Rozdział 3 - Mia

19 5 0
                                    

Gdy wleciałyśmy w dziurę, ogarnęło mnie przenikliwe zimno. Po chwili poczułam, że już nie oślepia mnie światło, a kiedy otworzyłam oczy, przez chwilę mignął mi ogromny cień lecącego za nami smoka. Nie zdążyłam dostrzec nic więcej, bo szybko zasłoniłam oczy ręką. Czułam się jak w środku burzy piaskowej, dookoła latał piach pomieszany z drobnymi kamyczkami, w które wlatywaliśmy z dużą prędkością, więc otwieranie oczu jednak nie było dobrym pomysłem. Dopiero teraz w pełni uświadomiłam sobie, jak bardzo jesteśmy nieprzygotowane. Leciałyśmy do zupełnie innego świata, nie wiedząc do końca, jak się z niego wydostać. Jedyne, co mi przychodziło do głowy, to polecenie na smoku, a niby jak mamy nakłonić smoka, by nas podrzucił? Poczułam ból w kostce, lecz zignorowałam to, gdyż pewnie uderzył mnie jakiś mały kamień, co w aktualnych warunkach nie było niczym dziwnym. Po krótkiej chwili wypadliśmy z dziury i gwałtownie zwolniliśmy, przez co zaczęłam wysuwać się smokowi z łapy. Odsunęłam rękę od oczu i krzyknęłam przerażona, widząc, że od ziemi dzieli nas co najmniej kilka kilometrów.

Dopiero w ostatniej chwili smok złapał mnie za kostki. Serce mi stanęło, gdy poczułam, że mnie podrzuca, by lepiej mnie chwycić. Rzuciłam pod nosem ciche przekleństwo, po czym gwałtownie odwróciłam głowę, zaniepokojona tym, jak zareaguje smok. Wiedziałam, że teraz lepiej się nie odzywać, bo nie byłyśmy pewne, co z tego wyniknie. Na szczęście nawet nie poruszył łbem, na co odetchnęłam z ulgą. Popatrzyłam na Lilę, by sprawdzić, czy wszystko w porządku. Robiłam to już drugi raz, ale naprawdę się o nią martwiłam. Na szczęście kiwnęła mi głową na znak, że wszystko ok. Rozejrzałam się dookoła. Nie miałam pojęcia, jak ma wyglądać świat smoków, ale okazało się, że z grubsza rzecz biorąc, przypomina nasz, tylko bez zabudowań. Po horyzont ciągnęły się lasy i łąki, co wyglądało naprawdę pięknie. Zastanawiałam się, czy tak właśnie wyglądałby nasz świat, gdyby nie żyli na nim ludzie.

Zbliżaliśmy się do ziemi, a smok przygotowywał się do lądowania, rozciągając skrzydła. Wtedy dotarło do mnie, że nie ma, jak wylądować, bo przecież znajdujemy się w jego łapach. Ledwie o tym pomyślałam i poczułam, jak coś wyrzuca mnie w powietrze. Wydałam stłumiony okrzyk, obracając się w powietrzu, a chwilę później uderzyłam o grzbiet smoka. Wydusiło mi to całe powietrze z płuc. Leżałam, próbując złapać oddech, gdy nagle poczułam, że znajdująca się obok mnie Lila zaczyna się zsuwać. Szybko obróciłam się i złapałam ją za rękę, po czym wspólnymi siłami usadowiłyśmy się okrakiem na grzbiecie gada.

Wylądowaliśmy zaskakująco miękko, choć już przygotowywałyśmy się na kolejne uderzenie. Zsunęłyśmy się po lśniących granatowych łuskach i wylądowałyśmy na miękkiej trawie. Popatrzyłam na przyglądającego się nam z zaciekawieniem smoka. Zadrżałam pod jego przewiercającym mnie na wylot spojrzeniem jego błękitnych oczu. Spojrzałam na Lilę, również z niepokojem wpatrującą się w jego oczy. Bałyśmy się odezwać, nie wiedząc, czy smoki rozumieją naszą mowę i jak na to zareagują. To, że zgodnie z oczekiwaniami, bezpiecznie nas przewiózł, nie oznaczało, że jesteśmy przyjaciółmi. Kątem oka zobaczyłam, że moja przyjaciółka zaczęła się niespokojnie wiercić pod jego spojrzeniem.

- Nie umiecie mówić, czy jak? Ludzie zawsze są tacy głośni - usłyszałam dziwny głos.

Przerażona podskoczyłam i zaczęłam rozglądać się dookoła, jednak nikogo tam nie było. Spojrzałam na smoka, który nadal się w nas intensywnie wpatrywał.

- Tak, to ja do was mówiłem - odezwał się smok w mojej głowie.

Popatrzyłam na Lilę, by upewnić się, że nie tylko ja to słyszę, ale miała równie skołowaną minę jak ja, co oznaczało, że jednak nie mam halucynacji.

- Nie wiem, kim jesteście, więc muszę zaprowadzić was do Władczyni Smoczej Wyspy, a po drodze wyjaśnimy sobie kilka rzeczy - powiedział smok, ruszając w kierunku lasu.

Parada smokówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz