdarzenie, ale także być przygotowani do obrony i walki. Te dwie godziny minęły w okamgnieniu. Dopięto wszystko na ostatni guzik. Czekano już tylko na świt.
– Już prawie czas. Przygotujcie się. – po polanie rozległ się głos Amandy. Wszystko ucichło. Gdy na polanę zaczęły wpadać pierwsze promienie słońca dziewczyna zaczęła spokojnym głosem recytować zaklęcie, które miało na celu uwolnić ducha, uaktywnić runy i zarazem zmienić, ale nie zniszczyć barierę. Zaklęcie wymagało stworzenia, czego dziewczyna z łatwością się podjęła. Tak samo zresztą jak stworzyła cały nowy rytuał. Po chwili recytacji zaklęcia wszystkie runy zaczęły świecić, a grób zaczął się trząść. Wszyscy z niepokojem patrzyli na dziewczynę, która stała wewnątrz zewnętrznej bariery tuż obok grobu. Gdyby coś poszło nie tak dopóki bariera by istniała nie mogliby nawet jej pomóc. Po dłuższej chwili że stosu kamieni runicznych wyłonił się duch zmarłego maga, a zaraz za nim głos, który nie brzmiał przyjaźnie.
– Kto ośmiela się ingerować w moje rytuały?!?! W moją ciężką!! Zabiję!!! Amanda nie przerwała ani na chwilę zaklęcia. Wydawało się, że nie słyszy grzmiącego głosu. Gdy zaczęła wlewać więcej swojej magii do run polanę zaczęły przecinać błyskawice z czystego nieba. Głos cały czas drwił i groził śmiercią. Pioruny latały bez ładu i składu, a na dodatek zrobiło się ciemno i zimno. Było tak aż do samego końca trwania zaklęcia. Gdy tylko ucichły słowa zrobiło się cicho, a po chwili na polanę wróciło słońce. Wszyscy wpatrywali się w środek polany gdzie znajdowały się runy i dziewczyna.
– Czy... Czy już po wszystkim? Czy wszystko jest okej? – wyszeptał jeden z żołnierzy co w panującej ciszy zabrzmiało jak grzmot. Nikt nie wiedział co odpowiedzieć. Nagle stojąca na środku Amanda zachwiała się by po chwili upaść. Kilka osób zerwało się by ją złapać, ale nikomu się to nie udało. Odbili się od bariery, która powstała wokół dziewczyny.
– Vito, co robimy?
– Sprawdźmy barierę na granicy. Niech medycy i kilku magów czuwa w pobliżu Uzdrowicielki. Kilku żołnierzy także. Ci, którzy choć trochę znają się na runach niech przyjrzą się kamieniom. Gdy tylko bariera opadnie przebadajcie ją i zabierzcie do szpitala.
– Tak jest.
Sprawnie i szybko podzielono między sobą zadania wyznaczone przez alfę i ruszono by wykonać rozkazy.

wojna i magiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz