CHLOE

366 13 3
                                    

Środa - 17:22

Środowe popołudnie nie należało do najpiękniejszych. Na dworze panował już mrok, a poza tym padał deszcz i według pogodynki z lokalnych wiadomości zanosiło się na burzę. Silne podmuchy wiatru co jakiś czas przerzucały śmieci leżące na trawnikach od jednego podwórka do drugiego. Chloe obserwowała pogodę za oknem, zastanawiając się czy Jeremy odwoła imprezę z powodu warunków panujących na zewnątrz. Z jednej strony, z braku nastroju, bardzo nie chciała na nią iść, jednak z drugiej wiedziała, że w grupie byłoby jej raźniej. Ale nie do końca chciało jej się też wierzyć w winę Henry'ego. Bała się, że faktyczny morderca mógłby ukrywać się wśród imprezowiczów, zważywszy, że Jeremy zaprosił również trzy niemal obce jej osoby. Myśl o tym, że jeśli to nie przyjaciel zabijał, to jego życie będzie w naprawdę dużym niebezpieczeństwie dodatkowo kumulowała stres, który Chloe na ogół rozładowywała sprzątaniem. Wykorzystując fakt, że poza nią w domu nie było żadnych innych domowników - rodzice pracowali do późna, a siostra, Alice, siedziała z przyjaciółkami w domu jednej z nich - wyciągnęła ze schowka odkurzacz i zaniosła go do salonu. Wcześniej jednak postanowiła upewnić się, że wszystkie drzwi do domu są zamknięte. Jak była młodsza, podczas używania odkurzacza zawsze bała się, że ktoś zajdzie i zabije ją od tyłu. Teraz, w obecnej chwili, ten "absurdalny" scenariusz miał duże prawdopodobieństwo się ziścić.

— Kali! — zawołała, a jej głos odbił się od ścian echem.

Kali była kotką rodziny Jacksonów. Nazwana na cześć hinduskiej bogini śmierci i pogromczyni zła oraz demonów samiczka była łysym sfinksem, który od czasu do czasu lubił zostawiać tłuste plamy oleju wydzielanego przez skórę na ścianach oraz ślinić się niemiłosiernie przez sen. Z bogiem miała niewiele wspólnego, ale Alice, siostra Chloe, wybrała jej to imię po tym, jak przyjaciele rodziców z Indii opowiedzieli jej co nieco o tantryzmie. Kali miała jedną pozytywną cechę - w przeciwieństwie do większości kotów zawsze przychodziła na zawołanie. Nawet jeśli ktoś wołał ją z drugiego końca domu, kotka, jak tylko słyszała swoje imię, niemal od razu zjawiała się u stóp osoby, która ją przywołała. Zapewne liczyła na jakąś nagrodę, niemniej było to dla domowników bardzo satysfakcjonujące, gdy z reguły nieposłuszne zwierzę się ich słuchało.

Nie minęło kilka sekund, a Kali już łasiła się do Chloe, która upewniwszy się, że kotka nie wyszła przypadkiem na dwór, zamknęła frontowe drzwi na klucz, dodatkowo je ryglując.

— Jak to mówią, przezorny zawsze ubezpieczony — Chloe spojrzała na Kali, która tylko przekrzywiła łebek, nie wiedząc o co chodzi.

Dziewczyna wróciła do salonu. Za nią, dumnym krokiem kroczyła kotka, która gdy tylko zobaczyła odkurzacz stojący na środku pomieszczenia, najeżyła się, sycząc przy tym i uciekła do innego pokoju. Chloe pokręciła głową z uśmiechem i podłączyła sprzęt do kontaktu. Kiedy już klikała przycisk uruchamiający go, gdzieś w domu rozległ się cichy stukot. Nastolatka zamarła w bezruchu i rozejrzała się dookoła w panice. Mogłaby przysiąc, że na moment stanęło jej serce. Dźwięk najprawdopodobniej dobiegał z łazienki mieszczącej się w korytarzu na parterze, z której korzystali najczęściej goście. Zarówno Chloe, jak i reszta rodziny, wolała udać się do tej na piętrze, ponieważ kolorowa boazeria i puchaty dywan sprawiały, że było tam przytulniej. Ta na dole, wyłożona biało-czarnymi kafelkami bardziej przypominała ponurą, szpitalną toaletę, niżeli domową łazienkę. A jednak to stamtąd dochodził stukot. Chloe odruchowo cofnęła się o kilka kroków, żeby być jak najdalej od źródła dźwięku. Próbowała zawołać Kali, licząc na to, że jakimś cudem weszła do zamkniętego pomieszczenia, jednak język uwiązł jej w gardle. Sięgnęła do kieszeni, chcąc wyciągnąć komórkę i zadzwonić do... w sumie kogokolwiek, ale jej tam nie było. "Szlag!", zaklęła w myślach Chloe, przypominając sobie, że zostawiła ją w swoim pokoju na piętrze. Chcąc wyskoczyć przez najbliższe okno, powolnym krokiem zbliżyła się do ściany. Czy miała tendencję do panikowania? Może trochę, ale tym razem nie była on bezzasadna. Po pierwsze, ktoś mordował ludzi w mieście, a jedną z ofiar była osoba z jej paczki. Po drugie, istniała szansa, że tą osobą była kolejna z ekipy, co tylko zawyżało prawdopodobieństwo, że stukot w łazience nie był spowodowany żadnymi starymi rurami, przeciągiem, przeciekiem, czy innym zjawiskiem, a drugim człowiekiem.

APLIKACJA {ZAKOŃCZONE}///APLIKACJA: R3B00TOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz