Przysięgam, że nie wytrzymam kolejnej godziny spędzonej z tą Madi. Nawet jeden dzień nie minął, tylko może z 3 godziny. Jestem zmęczony głodny i chce mi się siku, i to absolutnie nie tak, że nie mogę wyjść czy się zdrzemnąć, o nie nie. Jasne, że mogę tylko po pierwsze boję się ją zostawić samą, bo co jak mi pokój zdemoluje? A po drugie nie zasnę, bo co jak mnie zgwałci?
- Eddisiu wszystko dobrze? Wyglądasz na okropnie wyczerpanego - o nie to znowu ta małpa.
- Pewnie, jesne tylko muszę do toalety - nawet nie wiesz jak bardzo.
- Stresujesz się? Może pójść z tobą jeżeli doda ci to odwagi - przesłyszałem się? Proszę powiedzcie, że się przesłyszałem.
- Nie trzeba dam radę sam - chwyciłem telefon i wybiegłem z pokoju.
- To powodzenia! - krzyknęła jeszcze.Matko czy to koszmar? Zamknąłem się w toalecie i wykręciłem numer do Richa.
Moja szansa na ucieczkę. Jeden sygnał, drugi sygnał, trzeci i czwarty, nawet się wysikać zdąrzyłem, piąty i odebrał.- Halo? - usłyszałem.
- Hej Rich jest sprawa - no to lecimy.
- Wal.
- Chcesz mnie może przenocować tak do balu? Proszę, proszę, proszę, proszę ja nie dam rady wytrzymać mama znowu zaprosiła tą Madi kurna laska chciała ze mną do kibla szczać iść czaisz? Ratuj!
- A wpadaj rodzice nie będą mieli nic przeciwko i tak to tylko tydzień.
- Dziękuję mój kochany przyjacielu i szykuj się na moję przyjście bo już biegnę - powiedziałem i szybko się rozłączyłem.Rich ratujesz mi dupe.
Po umyciu rąk i tam blablabla wyszedłem najciszej jak mogłem z toalety i zakradłem się do pokoju gościnnego, bo w moim siedzi ta gnida.
Otworzyłem okno i z nadzieją, że nic sobie nie złamię wyskoczyłem przez nie.I szczerze serio myślałem, że se coś złamię a tu proszę ląduje i nic. Magia.
Wiecie co usłyszałem? Dzwonek w telefonie. Patrzę i co widzę? Nieznany numer, ale zakładam, że to Madi, która dostała mój numer od mojej mamy. Czas spierdalać.
Ruszyłem szybkim krokiem do domu Richiego i już po paru minutach tam byłem ze względu na to że mieszkamy dosyć blisko siebie. Zapukałem i po chwili drzwi otworzył mi nie kto inny jak okularnik we własnej osobie.
Zaprosił mnie do środka po czym oznajmił, że jego mama zgodziła się na to bym tu został. Chociaż jego mama mnie lubi.
- No to co chcesz porobić? - zapytał.
Ciebie. Znaczy co?
- Głodny jestem.
- to możemy odgrzać obiad bo wsumie jeszcze nie jadłem - zaoferował.
- jak dla mnie spoko - powiedziałem - opowiem ci przy okazji o tej Madi.Poszliśmy do kuchni gdzie Rich wyciągnął garnek zupą pomidorową z lodówki i ustawił na palnik po czym coś poklikał i obrócił się w moją stronę.
- No to opowiadaj co w niej takiego, że musiałeś z domu uciekać.
Wszystko.
- Zacznijmy od tego, że przychodzę sobie do domu co nie? Mama mnie woła i mówi że ta pinda nocuje u nas tydzień czaisz? Tydzień! No więc załamka ale ide z nią do pokoju i tym razem nie rzuciła się na mnia jak opętana co jest znacznym plusem, ale po chwili zaczeła się jakoś przymilać, przytulać i takie tam. Szczerze myślałem, że jakoś da radę, ale to, że tu siedzę jest chyba wystarczającym znakiem że nie dało - zakończyłem wypowiedź.
- Nie chcesz dać jej szansy? - przestań pierdolić idioto.
- Absolutnie nie - odpowiedziałem - jest jakaś dziwna, napalona i powinna się leczyć.- Okej już czaję.
- A co tam u ciebie i Jake'a? - zacząłem inny temat - widziałem jak przyjął zaproszenie na bal.W tym momencie Richowi zaświeciły się oczy, a uśmiech zawitał na jego twarzy.
Chyba nie powinienem o tym wspominać, bo już o niczym innym nie pogadamy. Ale bywa.
CZYTASZ
Do I have a chance with you? || Reddie
Fiksi PenggemarOprócz naszych kochanych Richiego, Edsa, Mike, Billa, Stana, Bena i Bev do frajerów należał również niejaki Jake Smith. No właśnie-należał. Otóż przeszedł on na stronę Bowersa, ale gdy jeszcze należał on do klubu nikt inny jak Richie Tozier był w n...