Rawena nie była zachwycona, gdy Rose przerwała jej drzemkę, jednak z uwagi na okoliczności, wymamrotała tylko kilka niezrozumiałych słów pod nosem i bez zbędnej zwłoki przygotowała się do dalszej drogi. W jej przypadku oznaczało to, wstanie z łóżka, obmycie twarzy zimną już wodą z balii, zebranie dwóch toreb z podłogi i wyjście z pokoju. Rose za to zdołała w międzyczasie poprawić włosy i na nowo podkreślić brwi węgielkiem. Ofuknięta przez ciotkę pospiesznie dokończyła mizdrzenie się przed lekko zmatowiałym lustrem i chwyciła za pozostały bagaż.
Chwilę później opuściwszy alkierz, obie kobiety dotarły do podsieni. Sterczały teraz oparte o filar, u wejścia do gospody. Z jawnym rozbawieniem obserwowały spektakl, który miał miejsce tuż pod ich nosem. Izba karczemna przypominała teraz bowiem bardziej scenę w teatrze niż miejsce przeznaczone na głośne rozmowy, hazard i pijaństwo. Rose nie była tylko pewna, czy panująca obecnie cisza została wywołana przez zainteresowanie cudzymi relacjami rodzinnymi, czy starszą siostrą Rosenroda, kobietą, która nie wahała się podkreślić mocy swoich słów odpowiednio silnym rzutem obusiecznego topora. Tym bardziej że jej broń sterczała ze ściany, wbita tuż obok szynkwasu.
— Ciekawe kto tym razem popisał się swoją mądrością... — mruknęła Rose.
Tymczasem Nara, stojąca w oddali wymachiwała rękoma, strofując brata za pijaństwo i brak odpowiedzialności. Co jakiś czas dodając niewybredne ''dureń", "huncwot" czy "zobaczysz, jak powiem mamie." Stojąca u jej boku Hedea kiwała jedynie głową i wzdychała ciężko. Łowczy natomiast klęczał na posadzce z rumianą twarzą i odciskiem dłoni na obu policzkach. Z ledwością utrzymując pion, bełkotał ledwo zrozumiałe "psze.. paszam" lub "nie będhe.. wiesej.."
— Chcesz?— zagadnęła Rawena, podsuwając podopiecznej pod nos pasek suszonej wołowiny.
Dziewczyna skinęła i z chęcią poczęstowała się przekąską. Stały tak dobrych kilka minut, aż w końcu nauki dobrych manier dobiegły końca i siostry zaczęły kierować się do wyjścia, wlokąc ze sobą zawieszonego na ich ramionach, brata.
— Czyli na nas też pora — mruknęła Rawena i w towarzystwie Rose, opuściła zajazd.
— Dowódczyni — zagaił nagle jeden z gwardzistów, który dopadł Narę gdy tylko ta wyłoniła się z gospody. — Co z paniczem? Zapakować do powozu?
— W żadnym razie! — fuknęła Nara i zmarszczyła brwi. — Jeszcze się ochlapusowi pijaństwo z wygodami skojarzy. Przewiesić chwosta przez grzbiet Lazuli. Wytrzęsie go porządnie to zaraz na nogi stanie, a i piwska trochę z siebie wyrzuci. Na zdrowie mu wyjdzie — rozkazała tonem nieznoszącym sprzeciwu.
Gwardzista zasalutował i okręcił się na pięcie. Zawołał kompana i we dwójkę zaciągnęli półprzytomnego łowczego za ścianę wysokich krzewów, niknąc Rose z oczu.
— Lazula to koń? —zagadnęła dziewczyna i spojrzała na starszą siostrę.
Nara wybuchnęła śmiechem.
— W żadnym razie — dodała zaraz, rozbawiona. — To moja chimera. Zresztą zaraz sama zobaczysz. Chodźmy, czeka nas parę godzin jazdy. Bo KTOŚ upierał się na jazdę karocą — burknęła Nara, wlepiając spojrzenie w twarz młodszej siostry.
Hedea wzruszyła ramionami i unosząc dłonie nad ramiona, poprawiła misternie splecione włosy.
— Karoce są zdecydowanie bardziej eleganckie i wygodne niż chimery.
— Ale są strasznie powolne — jęknęła starsza.
— A śpieszy się nam gdzieś? Jadąc z rozwagą, można kontemplować przyrodę, poprawić makijaż, a nawet zmienić suknię.
CZYTASZ
Księżycowa Aria - Uwertura Gwiazd
Fantasía[Tom I Dylogii Księżycowej Arii] Bard jest dla wilków prawdziwym skarbem. Nie dość, że obecność osobnika, którego "błogosławi księżyc" zwiększa morale i prestiż, to w dodatku obdarowany mocą pieśni wilkołak potrafi przechylić wynik zażartej bitwy na...