Rozdział osiemnasty - „Samotna".

1.8K 82 8
                                    

Artemis

Moje oczy spoczęły na papierowym dokumencie.
Dokładnie przejrzałem każde słowo umowy, następnie uniosłem wzrok na mężczyznę przede mną.

— Jest pan pewien, że Moore'owie zatrudnili pańskich ludzi? — Wbiłem wzrok w bruneta, w eleganckim stroju.

— Mój współpracownik, godzinę temu omówił z córką pana Ralpha umowę. Są zatrudnieni na dzisiejszą galę. — Potwierdził stanowczo mężczyzna.

Wziąłem głęboki oddech uciskając skroń, wciąż dzierżąc w dłoniach dokument.

— Moi ludzie zajmą się przejęciem waszej
firmy. — Skinąłem głową. — Dotacja będzie potwierdzona w ciągu 4 godzin. Gdzie mam podpisać?

Mężczyzna wyciągnął ze skórzanej teczki kolejną kartkę.

— Doceniamy pańską pomoc. Panie
Artemisie. — Wreszcie się odezwał, kładąc kartkę na stole.

Nie czekałem zbyt długo aby złapać w dłoń długopis i złożyć na papierze serię podpisów.

— Ją twoją również Antonio. — Odpowiedziałem odsuwając dłoń od papieru. — Gdyby nie ty, pierwszy raz nie miałbym pojęcia o tym co ta kobieta planuje.

Wszystko ległoby w gruzach.
Traciłem nad wszystkim kontrolę.

Oficjalnie Pearson Security, jest w pańskich rękach. — Skinął głową Antonio.

* * *

Aurora

Przełknęłam łyk kawy który uwierał w moim gardle.
Ralph spoglądał na mnie zza gazety widząc, że sytuacja mnie przytłacza. Mężczyzna ściągnął z twarzy okulary, starannie odkładając je wraz z gazetą na stolik w salonie.

— Rosalind zajęła się twoim kolegą. — Rzekł, kierując moją uwagę na jego twarz. — Zatrudniła jedną z najlepszych firm ochroniarskich na dzisiejszy bankiet. Auroro, nie masz czym się martwić.

Nie mogłam wydusić ani słowa. Skinęłam jedynie lekko głową.

— Po prostu. — Wreszcie się odezwałam. — To on mnie tu wysłał. To on zniszczył moje życie. Chciałam jedynie odrobinę spokoju, zrozumieć to wszystko.
A on dalej się pojawia.

Ralph spojrzał na mnie z prawdziwym współczuciem. Wykrzywił nieco usta, pragnąc coś powiedzieć ale po chwili pokręcił głową.

— Nie zaprzątaj sobie tym
myśli. — Rzekł. — Rosalind wszystkim się zajmię.
Uwierz mi. Możesz jej ufać. Zostawmy praktyczne rzeczy jej, powinna wrócić w ciągu godziny. Omawia właśnie szczegóły leczenia.

Po chwili ciszy, kolejny raz skinęłam uwagę na mężczyźnie.

— Leczenia? — Moje brwi powędrowały do
góry. — Diametralna zmiana zdania.

Ralph spojrzał na mnie lekko parskając.

— Moje stare kości jeszcze trochę mogą się poruszać.
Okazuje się że mam wiele niedokończonych
spraw. — Mężczyzna dał mi do zrozumienia swoją mimiką o co chodziło.

O mnie.
Uśmiechnęłam się w duchu.
Przynajmniej tyle mogłam zrobić.

Spojrzałam na stojący zegar umieszczony w kącie salonu, aby następnie zerwać się na równe nogi.

— Rany. — Wyszeptałam bardziej do siebie niż do mężczyzny. Szybkim ruchem nachyliłam się po swój telefon.

Moje nostalgiczne ruchy wprawiły Ralpha w widoczne zaciekawienie. Prędko złapałam telefon pod rękę i wzięłam kawę ze stołu.

ᴍʏ ɪɴᴛʀɪɢᴜᴇ | 16+ ( Część Druga) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz