🌺 Rozdział 13 🌺

180 7 90
                                    

Pov: Czonakosz

Zajrzałem do pokoju gościnnego w którym od miesiąca mieszkali Rose i Czele.

Ostatnio mieliśmy ostatnią rozprawę sądową w której opieka nad nimi została przyznana mojej mamie.

Każdy z nas bardzo cieszył z tego powodu.

No ale wracając.

Gdy zajrzałem do ich pokoju zauważyłem, że Czele znów siedzi przy biurku i zakuwa.

Westchnąłem.

- Czele...

Obejrzał się w moją stronę. Był blady.

Bolał mnie ten widok.

Usiadłem na łóżku które stało obok biurka.

- Ile już się uczysz? Chyba cały dzień a jest sobota. - Podkreśliłem ostatnie słowo - Jesteś cały blady... Ty jadłeś coś dzisiaj w ogóle?

- Ta...

- W takim razie kiedy?

Po chwili milczenia odpowiedział:

- Rano kanapkę...

- Czele musisz coś zjeść. Jest już siedemnasta. Nie jadłeś nic od 10 godzin.

- Nie jestem głodny. W poniedziałek mamy sprawdzian i kartkówkę. Muszę się uczyć.

Walczyłem że sobą aby się nie rozpłakać.

- Czele, w tej chwili idziesz na dół coś zjeść.

- No dobra...

- I spytam jeszcze raz: Na pewno nie chcesz do psychologa? To nic złego naprawdę. To dla twojego dobra. Twoja siostra poszła i widać po niej, że z nią coraz lepiej. Naprawdę się o ciebie martwię i nie chce abyś do końca życia miał traumę.

- Nie nie chce do psychologa.

Westchnąłem.

- No dobra. To chodź zróbmy sobie coś do jedzenia. Albo może zamówimy pizze? Co ty na to? I obejrzymy coś sobie. A ocenami już nie musisz się przejmować. Mówię ci.

- Dobra - zamknął książkę I wstał.

Poszliśmy do salonu i zamówiliśmy jakaś pizze i odpaliliśmy Lakarnuma.

Jakiś czas później jedzenie przyszło a my zaczęliśmy jeść. Później jeszcze chwilę posiedzieliśmy po czym Czele oznajmił, że idzie się szykować do spania.

Ja jakiś czas później również poszedłem się położyć spać ale najpierw zajrzałem do jego pokoju.

Czele spał a w łóżku po drugiej stronie pokoju leżała jego siostra. Również spała.

W sumie co się dziwić. W końcu była godzina 23.30. W domu takim w jakim mieszkali oni na pewno dawno już powinni spać.

Zanim wróciłem do swojego pokoju, podszedłem do łóżka Czelego.

Zauważyłem, że jeden z kosmyków jego włosów opada na prawe oko więc delikatnie walczyłem mu go za ucho uśmiechając się.

* Tydzień później *

( Dalej perspektywa Czonakosza )

Tego dnia spacerowałem z Czelym po parku.

Nie nazywajmy Tego randką, lecz przyjacielskim spotkaniem bo dalej nie wyjaśniliśmy sobie sprawy pocałunku.

Nie wiedziałem co o tym myśleć bo ja bardzo chciałbym być z nim w związku.

Ale nic o tym nie mówiłem bo nie chciałem aby znów zamknął się w sobie.

Ale wracając.

Gdy tak spacerowaliśmy było około godziny 19.00. Była niedziela a Czele znów uczył się cały dzień, ponieważ w poniedziałek była jakaś tam kartkówka a we wtorek pani miała z czegoś tam pytać. Na szczęście udało mi się go odciągnąć od tych książek.

Szczerze mówiąc podziwiałem go bo ja nigdy w całym moim życiu nie przeisedizalem tyle nad książkami co on podczas jednego dnia.

Podczas spaceru chłopak nagle się zatrzymał i złapał za głowę.

Spojrzałem na niego zanipokojony.

- Wszystko dobrze Czele?

- Tak... - Odpowiedział ledwo słyszalnie - Po prostu trochę boli mnie głowa... I brzuch...

Podszedłem do niego.

- Jezu Czele... Ty jesteś cały blady.... Jadłeś coś dziś?

- Słabo mi...

Po wypowiedzeniu tych słów, prawie upadł na ziemię.

Prawie, bo zdążyłem go złapać.

Czele był blady, nie odzywał się ale oddychał.

To było najważniejsze.

Nie znałem się na udzielaniu pomocy, ale jeśli dobrze pamiętałem to w takich sytuacjach dzwonili się na pogotowie.

Wybrałem numer, opisałem sytuację i podałem miejsce w którym się znajdowaliśmy. 

Karetka miała dojechać w przeciągu około 7 minut.

Ja w tym czasie miałem zadzwonić do mojej mamy i do jego siostry. Gdy rozmawiałem akurat z mamą podjechała karetka więc ustaliłem, że pojedzie do szpitala i tam się spotkamy.

Ratownicy zabrali Czelego do karetki a ja cały czas trząsłem się że strachu.

Oczywiście do szpitala pojechałem z nimi.

Tam chłopak został przewieziony na jakieś badania czy obserwacje. Nie wiem. Nie znam się tym. 

Ja czekałem w poczekalni.

W pewnym momencie przyjechała moja mama i siostra bruneta.

Obie były zmartwione, ale Rose był przerażona i zapłakana.

Moja mama musiała wypełnić jakieś dokumenty jako opiekun prawny Czelgo a gdy to zrobiła, pani doktor powiedziała:

- Proszę tu czekać. Gdy badania zostaną przeprowadzone a pacjent się obudzi, wezwiemy państwa do sali.

Moja mama tylko przytaknęła głową.

No więc cali zestresowani czekaliśmy.

///////////////////////////////////////////////

701 słów!!!

Czy to mało czy to dużo?

Chyba nawet dużo.

Generalnie wróciłam z koloni, więc wracam na wattpada.

Mam wrażenie, że ten rozdział był jakiś nudny. Dajcie znać jak jest według was.

Jak coś pisałam ten rozdział między 24 a 1 w nocy więc jak jest cóż nielogicznego to przepraszam.

Nie wiem kiedy będzie kolejny rozdział ale postaram się wrzucić niebawem.

To tyle.

Miłego dnia/nocy!!!

💅💋😽✨️



Chłopcy Z Placu Broni ( Rok 2024 )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz