Rozdział 2. James

3.6K 338 212
                                    

Hej wszystkim! 

Wciąż trudno jest mi się przestawić, że przenieśliśmy się do Waszyngtonu, gdzie obserwujemy losy zupełnie nowej pary... Nie wiem, ile czasu jeszcze to potrwa, ale mam nadzieję, że Wy się już powoli do nich przyzwyczajacie :)

Dobrej lektury życzę!


Zgodziła się.

Lainey Jane Walker ma szansę zostać Pierwszą Damą USA. Coś, co jeszcze tydzień temu w ogóle nie przeszłoby mi przez myśl, niedługo ma szansę stać się faktem. I to takim, który na stałe zapisze się w kartach historii.

O ile oczywiście wygram prawybory. Tak naprawdę liczy się teraz tylko dwójka kandydatów – ja i Andrew Hawkins, blisko sześćdziesięcioletni historyk, związany z Demokratami od ponad trzydziestu lat. Jego pomysły, sposób zarządzania ludźmi i charyzma są godne podziwu, ale wyłącznie w jednym przypadku – gdyby ubiegał się o tekę wiceprezydenta. A i nawet wtedy bez problemu znalazłbym przynajmniej dwójkę polityków, którzy mogliby go zastąpić.

Ale to zupełnie nieważne. Nie powinienem skupiać się na mankamentach wewnątrzpartyjnego przeciwnika, a na swoich atutach, które należy wyeksponować. A bez wątpienia jednym z nich będzie krocząca obok mnie brunetka.

Tuż po tym, jak do mnie zadzwoniła, umówiliśmy się na rozmowę w moim mieszkaniu, najprawdopodobniej zbyt przerażeni wizją kolejnego spotkania w miejscu, w którym lata temu tworzyliśmy dom. Kurwa, przekroczenie jego progu było jedną z najtrudniejszych rzeczy, z jakimi przyszło mi się mierzyć w przeciągu ostatnich paru lat. Konkurować z tym może wyłącznie powstrzymywanie się przed dotknięciem ciepłej, nieco bladej skóry kobiety.

Nie przywykłem do takiej obojętności. Nie wtedy, gdy znajdowaliśmy się tak blisko siebie, że dotyk zdawał się być czymś całkowicie naturalnym...

– Ładnie tu – ocenia, rozglądając się po wnętrzu.

Nieprzesadnie przykładałem do niego wagę. Kupiłem je w zeszłym roku, po tym, jak udało mi się odłożyć niezłą sumę na zakup nieruchomości w Logan Circle – jednej z najlepszych dzielnic Waszyngtonu. Nie jest też przesadnie duże, ale i tak wydaje się zbyt olbrzymie jak dla jednego lokatora. Urządziłem je prosto – w bieli i czerni, zupełnie nie wykorzystując pełni potencjału. Bo i po co, skoro spędzałem tutaj zaledwie parę godzin w ciągu nocy?

Gestem dłoni zachęcam, byśmy weszli głębiej, wskazując na okrągły stół. Stawiam na nim talerz gotowych przekąsek, które specjalnie kupiłem dziś rano oraz dwa kubki z czarną kawą, pamiętając, że podobnie do mnie, nie używa cukru.

Natychmiast upija łyk, posyłając mi przy tym przenikliwe spojrzenie. W żaden sposób jednak nie komentuje tego drobnego faktu. Ja również się nie odzywam, bo gdybym tylko otworzył usta, natychmiast wypadłby spomiędzy nich jakiś zawstydzający ją komplement.

– Myślę, że warto byłoby ustalić na początku pewne kwestie. – Od razu przechodzi do konkretów, nie zawracając sobie głowy pogaduszkami. – Zgodziłam się na to wszystko tylko pod pewnymi warunkami i chciałabym, żebyśmy mieli tutaj jasność.

– Śmiało.

Odchrząkuje, skupiając na mnie całą swoją uwagę.

– Nie chcę być wyłącznie ładnym dodatkiem do twojej kandydatury, ani teraz, ani po potencjalnej wygranej. Nie interesuje mnie stanie obok i poklepywanie cię po plecach, masz już od tego ludzi w sztabie. W zamian chcę przez cały ten czas realnie działać i budować swoją pozycję.

– Niczego innego się nie spodziewałem.

– Dobrze. – Przytakuje. – Przez cały czas mój kalendarz ma być wypełniony w zbliżony sposób do twojego. Codzienne spotkania, wystąpienia, rozmowy z wyborcami muszą stać się rutyną. Oczywiście, pierwszeństwo mają te wydarzenia, na których musimy pojawić się oboje, ale poza nim... Sam rozumiesz.

Pocałunki w Białym DomuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz