Rozdział 10 ,,Nie! Tylko nie to''!

74 6 11
                                    

(DZWONI TELEFON)

-Tak, słucham-odezwałam się zaspanym głosem.

-Sisi, dasz się namówić na dzisiejsze spotkanie?

-Rohel! Naprawdę świetną porę sobie wybralas na dzwonienie!-wkurwiła mnie i to na całego. Kuzwa, dzwoni o 6.00 rano i się pyta o jakieś pieprzone spotkanie. Probowalam się uspokoić i normalnie z nią rozmawiać.

-Rohel, kochana. Następnym razem poczekaj chociaż do 8.00.-szczerze, z wielkim ciężarem powiedzialam to spokojnie, aż się we mnie gotowalo ze złości.

-Przepraszam cię, to co? Dzisiaj na 9.00 przy fontannie-rozlaczyla się.-No trudno, chyba będę zmuszona iść-pomyślałam i ciężko westchnęłam. Rzuciłam telefon na szafke i wstalam. Zrobilam to, co zawsze robię rano; umylam się, wyszorowalam zęby i skorzystałam z toalety. Dzisiaj ubralam się wyjątkowo mrocznie; ciemno-niebieskie spodnie z dziurami na kolanach, czarną bluze z kapturem, w której nie widać mi dłoni, ponieważ rękawy są na tyle długie, że je zakrywają. Powieki pomalowalam czarnym, świecącym cieniem, a usta czerwoną szminką, żeby się wyróżniały. Wzięłam ze sobą ten sam nóż, którym zabilam jednego ze zbirów. Wyszlam z domu nie mówiąc nic rodzicą. Po 10 minutach byłam na miejscu. Oparłam się pupą o fantanne. Wyjęłam nóż i dokładnie scieralam resztki zaschniętej krwi, które jeszcze na nim spoczywały. Nagle usłyszałam znajomy, donośny głos.

-Cześć skarbie-wydarl się Nathan i mnie mocno uścisnął, a ja w rękach wciąż trzymałam ostre narzędzie, ktore utkwiło w brzuchu mojego chłopaka. Z rany zaczęła wylewac się krew, a Nathan upadł na kolana, uciskajac krwawiące miejsce. Niewiedzialam co robić. Patrzyłam na całą z przerażoną miną. Wkoncu uderzyłam się w twarz i spytałam sama siebie, co się ze mną dzieje. Chwyciłam za telefon i wezwałam karetke. Usiadłam obok Nathana, przytulilam go do siebie i zalałam się łzami.

-Mój Boże, co teraz będzie? Co bedzie z moim ukochanym? Co się stanie ze mną, jeśli on umrze?! Ja bez niego nie przeżyje! Jezu, nie możesz mi go zabrać! Nie możesz odebrać mi cząstki mojego życia! Umre z tęsknoty za nim!-miałam całe oczy napuchniete i rozmazane od płaczu.-obiecałam, że nic i nikt nas nie rozdzieli! Boże jesli go weźmiesz do siebie, weź też mnie, chce z nim być zawsze i wszędzie! - mowilam kierując głowę w stronę nieba. Ludzie którzy się tam zebrali, zaskoczeni całym wydarzeniem, stali bez ruchu. Z daleka było słychać syreny karetki.

-Sisi-usłyszałam słaby głos Nathana-ja umieram. Obiecaj mi, ze nigdy się nie poddasz, ze będziesz dalej żyć- z każdą jedną,wypływająca kroplą krwi z jego rany, ubywała jedna, cenna sekunda życia.

-Nie! Nie żegnaj się! Rozumiesz?! będziesz żył. Nie umrzesz! Nie tutaj, nie dziś! Błagam cię, nie poddawaj się!-krzyczalam jak glupia, a wielkie łzy popłynęły mi po policzkach, ktore kapaly na twarz chłopaka. Pogotowie wkoncu przyjechało. Kiedy go zabierali, usłyszałam od Nathana ciche słowo - ,, Na Zawsze''
Koniec :( Jak wam się spodobał rozdział? Trochę smutny, wiem. Jak myślicie, czy Nathan umrze? :'( Dowiecie się w następnym rozdziale. Dziękuję Za Uwagę Proszę o Gwiazdki ^-^ Przepraszam za błędy. Udanego, Upalnego i Miłego Dnia Życzę :-*

Railway Fate_Kolej LosuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz