16. Czas na przeprosiny

110 2 0
                                    


                                Olivia
                         Teraźniejszość

Huk.
Klakson.
Pisk opon.
Pisk ludzi.

To słyszałam, będąc po drugiej stronie.

– LUCAS!! – krzyknęłam, biegnąc w stronę nie przytomnego chłopaka.

W połowie drogi, zdjęłam te cholerne szpilki, którymi jeszcze kilka godzin temu się zachwycał.

Opadłam na asfalt, raniąc przy tym kolana, potrząsnęłam chłopakiem i powiedziałam:

– Lucas?! Słyszysz mnie?

Lucas lewo kontaktując, pokręcił głową, dając mi znać, że chyba tak?

– Co cię boli?!

Chłopak jękł z bólu.

– Lucas, skarbie wiem, że boli, ale musisz spróbować odpowiadać! – powiedziała, widząc, że chłopak, zaczął zamykać oczy.

– Nie ma spania! – potrząsnęłam, jego ciałem.

Lucas znowu wydał z ciebie, jęk spowodowany bólem.

– Olivia! – krzyknęła Maddison, która wybiegła z domu, wraz z grupką innych ludzi. – Co się stało?!

Pokręciłam głową, bo nie byłam w stanie jej odpowiedzieć, płakałam, dusiłam się łzami, a to nie ja teraz potrzebowałam pomocy tylko Lucas.

– O..on chciał.....j-ja poszłam...tam...a on – nie dokończyłam bo z mojego gardła, wyrwał się szloch.

Maddison, coś do mnie mówiła, lecz ja nie zwracałam na to uwagi, skupiałam się na szczypaniu Lucasa, w twarz tylko po to, żeby nie zasnął.

– Tak....Tak...Em, chwila Liv, on oddycha? – zapytała Maddi, rozmawiając z kimś przez telefon.

Przyłożyłam ucho do klatki piersiowej Lucasa i powiedziałam:

– Tak...a-ale płytko.

Dziewczyna rozmawiała, z kimś jeszcze przez moment i już po chwili, słyszałyśmy dźwięk syren nadjeżdżającej karetki.

Przytulana do Maddison, patrzyłam jak Lucasa, przenoszą ratownicy do karetki. Dziewczyna potarła moje ramię w gęsinie wsparcia i wyszeptała:

– Będzie dobrze Liv, Lucas, jest silny.

Lucas jest silny, bo w końcu wszystko co robił, robił dla Liama.

No właśnie, Liam!

– Madd? – wyszeptałam, odwracając się w jej stronę.

Karetka właśnie odjechała.

– Tak?

– Zawieziesz mnie na cmentarz? – poprosiłam, niemal błagalnie.

Maddison posłała, mi pytające spojrzenie.

– Liv, jest wieczór, napewno chcesz tam jechać?

Kiwnęłam pewnie głową.

Niecałe półgodziny później Maddison, parkowała przed cmentarzem.

– Poczekać na ciebie? – zapytała, kiedy odpinałam pasy.

– Nie, jedź do domu i wszystkich uspokój. – poprosiłam.

– Idziesz do rodziców? – zapytała szeptem.

Parsknęłam śmiechem, lecz w tym nie było ani grama radości.

– Idę kogoś przeprosić.

I wyszłam z samochodu.

Najwyższy czas na przeprosimy.

————————————————————————

Hejka kochani! Witam was w rozdziale szesnastym!

4🌚🤫.

Swoimi odczuciami możecie się podzielić w komentarzach!

Do następnego 🌹.

Ig: Xponetka
TikTok: Books.by.poneta

[ 363 słów ]

Forever Lie| KOREKTA Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz