Obudziłam się rano w podłym humorze i okropny ból od razu przypomniał mi o zdarzeniach poprzedniego dnia. Po chwili zorientowałam się, że obok mnie nie ma Thaniro. Zdziwiło mnie to i zaczęłam się zastanawiać, czy smok nie zmienił zdania i nie postanowił zostawić mnie na tej platformie na pastwę losu.
Na szczęście moje ponure rozmyślania przerwał trzepot skrzydeł. Przestraszyłam się, że to może być jakiś obcy mi smok, ale na szczęście to tylko wrócił Thaniro. Wylądował na platformie i zauważyłam, że z pyska zwisają mu dwa zające. Odwróciłam głowę z obrzydzeniem, wiedząc, że zaraz je pożre.
- Chcesz jednego? - zapytał, a ja na chwilę znowu zwróciłam się w jego stronę.
- Nie! - Popatrzył na mnie zdziwiony, jednak chyba doszedł do wniosku, że na tym zyskuje, bo szybko połknął zająca.
Mimo tej lekko obrzydliwej sceny zachciało mi się jeść. Już chciałam poprosić Thaniro o przetransportowanie mnie na ziemię, ale on odezwał się pierwszy.
- Słuchaj, musimy pogadać. Wiem, że nie pałasz do mnie zbyt wielką sympatią i nie dziwię się. Też w tej sytuacji bym się nienawidził. Jednak chciałbym, żebyś zwróciła uwagę na to, że cię uratowałem. Tuż przed twoim skokiem proponowałaś mi, że za parę lat mógłbym spróbować obalić rządy matki i... - Zaciął się na chwilę.
- Co i? - zapytałam łagodnie, wiedząc, że próbuje powiedzieć coś ważnego.
- Nie chcę przejmować rządów matki. To nie dla mnie. Ale to nie znaczy, że nie chciałabym, żeby ktoś zajął jej miejsce i nawet znam jednego smoka, który bardzo chętnie to zrobi. Nazywa się Harmalax. Przywiózł cię i Mię na Wyspę.
- Myślisz, że będzie lepszym Władcą od twojej mamy?
- Tak, na pewno. Znam go od urodzenia, bawiliśmy się razem w dzieciństwie. W sensie w moim dzieciństwie, bo on miał wtedy ze 150 lat, ale bardzo mnie lubił i ta przyjaźń się utrzymała.
- Wszystko super, tylko w sumie czemu mi o tym tak dokładnie opowiadasz? Jeżeli nie lecisz z nami do świata ludzi, to nasze drogi się rozchodzą i nie będą dotyczyć mnie już smocze konflikty - zapytałam, zdziwiona.
- Chcę, żebyś ty, Mia, Kinga, Alex i wszyscy inni, których uda się przekonać, mi pomogli. Wiem, że wiele wymagam, ale ludzie mojej matki na pewno już wiedzą, że nie zrzuciłem cię do kamieniołomu, więc stałem się buntownikiem, którego trzeba jak najszybciej zabić. Dlatego właśnie nie dam rady dostać się do pałacu i zebrać powstańców. Proszę, pomóżcie mi.
Zastanawiam się chwilę i stwierdzam, że wszystko, co mówi, jest prawdą. Bardzo chciałabym mu pomóc, bo wydaje się spoko smokiem, ale nie mogę narażać na to dziewczyn i Kingi. A właśnie, jeszcze jedno:
- Kim jest Alex? - pytam zdziwiona, bo nie przypominam sobie, żebym znała kogoś takiego.
- Ten szesnastoletni chłopak roznoszący zupę to właśnie on. Wtajemniczyłem go w swój pomysł już dawno temu, bo myśli o obaleniu mojej mamy nie pojawiły się wczoraj.
- Ale... on wydawał się okropny. Zachowywał się, jakby nie obchodził go nikt.
- To prawda, tak może się wydawać, ale on robił to tylko dlatego, że był stale obserwowany przez smoki. Zatrudniły go, by same nie musiały gotować czegoś dla ludzi, ale tak naprawdę on też był więźniem i miał nawet gorzej niż wszyscy inni. Z czasem nauczył się dobrze udawać, bo wiedział, że najmniejszy błąd może kosztować go życie.
Podjęłam decyzję. Historia o Alexie uświadomiła mi, że muszę pomóc wszystkim uwięzionym tam ludziom, a nie tylko Mii, Dalii i Kindze. Tego by chciał Jake. Poza tym muszę zabić Doktora! Nie będzie więcej krzyżował nam planów! Ale żeby zrobić obie te rzeczy, potrzebuję wsparcia smoków.
- Dobrze, pomożemy ci i Harmalaxowi. Jednak musisz mi obiecać, że twoja armia umożliwi nam uwolnienie wszystkich ludzi, a oni nie będą musieli walczyć, jeśli nie będą chcieli. Dodatkowo... zabijemy Doktora!
CZYTASZ
Parada smoków
FantasíaPoszły na paradę smoków w poszukiwaniu Doktora. Znalazły go, ale nie w tym świecie. Czy możliwy jest powrót? Czy jest szansa, że mały błąd nie zmieni historii?