rozdział 3

13 3 0
                                    

Następnego dnia o świcie wszyscy czekali już tylko na księcia. Gdy czekali król zwrócił się do Romulusa.
– Romulusie, ty i Wiktor jesteście odpowiedzialni za bezpieczeństwo mojego syna. Tu są dokumenty na mocy, których Remus przez najbliższy czas będzie uczniem tamtejszego dowódcy. Macie służyć mu pomocą, ale go nie wyręczać. Ten list z kolei przekażcie dowódcy, a ten burmistrzowi miasta. – powiedział wręczając Romulusowi dwa listy.
– Tak alfa.
– Przyprowadźcie tu mojego syna. Najwyżej pojedzie w samym stroju nocnym. – Powiedział król zwracając się do straży.
– Tak królu.
Straż zniknęła by po chwili pojawić się z księciem między nimi.
– Spóźniłeś się. Teraz nie mam ani czasu ani ochoty słuchać twoich wymówek. Na koń i w drogę. Nie zawiedź mnie.
– Tak ojcze.
Wyruszyli. Podróż do Valor miała trwać tydzień. O ile zatrzymywaliby się tylko na posiłki i na noc. I o ile nie byłoby żadnych niespodzianek po drodze. Na razie byli w trakcie prowadzenia rozmów pokojowych, a oprócz tego tak blisko stolicy powinni być w bezpiecznym miejscu. Im dalej od stolicy tym bardziej powinni być czujni. Mieli dużo szczęścia. Podróż rzeczywiście trwała tydzień i odbyła się bez żadnych niespodzianek. Równo tydzień po opuszczeniu stolicy dotarli do miejsca docelowego. Na miejscu przywitał ich powiadomiony przez sowę burmistrz miasta.
– Witamy w Valor. Przygotowaliśmy już kwatery w garnizonie. Idźcie się odświeżyć panowie i spotkajmy się za godzinę w ratuszu na obiedzie. Będą tylko najważniejsze osobistości naszego miasteczka.
– Garnizon?
– Dimitri was zaprowadzi. – przywołał gęstą ręką ręki młodego chłopaka.
– Proszę ze mną. – Powiedział wskazany młodzieniec.
– A dlaczego garnizon?– zapytał książę swojego przewodnika.
– Rozkaz króla. A poza tym będzie bliżej do dowództwa.
Poprowadził ich prostą drogą do garnizonu i zatrzymał się tuż przed bramą.
– To tu. Garnizon. Alfa Vito was  oprowadzi.
– Alfa Vito?
– Dowódca. I opiekun garnizonu. O właśnie idzie.
– Dzięki Dimitri, wracaj do swoich obowiązków.
– Jasne. Za godzinę w ratuszu.
– Będziemy. Chodźcie chłopcy. Po lewej są stajnie – zostawicie tam swoje konie. Naprzeciwko są akademiki – tam będziecie mieszkać. Za godzinę widzimy się przy bramie. Pojedziemy razem do ratusza.
– Oczywiście.
– Alfa Vito, oto list od króla – Romulus podał zapieczętowany list mężczyźnie.
– Dziękuję. Idźcie. Macie tylko godzinę. Rozeszli się w różne kierunki. Podróżnicy do stajni by zająć się swoim końmi, a później do akademika. Vito zaś bezpośrednio do punktu dowodzenia by na spokojnie zapoznać się z rozkazami króla. Zgodnie z wcześniejszym rozkazami przygotował pokoje jak dla zwykłych żołnierzy. Tak samo jak plan dnia. Tutaj książę nie miałby żadnych królewskich przywilejów. Vito po zapoznaniu się z listem uśmiechnął się. Młody książę nauczy się sztuki życia żołnierza i zwykłego człowieka. Vito miał wszelkie pozwolenia by młodzieńca odpowiednio traktować, a on nie bardzo jak miałby możliwość się sprzeciwić. Chyba, że chciałby jeszcze bardziej narazić się ojcu i królowi zarazem.
Po wyznaczonym czasie spotkali się przy bramie.
– Jesteście, to dobrze. Chodźmy. – co powiedziawszy ruszył pierwszy wskazując tym samym drogę.
– Zapoznałem się z listem od króla. Romulusie, dołączysz do mojego gammy. On przekaże ci wszystko co powinieneś wiedzieć i robić.  Wiktorze ty zaś dołączysz do Stefano, naszego głównego maga bitewnego. Remusie zostaniesz ze mną. Ale to od jutra. Dziś na obiedzie poznacie kilka ważnych osób, a potem będziecie mieli czas by się zadomowić i poznać okolicę. Plan dnia, do którego od jutra będziecie się stosować jest na wewnętrznych drzwiach wejściowych waszej kwatery. Jesteśmy na miejscu. Przed sobą ujrzeli duży, okrągły budynek wyróżniający się kształtem i wielkością. Otoczony był kwiatowymi ogrodami poprzecinanymi listycznymi ścieżkami.
– Wejdźmy do środka.
– Oto są i oni. Osoby, na które wszyscy czekaliśmy. Jestem burmistrzem tego miasta, Mag Antonio. Pozwólcie, że was oprowadzę i zapoznam z kilkoma ważnymi osobami. – mówiąc te słowa kierował je głównie w stronę księcia. Był bardzo szczęśliwy z jego pobytu w swoim mieście. Miał nadzieję, że któraś z jego córek rozkocha go w sobie, chociaż zadowoliłby się którymkolwiek z mężczyzn.
– Z przyjemnością, burmistrzu.
– Chodźmy zatem.
Poprowadził ich okrążając powoli pokój i przystając przy ważnych osobach, która chciał lub musiał przedstawić. Spokojnie odpowiadał na pytania, chociaż jeżeli były dla niego niekorzystne szybko zmieniał temat. Na samym końcu poprowadził gości do swojej rodziny. Chciał aby panowie spędzili więcej czasu z nim, a w szczególności przy jego niezamężnych córach.
– Pozwólcie, że przedstawię wam moją żonę Narcyzę oraz córki Pansy, Molly i Kate.
– Witajcie piękne panie. Wasi panowie mają dużo szczęścia mając tak piękne towarzyszki.
– Pochlebiasz nam, panie. Twoja przyszła pani też będzie bardzo szczęśliwą osobą – odpowiedziała skłaniając się Narcyza.
– Zaraz podadzą obiad. Czy uczynicie nam tą przyjemność i będziecie nam towarzyszyć przy stole?
– Z wielką radością, pani.
Jakby w magicznym momencie znikąd pojawiły się drzwi prowadzące do dużej jadalni. Każdy z panów zaproponował ramię pannie, a później ruszyli za małżeństwem do stolika. Gdy wszyscy już się rozsiedli burmistrz wstał i zaczął mowę.
– Chciałbym jeszcze raz przywitać wszystkich obecnych, a w szczególności naszych szacownych gości. Mam nadzieję, że wszyscy będziecie się dobrze bawić. A teraz zajadajmy.
Po krotkich brawach skierowanych w stronę burmistrza na stołach pojawiły się tutejsze specjały. Jako, że to był obiad po posiłku nie miało być żadnych tańców. Wszyscy mieli wrócić do swoich obowiązków. Każda z panien próbowała zwrócić na siebie uwagę któregoś z panów. Każda miała nadzieję by zostać żoną bogatego pana ze stolicy i stąd wyjechać. Posiłek nie trwał długo. Wszyscy mieli jakieś obowiązki, do których musieli wrócić. Nawet goście mieli swoje. W końcu musieli się zapoznać ze wszystkim przed rozpoczęciem służby od dnia jutrzejszego. Wiele Panien było niezadowolonych, że nie mogły spędzić czasu u boku gości, ale jak dobrze wychowane panny nie dały tego po sobie poznać. Gdy posiłek się zakończył panowie zostali zebrani przez Alfę z powrotem do garnizonu.
– Jak podobał się posiłek?
– Interesujący. Szczególnie niektóre potrawy.
– To wszystko specjały tutejszej kuchni. Radzę się do nich nie przyzwyczajać. W garnizonie jest kuchnia polowa. To co dziś jedliście będzie tylko na różnych uroczystościach i świętach. A tych w najbliższym czasie nie ma.
– Mag Antonio jest dość specyficzny. – zauważył Romulus.
– Jest burmistrzem. I magiem jak zauważyliście. Aktualnie ma dużo na głowie. Nie tylko miasto, ale też i rodzinę, a w szczególności córki na wydaniu. Przywykniecie do niego. A jeśli nie to będziecie go po prostu tolerować. Nagle się zatrzymali. Przed nimi znajdował się duży, drugi pod względem wielkości budynek w mieście.
– Dlaczego się zatrzymaliśmy?
– Budynek przed nami to szpital. Chodźcie. Przedstawię wam kogoś. Musicie ją poznać, bo ona może wam nie raz uratować życie.
Ruszyli za alfą do środka. Zatrzymali się przy recepcji. Widząc duży ruch Vito pokazał, że poczeka aż recepcjonistka skończy swoje zadania.
– Co cię do nas dziś sprowadza alfo? – zapytała dziewczyna po krótki chwili.
– Oczywiście uzdrowicielka Amanda. Chciałbym jej kogoś przedstawić.
– To masz pecha. W tej chwili jest na sali operacyjnej, a później ma zaplanowanych jeszcze kilka innych. Jak do wieczora się wyrobi to będzie dobrze. A później wysyłamy ją do snu. Tak więc musisz poczekać. Prawdopodobnie do momentu, aż będziesz ranny i trafisz w jej ręce. Czy coś jej przekazać?
– Nie. Dziękuję za informację. Dbajcie o nią.
– Jak zawsze. A teraz wybacz, ale mam sporo pracy.
– Oczywiście. Chodźcie chłopcy, dziś nic tu po nas.
Opuścili szpital tym razem zmierzając prosto do garnizonu.
– Naprawdę jest taka dobra?
– Jest najlepsza. I ciężko ją przestraszyć. Dla niej nie ma beznadziejnych przypadków. Znam kilka osób, które według innych uzdrowicieli powinny już dawno być martwe. Jeżeli macie być ranni to módlcie się by trafić właśnie na nią.
Zamyślili się na słowa alfy, który po drodze wskazał im kilka kluczowych budynków takich jak szkoła czy biblioteka. Dotarli już na spokojnie do miejsca docelowego.
– Dziś macie wolne. Tam – wskazał ręką – jest punkt dowodzenia, a tam – znowu wskazał na inny budynek – stołówka. Śniadanie o 7:00 a potem chcę was widzieć u mnie. Od 5:00 do 6:00 trwają poranne ćwiczenia. Macie się na nich stawić. Resztą omówimy jutro. Zapoznajcie się z planem, który wisi na wewnętrznych drzwiach waszego pokoju.
– Tak jest. – odpowiedzieli Romulus i Wiktor, po czym ruszyli do ruszyli do akademików ciągnąc za sobą Remusa, ktory nie był zbyt zachwycony swoim nowym stylem życia. Niestety dla niego nie mógł się sprzeciwić bezpośrednio. Resztę dnia poświęcili na zapoznanie się ze swoim miejscem zamieszkania, planem dnia oraz kolegami.
Ku zdumieniu wszystkich, a w szczególności samego księcia, był on traktowany jak każdy inny żołnierz.
To wprawiało go w zakłopotanie. Pierwszy raz w życiu nie był traktowany jak książę, jak następca tronu a jak zwykły, szary człowiek. To było dla niego całkowicie nowe uczucie i  doświadczenie.

wojna i magiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz