ROZDZIAŁ 2

81 23 0
                                    

Poniedziałek, wtorek i środa minęły mi tak samo. Leżałam w łóżku, jadłam śmieciowe jedzenie, chociaż cały czas czułam gulę w moim gardle i prawie nic nie chciało przez nie przejść. Odpuściłam sobie zajęcia, nie miałam siły się pojawiać na uniwersytecie. Pierwszym względem było to, że nie czułam się na siłach siedzieć na zajęciach, z których i tak bym nic nie wyniosła. Drugim – nie chciałam nikogo spotkać i to chyba tego najbardziej się bałam. Powiadomiłam Marka o tym, że nie pojawię się w pracy w tym tygodniu, usprawiedliwiając się udawaną grypą i przeprosiłam, że nie pojawiłam się na spotkaniu. Wiedziałam, że okłamywanie pracodawcy nie było dobre, ale nie miałam innego wyjścia. Dodatkowo Nickolas nie odpuszczał. Codziennie dostawałam kilka, jak nie kilkanaście wiadomości z prośbą o rozmowę i połączenia, których nie odbierałam. Było mi przykro, ale nie było innego wyjścia. Przez te parę dni chłopak jednak do mnie nie przyjeżdżał i nie dobijał się do mieszkania, co mimo wszystko mnie cieszyło. Nie wiedziałam, kiedy moja samowola by odpuściła, a ja bym otworzyła drzwi.

Kiedy nastał czwartek, zdecydowałam się na zaczęcie wszystkiego od nowa. Chociaż bardzo nie miałam ochoty nigdzie wychodzić, musiałam zacząć żyć. Albo chociaż funkcjonować, machinalnie, bo machinalnie, ale jednak. Zajęcia zaczynałam od 11, więc gdy obudziłam się o 6, dwie godziny przed budzikiem, podjęłam decyzję o wstaniu z łóżka. Pierwszą rzeczą, którą zrobiłam, była oczywiście kawa, a następnie prysznic. Czułam, jak wszystkie mięśnie mnie bolą i przez głowę nie raz przeszła myśl, aby jeszcze z tego dnia zrezygnować. Gdy przeglądałam się w lustrze, aby wykonać makijaż widziałam, jak moja twarz przez te kilka dni się zmieniła. Była już nie tyle blada, co szara. Ciemne ślady pod oczami odznaczały się jak nigdy, a ja nie widziałam już tej szczęśliwej osoby, którą byłam jeszcze kilka dni temu. Wyglądałam, jakby coś po mnie przejechało i to nie raz. I w gruncie rzeczy tak było. Wykonywanie tak prostej czynności jak makijaż sprawiał mi ból, a ja miałam ochotę płakać jak dziecko. W przeciągu tych kilku dni spędzonych w łóżku, doszłam do pewnych decyzji, które miały niejako poprawić sytuację. Chciałam przenieść się na studia wieczorowe, co umożliwiłoby mi ograniczenie do najmniejszego stopnia spotkanie osób, których nie chciałam spotykać. Kolejną rzeczą było załatwienie sprawy z matką. Jak na złość musiała być w to wszystko zamieszana rodzina Nickolasa, a ja w tym momencie odbierałam to jako kolejny nieśmieszny żart, dlatego postanowiłam pojechać w weekend do matki. Mimo tego co zrobiła, jak się zachowała, liczyłam, że dojdziemy do jakiegoś porozumienia, bez wciągania w to sądu. Wiedziałam, że w tym temacie nie będę miała u nikogo wsparcia, ale czy tak naprawdę kiedykolwiek w związku z moją matką je miałam? Odpowiedź była prosta: nie. Zawsze ze wszystkim musiałam sobie radzić sama. To stało się normą. Wiedziałam, że po tym spotkaniu nie wyjdę z niego bardziej stabilniejsza, a wręcz przeciwnie, ale jakaś minimalna nadzieja we mnie pozostawała, chociaż nie raz słyszałam, że nadzieja jest matką głupich. Teraz coraz bardziej brałam do siebie, że właśnie taka jestem. W moim życiu sypało się wszystko co mogło się sypać. Nie mogło być normalnie.

Kiedy wyszłam z łazienki, kierując się do sypialni, aby wybrać ubrania na dzisiejszy dzień, mój telefon, który zostawiłam na wyspie kuchennej zaczął dzwonić. Spojrzałam na niego ukradkiem i zobaczyłam numer Nicka. Prościej byłoby go zablokować, myślałam nad tym, ale nie mogłam. Coś cały czas wmawiało mi, że nie mogę tego zrobić, a ja się temu poddawałam. Szłam do sypialni, a telefon non stop dzwonił. Nieco mnie dziwiło, że jeszcze sobie nie odpuścił i próbował. Żałowałam tego, co wykrzyczałam mu pod domem Josh'a, ale nie mogłam już cofnąć czasu. Nikt z nas nie mógł. Ta myśl przechodziła mi przez głowę, kiedy wyciągałam czarne jeansy, białą bluzkę na ramiączkach i do tego krótki, beżowy sweterek. Kalifornia na prawie połowę października nie była już tak ciepła, a ja naprawdę nie chciałam wykrakać sobie tej wspomnianej grypy.

SAVE USOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz