Rozdział 7

12 2 0
                                    

Następnego dnia ruszyli wzdłuż granicy razem z wyznaczonym patrolem. Jechali na wschód zatrzymując się przy konkretnych obozowiskach by porozmawiać i wydać odpowiednie rozkazy. Dwa dni minęły nim dotarli do ostatniego obozu. Tam też czekał już na nich dowódca z innego garnizonu. Po dłuższej rozmowie dowiedzieli się, że na dalszym odcinku panuje spokój. Oraz, że bariery runiczne okalające granicę działają prawidłowo. To była nowość.
– Bariery runiczne? Kto i kiedy je założył?
– Zostały założone prawie miesiąc temu. Był to mag ze stolicy. Miał iść dalej w waszą stronę i założyć bariery.
– Nikt taki do nas nie dotarł. Jak się nazywał? Czy miał jakieś list od króla?
– Jak tak teraz o tym myślę to nie, nie miał listu od króla. I nikt też ze stolicy nic nie wysłał w zapowiedzi jego przybycia. Przedstawił się jako mag Dave, ze stolicy i otoczenia króla.
– Chłopcy, czy znacie może kogoś takiego?
– Ja niestety nie. A o kimś takim bym wiedział.
– Ja też nie. Większość magów przy królu jest jednocześnie nauczycielami w Akademii Magii. A jeżeli nie to przebywają tam jako gościnni wykładowcy.
– Wierzysz im?
– Jakbyś nie poznał to jest to książę Remus oraz jego świta. Więc tak wierzę im.
– Wybacz książę.
– To nie jest teraz ważne. Ważne jest aby dowiedzieć się kim jest ten mag, jakie ma cele i powiązania. I najważniejsze sprawdzić bariery.
– Czy macie kogoś kto się na tym?
– Jedyną osobą, która przychodzi mi do głowy jest hrabianka Willow, Amanda.
– Ta kobieta non stop mnie zaskakuje – wymamrotał Vito po czym odwrócił się do Remusa, Wiktora i Romulusa.
– Jedźcie do głównego obozu i poproście by tu przybyła uzdrowicielka Amanda.  Jeżeli zna się na runach i barierach to jej wiedza bardzo się nam przyda. Jedźcie. Pojechali. Spędzili całą drogę na spekulacjach kim jest ten Dave i co chce osiągnąć. Po dotarciu do głównego obozu uświadomili sobie, że muszą porozmawiać i sprowadzić panną Amanda do najdalszego obozu, czyli dwa dni stąd. W tym momencie chyba bardziej woleliby walkę na śmierć i życie. Po krótkiej dyskusji postanowili od razu mieć z głowy rozmowy z uzdrowicielką. Poszli razem, wszyscy trzej.
– Uzdrowicielko Amando! – zawołał Wiktor widząc ją przed szpitalem. Podbiegli do niej widząc że się zatrzymała.
– Co się dzieje? Gdzie pozostali?
– Musimy porozmawiać. Może w jakimś ustronnym i spokojnym miejscu? Nic im nie jest.
– Dobrze. Idziemy do mojego gabinetu. Poprowadziła ich do małego pokoiku tuż przy budynku szpitala. Gestem kazała im usiąść.
– Mów.
– Jesteś potrzebna na granicy, a konkretnie w obozie dwa dni drogi stąd.
– To obóz graniczny dwóch różnych miast. Co jest aż tak ważne, że muszą się tam udać?
– Nie wiem, czy mogę ci powiedzieć o co dokładnie chodzi, ale potrzebna jest twoja wiedza o runach i barierach.
– Po pierwsze to trochę szacunku szczególnie, że nie przeszliśmy na "TY". Po drugie, ruszymy jutro rano.
– Jestem księciem.
– A czy to oznacza, że nie dostałeś odpowiedniego wychowania? Nie nauczyli cię manier? Zdaje się, że jako książę powinieneś świecić przykładem. Tytuł jest tyle wart ile człowiek, który go nosi.
Spokojnie zmierzyła ich chłodnym spojrzeniem, po czym opuściła pomieszczenie. Miała kilka spraw do załatwienia. Amanda była kobietą, która nie potrafiła siedzieć bezczynnie. Właśnie to doprowadziło ją do zawodu Uzdrowicielki, a w wolnych chwilach do dalszej nauki z różnych dziedzin magii. Rune i bariery oraz medycyna i ziołolecznictwo były najdłuższej praktykowanymi przez nią dziedzinami magii. Może nie była mistrzynią w akademickim znaczeniu tego tytułu, ale była mistrzynią dla ludzi, którzy dzięki niej żyli. Teraz musiała przekazać swoje obowiązki innemu uzdrowicielowi, a później spakować kilka ważnych rzeczy do drogi. Nie wiedziała co ją czeka, więc musiała być gotowa na wszystko. Każda magia była niebezpieczna i szkodliwa, o ile nie była dobrze opanowana. Ale i wtedy nadal mogła stanowić niebezpieczeństwo. Reszta dnia minęła im szybko.
Następnego dnia ruszyli w drogę. Jechali szybko by jak w najkrótszym czasie pokonać jak najdłuższą trasę. Droga do obozu minęła im w całkowitej ciszy. No także spędzili w drodze, Dzięki czemu w krótszym czasie dotarli do końcowego obozu. Dość szybko pojawili się przy nich żołnierze aktualnie będący w obozie.
– Witajcie. A panienka do kogo?
– Witaj. Alfa Vito?
– Aktualnie przebywa w punkcie dowodzenia z Alfą Romeo.
– Dobrze, Zaprowadź mnie tam.
– Na razie i tak panienka tam nie wejdzie.
– Zobaczymy. Prowadź.
Jej koń został przekazany innemu żołnierzowi, a ona poprowadzona do odpowiedniego budynku. Chłopcy szybko ruszyli za nimi zostawiając swoje konie przed budynkiem.
– To tutaj. Panienka poczeka, zobaczę czy panienkę przyjmą.
– Nie trzeba. Sama sprawdzę. – co powiedziawszy ominęła go wchodząc do budynku i podążając za głosami dotarła do odpowiedniego pomieszczenia na spokojnie wchodząc do środka. Błyskawicznie powitała ją cisza i skierowane w jej stronę zarówno miecze jaki promienie zaklęć.
– Miłe powitanie, nie ma co. – powiedziała i machnięciem ręki wytrąciła miecze i zneutralizowała promienie.
– Jesteś wcześniej niż się o ciebie spodziewaliśmy. Coś się stało?
– Twoi posłańcy są nudni, a poza tym dlaczego mnie tu poprosiłeś?
– Hrabianko Willow.
– Romeo. Mów, nie mam całego dnia.
– Miesiąc temu pojawił się tu mężczyzna. Przedstawił się jako mag Dave ze stolicy, który na polecenie króla ma założyć bariery runiczne wzdłuż granicy. Kiedy go ostatnio widzieliśmy jechał w kierunku Valor.
– Ale nigdy tam nie dotarł.
– Tak. I teraz mamy wątpliwości co do jego prawdomówności, a tym samym do barier.
– Tak więc sprowadziłeś mnie tu tylko po to aby sprowadziła barierę? I tym samym naprawiła twoją niekompetencję?
– Gdy to tak ujmujesz ... brzmi to niewłaściwie.
– Ależ to jest idealne podsumowanie tej sytuacji. A teraz potrzebuję konkretnych informacji. Ile czasu zakładał bariery? W jakiej odległości od siebie? Czy ktoś z nim był? Gdzie są kamienie runiczne? Czego oprócz Run używał do stworzenia barier? Sprawdziliście już te bariery? Popatrzeli po sobie zdezorientowani ilością pytań. Dokładnie było widać, że nie wiedzą co odpowiedzieć.
– Ech, po waszych minach znam już wszystkie odpowiedzi. Gdzie jest najbliższa bariera?
– Na granicy. Cała linia graniczna naszej linii patrolowej jest objęta barierą.
– Dobrze. W takim razie trzeba się tam udać.
– Teraz?
– Im szybciej tym lepiej. Dziś i tak tylko rzucę okiem. Na nic innego nie będzie czasu.
– Dobrze. Daj nam, proszę, chwilę na dokończenie i zaraz wyruszymy.
– Potrzeba mi jedynie parę osób. Za dużo to będzie dla mnie tylko przeszkoda. Amanda opuściła pokój. Nie zamierzała czekać. Spokojnym, miarowym krokiem ruszyła przez obóz w stronę drogi do granicy. Nikt jej nie zaczepił, więc swobodnie opuściła obóz idąc śladem magii. Ten ślad z łatwością doprowadził ją do pozostawionego kamienia runicznego. Stanęła przed nim by móc mu się przyjrzeć. Był to zwykły średniej wielkości kamień z wyrytymi na nim symbolami. Gdyby nie promieniująca z niego magia byłby nie do zauważenia przy pozostałych, które leżały obok niego. Dziewczyna spędziła kilka długich chwil przeglądając się najbliższemu otoczeniu kamienia. Tutaj liczyły się najdrobniejsze szczegóły. Runy były bardzo precyzyjne i drobiazgowe. Nie można było się pomylić.

wojna i magiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz