Rozdział 22

2.4K 115 14
                                    

the boy is mine, Ariana Grande


Charlotte

W poniedziałek przychodzę do pracy pięć minut przed czasem, by Cameron nie mógł się do niczego przyczepić. Chociaż mam wrażenie, że jakbym spóźniła się o godzinę, nawet by tego nie skomentował. Unika mojego wzroku, zdania skraca do minimum i zamyka się w gabinecie. Gdy chwilę przed porą lunchu jedzie do aresztu, nawet nie proponuje, bym z nim poszła.

Boli mnie to, jednak nie pozwalam dać po sobie tego poznać. Nic nie poradzę na to, że przyzwyczaiłam się do naszych wyjść do aresztu, wspólnej pracy w jego gabinecie i rozmowy przy kawie. Powinnam nie zwracać na to uwagi, lecz im dłużej trwa ten dystans między tami, tym bardziej brakuje mi naszej relacji. Choćby dlatego, że widziałam rozluźnionego Cama, rzucającego co jakiś czas żartami. Teraz pokazuje mi tylko zmęczonego życiem mężczyznę.

W hallu mijam się z Waynem, którego nie widziałam już od jakiegoś czasu. Wygląda na skupionego, dlatego nie odzywam się poza uprzejmym skinieniem głową. Wracam z łazienki do salki konferencyjnej, skąd łapię za płaszcz i torebkę, by jak zwykle udać się do kawiarni obok po sałatkę. W miejscu zatrzymuje mnie jednak przychodząca wiadomość.

Gabriel Walker: Masz wolną godzinę?

Nie ukrywam swojego zaskoczenia, szczególnie że nie zdążyłam jeszcze otworzyć drzwi. Dziwnie sztywną dłonią wchodzę w nasz czat i odpisuję mu po chwili:

Charlotte Mercer: Skąd takie pytanie?

Gabriel Walker: Wspólny lunch?

Niekontrolowanie uśmiecham się pod nosem, a z klatki piersiowej wychodzi pełen ulgi oddech. Nie przyznam ile czekałam na wiadomość od niego.

Kiedy zastanawiam się nad błyskotliwą odpowiedzią, on mnie uprzedza:

Gabriel Walker: Jeśli tak, to czekam przed kancelarią:)

Okej, Charlie, tylko oddychaj. Spokojnie.

Zagryzam dolną wargę i po chwili próbuję przemknąć niezauważona do wyjścia. Większość prawników, która pracowała dziś stąd właśnie wychodzi, a panujące zamieszanie jest mi na rękę. Zamykam za sobą drzwi od sali konferencyjnej i mimo że pragnę jak najszybciej przedostać się do drzwi głównych, robię coś, czego od razu żałuję. Spoglądam w głąb.

Wychodzi ze swojego gabinetu z kubkiem w ręku. Nie wygląda na zadowolonego, zmierzając do aneksu kuchennego, a kiedy mnie zauważa, zwalnia kroku. Ani drgnę pod jego spojrzeniem, które jedynie ciemnieje. Nie jestem w stanie się nawet uśmiechnąć, a gdy kontakt wzrokowy staje się zbyt niezręczny, gwałtownie odwracam głowę i wychodzę.

Gabriel faktycznie stoi tuż pod budynkiem kancelarii. Przez szklane drzwi widzę go odwróconego tyłem, dlatego spokojnie do niego podchodzę.

– Dzień dobry – mówię pierwsza, na co on staje przodem do mnie.

– Dzień dobry, Charlotte.

Widok mężczyzny, który szczerze uśmiecha się na twój widok jest miłym zaskoczeniem. To sprawia, że gdzieś tam w środku jest mi znacznie lżej na duszy.

– Lunch? – Wyciąga ramię w moją stronę. Zerkam szybko w dół, by następnie wrócić do zielonych oczu.

– Muszę przyznać, że jesteś bardzo pewny siebie – komentuję, przyjmując zaproszenie.

– Skutek uboczny prowadzenia firmy i takie tam.

– Takie tam? – śmieję się. Nie dostaję odpowiedzi prócz wzruszenia ramionami.

Do I Know Me?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz