Witam kochani, w końcu coś napisałam XD zapraszam na shota
*********
Stukot kropel deszczu, odbijających się od szyb i metalowej rynny był naprawdę uspokajający. Ashton siedząc na wielkim fotelu, czuł się jakby kołysanka otulała go do snu. Deszcz z sekundy na sekundę lał coraz bardziej, co szatyn obserwował z wnętrza swojego sklepu, wdzięczny, że nie musi być na zewnątrz i podzielić losu spieszących chodnikiem ludzi.
Poprawił się na swoim miejscu, popijając łyk herbaty. Patrzył w wielkie okno, rozmyślając, delektując się tym spokojem, którym ogarnięty był jego sklep. Dopiero zaczynał przygodę w tym miejscu, nie mógł przestać delektować się tym uczuciem ekscytacji, które mu towarzyszyło. Od dziecka marzył o pracy z książkami, chciał je czytać, pisać, przebywać wśród nich i cieszył się że może je sprzedawać.
Odstawił kubek na stolik i znów zatopił myśli w książce, wziętej tego dnia z półki. Kochał swoją pracę, zapach tuszu na papierze uspokajał go i był ukojeniem. Spełniał swoje największe marzenie i nawet trudności z rozpoczęciem biznesu nie mogły go zniechęcić.
Nagle ze świata, w którym dobro zawsze zwycięża nad złem wyrwał go mały dzwoneczek znad drzwi. Klient!
Ktoś wpadł do księgarni, wpuszczając do środka zapach deszczu i jego głośny ryk. Drzwi zatrzasnęły się przez zrywający się wiatr. Ashton odłożył książkę na fotel i powoli wyłonił się z bezpiecznego, ukrytego przed ludzkim wzrokiem kącika. Przywitał przemoczonego do ostatniej suchej nitki chłopaka.
Na ustach szatyna gościł uśmiech, którym witał każdego.
— Dzień dobry. — Usłyszał niepewny, zmieszany głos z ust blondyna.
Stojący na wejściu chłopak ociekał wodą, która zbierała się pod jego stopami w coraz większą kałużę. Oddychał ciężko, jego policzki i mały nosek były całe czerwone przez bezlitosne wiatrzysko. Blond kosmyki przykleiły się do jego czoła. Przy boku zwisał mu rozwalony parasol.
— Przepraszam za bałagan... ugh ten deszcz! Moja parasolka... nie przetrwała tej walki. — zaśmiał się cicho, choć dalej dość niepewnie, z zawstydzeniem, obserwując mężczyznę i w tym samym czasie pokazując na pozostałości po czarnym parasolu. — Do niczego już się nie nadaje... Może udałoby się pożyczyć jakąś parasolkę...?
Ashton nie mógł się nie zgodzić. Spojrzał za szybę w drzwiach. Na dworze lało, jak z cebra. Przez zacinający deszcz nie było widać ulicy, jedynie niewyraźne zarysy i poświatę reflektorów samochodowych. To była walka żywiołów.
— Widzę. Nie wygląda to dobrze. Chyba lepiej to przeczekać. — zasugerował, nawet jakby bardzo chciał, nie miał w sklepie żadnego parasola, nie przewidział że będzie mu potrzebny. Jemu, albo zbłąkanemu przybyszowi w potrzebie. — Zaparzę herbaty? — dodał życzliwie, patrząc znowu na blondyna. Widział, jak jego dotychczas strapiona mina, zmienia się w ulgę i wdzięczność. Pokiwał głową, niechcący rozchlapując krople wody ze swoich włosów.
Ashton z przyjemnością użyczył młodemu mężczyźnie ręcznik i suche ciuchy na przebranie, a potem doniósł mu wielki kubek owocowej herbaty. Pokazał mu kącik, w którym sam kochał przesiadywać i podkręcił nawet ogrzewanie, by przemoczony blondyn jeszcze bardziej nie zmarzł.
Ciche "dziękuję" odbiło się w jego uszach. Zastanawiał się, co jeszcze mógł dla niego zrobić, bo zawsze stawał na wysokości zadania. Przyniósł dodatkowy koc i wręczył chłopakowi bluzę, jeszcze z metką.
Gdy tylko blondyn to zobaczył, speszył się jeszcze bardziej, był zawstydzony już jak dostał ręcznik i dresowe spodnie chwilę wcześniej, ale teraz jego policzki jeszcze bardziej poczerwieniały, a chłopak zaczął odmawiać i protestować, nie chcąc za bardzo wykorzystywać dobroci serca sprzedawcy. Jednak poddał się, gdy jego przemoczone ciuchy wprawiły jego ciało w niekontrolowane drżenie z zimna. Z wdzięcznością przyjął od niego rzeczy i poszedł przebrać się z przemoczonych jeansów i koszuli.
CZYTASZ
ONE SHOTS|| 5SOS
FanfictionZbiór one shotów, głównie lashton, pisane przeze mnie lub we współpracy. Tak naprawdę to miejsce dla prac, których nie mam gdzie wstawić lub nie chcę ich wstawiac osobno. TO NIE WSZYSTKIE MOJE ONE SHOTY, na profilu są te które zdecydowanie lubię b...