2

7.9K 362 13
                                    


            To było obrzydliwe. On mnie nie całował, a pożerał, lizał, gwałcił językiem! Co tu się działo?! Napastnik zionął alkoholem, który mieszał się z zapachem dymu papierosowego, potu i markowej wody kolońskiej. Byłam bliska zwymiotowania, przerażona, zawstydzona, zszokowana, zgnębiona, bezwolna... Na szczęście do czasu. Bo gdy potwór wsunął rękę pod moją mini, a jego dłoń powiodła w stronę moich majtek, ocknęłam się z marazmu, w którym utknęłam.

Nie mogłam mu na to pozwolić! Nie mogłam zgodzić się na podobne traktowanie. On był pijany, pewnie nawet nie wiedział co robi i komu. Musiałam uciec z pułapki i starać się zapomnieć, o tym do czego doszło tego nieszczęsnego wieczora, podczas którego nic nie działo się tak, jak powinno.

– Nie... – jęknęłam początkowo zbyt słabo, bo dopiero wracał mi głos.

Mężczyzna zignorował mój protest.

– Nie! – powtórzyłam już bardziej stanowczo, szarpiąc się w kleszczach jego uścisku. – Niech mnie pan puści!

Jednak on trzymał mnie z mocą, o którą w życiu nie podejrzewałabym kogoś w takim stanie upojenia alkoholowego, jaki reprezentował mój oprawca.

– Nie wierć się, złotko i nie psuj chwili – powiedział rozbawiony. – Załatwimy to szybko i bezboleśnie. Bo przecież nie chcesz, by bolało, co nie?

Otworzyłam oczy szeroko z przerażenia. On zrobi mi krzywdę! Obcy facet planował uprawiać ze mną seks bez mojej zgody, w dodatku mi... groził?

Boże, to nie działo się naprawdę...

Nie, nie, nie...

– Puść mnie albo zacznę krzyczeć! – oznajmiłam gniewnie rzucając się gwałtownie w jego uścisku.

– A krzycz sobie ile wlezie, tu i tak nikt cię nie usłyszy – zaśmiał się okrutnie. – Poza tym lubię, jak się stawiacie i udajecie nieprzystępne. Protesty mnie kręcą!

Szarpnęłam się znowu. I nic. On był silniejszy. Większy ode mnie, a ja nie znałam żadnych technik samoobrony. Próbowałam kopnąć go w krocze, a nawet ugryźć, ale tylko wzmogłam tym jego popęd. Mężczyzna docisnął mnie do ściany jeszcze mocniej, po czym wygryzając się znów w moje wargi, bez żadnych oporów wepchnął dłoń w moje majtki. Poczułam jego palce na swojej cipce.

– Nie... – jęknęłam przez łzy, które napłynęły mi do oczu. – Nie rób tego... Błagam...

Ale on mnie słuchał, dlatego tak, jak zapowiedziałam zaczęłam krzyczeć, na ile pozwalały mi jego obrzydliwe pieszczoty.

Dlaczego posłuchałam głupiej Penny? Dlaczego poszłam na tę nieszczęsną imprezę? Dlaczego trafiło akurat na mnie? I czy to było coś dziwnego czy norma? Może nowicjuszki zawsze tak były w niej traktowane pod okiem prezesa Ciastusia?

– Nie! Błagam... Chcę do domu! Chcę tylko wrócić do domu...

– Wrócisz jak z tobą skończę! – zarechotał potwór i gwałtownym ruchem zerwał jedno z ramiączek mojej sukienki. Czułam napór jego gorącej erekcji na moje udo. Było mi duszno, traciłam dech, walczyłam też z torsjami wywołanymi smrodem napastnika oraz obrzydzeniem jego zachowaniem.

Koniec, to koniec... Nie ma mnie i nie będzie...

Zamknęłam oczy, czując jak po moich policzkach spływają łzy.

Powinnam zostać ze swoimi zwierzakami. Powinnam leżeć z nimi na kanapie, w moim maleńkim mieszkanku i czytać książki, które tak kochałam zamiast wygłupiać się i udawać, że kręci mnie świat zabaw po godzinach wielkiej korporacji.

I w tym momencie, w chwili największej desperacji i załamania, stało się coś, co przerwało nakręcającą się spiralę gwałtu i poniżenia. Mój kat ustąpił pod wpływem siły, która zmiotła go ze mnie wprost na ziemię.

– Co ty robisz, Bill?! Oszalałaś? – krzyknął mój nieoczekiwany obrońca, a ja ośmieliłam się uchylić powieki, by przekonać się czy jest prawdziwy czy może wytworzyła go jedynie moja wyobraźnia, złakniona rycerskich czynów i broniąca mnie tym samym przed konsekwencjami seksualnej napaści.

Ku mojemu zaskoczeniu ratownik okazał się być prawdziwy. W dodatku jego również kojarzyłam i to o dziwo z imienia, bo od razu zwrócił moją uwagę na stronie MMC, którą wielokrotnie przeglądałam szukając zatrudnienia. To był Gregory Brown, szef departamentu finansowego. Przystojniak w moim typie – wysoki blondyn i niebieskich oczach, ideał męskiej urody, któremu hołdowałam. To dlatego zapadł mi w pamięci również z imienia i nazwiska, choć do tej pory nie zamieniałam z nim więcej słów niż zwyczajowe dzień dobry. I tak jak Penny miała swojego nieosiągalnego Ciastusia, tak ja, gdybym podążała jej tokiem rozumowania, śliniłabym się do Gregoryego Browna.

– Popieprzyło cię? – ryknął wściekle powalony na ziemię napastnik, starając się niezdarnie z niej powstać. – Zostaw nas w spokoju i spierdalaj. Nie widzisz, że jesteśmy zajęci?

– Widzę jedynie, że jesteś pijany, a ona przerażona – odpowiedział Greg. – Odpuść i wracaj do domu, bo jeszcze wynikną z tego dla ciebie daleko idące kłopoty. Jeśli prezes się dowie, co odwalasz...

– Spróbuj mu powiedzieć, łajzo! – wrzasnął mój oprawca, po czym rzucił się z pięściami na dyrektora finansowego. Krzyknęłam przerażona, gdy mężczyźni dopadli do siebie chwytając się za gardła. Na szczęście Bill, choć większy od Grega, wykazał się dużo mniejszymi umiejętnościami i już po chwili znów leżał na ziemi z rozwalonym nosem.

– Jedź do domu – warknął mój obrońca. – Albo idę po Mc Millana, a wtedy skończy się twoja kariera tutaj, bez względu na łączącą nas przyjaźń!

Nazwisko prezesa w końcu przemówiło do rozsądku pijanemu mężczyźnie. Rzucając pod nosem przekleństwa, zwlekł się z podłogi, po czym ruszył do drzwi. Na progu jednak obrócił się jeszcze na chwilę, krzyżując ze mną spojrzenie.

– Jeszcze się spotkamy – zasyczał.

Struchlałam. On mi groził? Ośmieli się znów podnieść na mnie rękę?Powinnam to gdzieś zgłosić? Przecież on próbował mnie zgwałcić. Napastowałmnie, a ja... ja miałam świadka! Z drugiej strony to był mój pierwszy miesiąc wMMC. Jeśli już teraz zacznę się rzucać i oskarżać wieloletnich, zaufanychpracowników prezesa o molestowanie, czy nadal będą mnie tu chcieli? A przecieżja nie mogłam nie pracować, nie mogłam sobie pozwolić na kolejny zastój narynku pracy i powtórkę tego, co przeszłam w swoich rodzinnych stronach. Miałamzobowiązania, z których musiałam się wywiązać i praktycznie brak oszczędności,w dodatku mroczną przeszłość, o której chciałam zapomnieć i się od niej odciąć.To cud, że dzięki Pen udało mi się zahaczyć w tak wielkiej korporacji jak MMC.Nie mogłam tego sprzeniewierzyć. To było zbyt ważne. Incydent, który miałmiejsce przed chwilą mógł bardzo mi zaszkodzić. Czy był wart ryzyka utratyzatrudnienia, które było dla mnie tak ważne?

Na szczęście z opresji po raz kolejny uratował mnie przystojny finansista.

– Oczywiście, że się spotkacie – odpowiedział stanowczo, osłaniając mnie swoim ciałem przed wściekłym spojrzeniem Billa. – W poniedziałek. W firmie.

Pijany dyrektor zaklął pod nosem, ale w końcu odpuścił, pchnął drzwi i wyszedł z toalety. Greg odwrócił się w moją stronę.

– Wszystko w porządku? – zapytał.

Skinęłam głową. Nie byłam w stanie mu odpowiedzieć, bo walczyłam ze łzami. Gdy potwór zniknął z mojego otoczenia, puściły mi nerwy. Prawie doszło do tragedii. Nie mogłam tego zaakceptować. Zagryzłam wargi, bo drżały mi histerycznie.

– Zrobił ci coś? – dociekał.

Znów nie odpowiedziałam, tylko zaprzeczyłam ruchem głowy, a potem się rozpłakałam. Na nic próby powstrzymania się. Emocje wzięły nade mną górę. Musiałam je z siebie wyrzucić. Byłam żałosna. Beczałam jak mała dzidzia. Jak nie ja!

Do mojego biura, ale jużOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz