Rozdział 5 - Mia

6 3 0
                                    

Chciałam jeszcze raz zawołać tamtą kobietę, ale stojąca obok mnie Lila tylko pokręciła głową, dając mi do zrozumienia, że to bez sensu. Podeszłam znowu do krat od strony korytarza. Były na tyle duże, że mogłam wsadzić między nie głowę, ale nie było mowy o przeciśnięciu się między nimi. Usiadłam obok Lilii, wciąż zastanawiając się nad słowami kobiety z celi obok. Mówiła coś o ciężkiej pracy i o tym, że Dalia ma skłamać na temat swojego wieku, co było co najmniej dziwne. Gdyby nie ten facet może wreszcie dowiedziałybyśmy się czegoś przydatnego! Dopiero teraz zaczęło zastanawiać mnie, dlaczego cela jest taka mała. W sensie taka sama jak w ludzkim świecie. Po co smokom więzienie dla takich jak my? I dlaczego tyle cel jest zapełnionych, skoro od czasów smoka wawelskiego żaden się nie pojawił? Znowu popatrzyłam na Kingę i nagle coś mnie tknęło. Jej twarz wyglądała dziwnie znajomo.

- Czy ona ci kogoś nie przypomina? – zapytałam Lilę przyciszonym głosem.

Lila popatrzyła na mnie ze zdziwieniem, a ja tylko wskazałam na kobietę, z którą wcześniej rozmawiałam. Wpatrywała się w nią przez chwilę, ale w końcu tylko pokręciła głową.

- Przyjrzyj się!

Miałam nadzieję, że nie mam racji, ale niestety było to bardzo mało prawdopodobne.

- Nie, naprawdę jej nie kojarzę.

Już miałam odetchnąć z ulgą, gdy nagle moja przyjaciółka prawie zachłysnęła się powietrzem.

- O matko... - szepnęła, zakrywając dłonią usta. - To Kinga, ta co zniknęła dwa tygodnie temu - powiedziała, potwierdzając moje najgorsze obawy.

Nie widziałam ludzi w dalszych celach, ale domyślałam się, że to również mogą być ostatnie ofiary Doktora. Obejrzałam się na małą dziewczynkę w pomieszczeniu obok. Do tej pory nie porywał tak małych dzieci, a Dalia opowiedziała nam, jak tu trafiła, jednak mogła przypadkowo przemilczeć ważny szczegół. Musiałam wiedzieć, co się dokładnie stało, więc podeszłam do krat. Lila rozumiejąc, co chcę zrobić, również wstała i odwróciła się w stronę dziewczynki.

- Dalia? – Idalia, słysząc swoje imię, podeszła do krat. - Czy zanim zabrał cię smok, podszedł do ciebie jakiś pan? – zapytałam, starając się nie okazywać zdenerwowania.

- Podszedł, ale nie tuż przed tym - powiedziała mała. – Kiedy przyleciały smoki, zaczęłam im się przyglądać, ale gdy zobaczyłam, co robią z ludźmi, chciałam wrócić do domu, tylko nigdzie nie widziałam swojej mamy. Zaczęłam jej szukać, ale było za dużo ludzi, a do tego wszyscy krzyczeli i każdy pchał się w inną stronę. To wtedy podszedł do mnie taki dziwny pan. Zapytał, czy jestem tu sama. Myślę, że zachowywał się trochę dziwnie, cały czas się nerwowo rozglądając, ale pewnie bał się tak jak ja. Potem powiedział mi, że nie powinnam uciekać, bo to właśnie wtedy smoki mogą mi coś zrobić. To było głupie, ale wtedy bardzo się bałam, a on był miły. Powiedział, że pomoże mi stamtąd wyjść, tylko trzeba poczekać, aż ludzie przejdą, by się nie zgubić. Ale nagle podleciał do nas smok i go porwał. Zaczęłam się bać jeszcze bardziej, a po chwili smok podleciał też do mnie i odlecieliśmy. Potem już go więcej nie widziałam, ale kiedy przywiózł mnie tutaj smok i ta Królowa czy coś ze mną rozmawiała, to go słyszałam. - Gdy dziewczynka skończyła mówić zapadła cisza.

Nawet Kinga siedziała i słuchała historii ze swojej celi i myślę, że nie była jedyna.

- Mi przytrafiło się coś podobnego - zaczęła kobieta. - To znaczy, też podszedł do mnie jakiś dziwny facet. Coś do mnie mówił, nie pamiętam co dokładnie. Wydawało mi się, że gada kompletnie od rzeczy, ale był niesamowicie przekonujący. To było na imprezie, może trochę za dużo wypiłam, nie wiem, pamiętam tylko...

- Cicho! Nie rozmawiaj! Żadnych znajomości, wiesz jak to się kończy - usłyszałyśmy szorstki głos mężczyzny dzielącego celę z Kingą.

Lila zdziwiona popatrzyła na kobietę.

- O co mu chodzi? - zapytała szeptem. - Czemu nie możemy nawiązywać znajomości? Coś nam zrobią?

- Nie wiem, kto tu wydaje rozkazy, ale ten facet od zupy przychodzi tutaj codziennie i zabiera nas w pewne miejsce, każąc ciężko pracować - urwała na chwilę a po chwili zastanowienia dodała jeszcze ciszej. - Co jakiś czas smoki zabierają jedno z nas w jakieś miejsce, nikt nie wie, gdzie, ale ci ludzie już nie wracają. Nigdy! To dlatego nikt tu nie nawiązuje głębszych znajomości, lepiej się do nikogo nie przywiązywać, bo potem ciężej jest znieść śmierć tej osoby. - Nagle przerwał jej łomot i głośne otwieranie zamka w drzwiach więzienia.

W wejściu stanął Doktor.

Parada smokówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz