Rozdział 8. James

2.7K 282 186
                                    


Hej wszystkim! 

Pozwolę sobie tutaj na małe ogłoszenie, ale jeśli jeszcze ktoś z Was o tym nie wie, to dwa dni temu odbyła się premiera mojej debiutanckiej książki "Na zawsze, Young" 💙 Dziękuję wszystkim tym, którzy ją przeczytali lub planują to zrobić, a tych, którzy są niezdecydowani, goooorąco zachęcam, by poznali Aleksa i Livię - słyszałam, że warto 🙈

Tymczasem zapraszam do świata bohaterów, których losy wciąż nie zostały do końca spisane...


To dopiero początek, a ja już mam dość. Nie jestem stworzony do siedzenia w miejscu i wiecznego uśmiechania się. A tym bardziej wtedy, kiedy buzuje we mnie pierdolona zazdrość.

Tak, jestem zazdrosny. Kurewsko, ściślej mówiąc. Od dwudziestu minut nagrywamy pieprzone filmiki na TikToka, a Paxton przez cały ten czas wgapia się w Lainey, jakby była co najmniej ostatnim kawałkiem pizzy znalezionym rano po imprezie. Nie spuszcza jej z oka. Podziwia kobiece kształty. Komentuje wszystko, co powie. I śmieje się tak głośno, że mam ochotę odrąbać sobie uszy.

Czy on zawsze był taki irytujący, czy stał się dopiero ostatnio? Przecież go lubiłem. A nawet więcej – szczerze ceniłem. Nie ma w moim zespole osoby, do której nie pałałbym sympatią, a tymczasem mam ochotę wyrzucić go za drzwi i zamknąć je na cztery spusty.

Ale jeszcze chętniej pociągnąłbym Lainey za rękę, wepchnął do naszego gabinetu i kazał jej przestać z nim flirtować. Przecież wiem, dlaczego to robi. Nie musi się nawet przesadnie starać, bym zapłonął żądzą mordu każdego, kto w jej mniemaniu zasługuje na więcej uwagi niż ja sam.

Zamiast tego siedzę na krześle w małej salce konferencyjnej i trzymam w obu dłoniach cholerne tabliczki z naszymi zdjęciami. Mam je podnosić w zależności od tego, jak chcę odpowiedzieć na pytanie. Jak można się domyślić – bawię się wybornie.

– Które z was wypija więcej kawy w ciągu dnia?

Zgodnie podnosimy moje zdjęcie, niespecjalnie zaskoczeni wynikiem. Oboje uwielbiamy kofeinę, ale tylko jedno z nas potrafi zapanować nad nieustanną potrzebą wędrówek do kuchennego ekspresu.

– Którego z was bardziej boją się współpracownicy?

Znowu banalne pytanie. Eksponuję zdjęcie kobiety, przekonany, że jesteśmy świetni w całej tej mało zabawnej grze. Gdyby teraz odpowiedziała tak samo, jak ja, mielibyśmy komplet punktów, tymczasem właśnie postanowiła się wyłamać.

– Serio?

– No co?

Nie odpowiadam, natychmiast sięgając po uniesioną fotografię i zamieniam ją na jedyną właściwą. Teraz oboje pozujemy ze zdjęciem kobiety, choć nie jestem przekonany, czy jest z tego powodu zadowolona.

– Przecież nikt się mnie tu nie boi. – Próbuje zaprotestować, ponownie zamieniając tabliczki.

Robię to samo, z nieco większą siłą przytrzymując w dole kobiecą dłoń, której odpowiedź wskazywałaby, że jestem postrachem biura.

Dotykam ją. Tylko na tym jestem w stanie się skupić. Trzymamy w stalowym uścisku drobny nadgarstek, mając ochotę ostrożnie zacząć go pieścić. Muskać opuszkami palców, zataczać kółeczka i sunąć po niewielkich żyłkach.

Zamiast tego poluzowuję chwyt, aż w końcu zupełnie nic nie czuję. Żadnego ciepła ani miękkości, jedynie pusta przestrzeń między nami.

– A pamiętasz panikę w oczach Rowena, gdy ostatnio kazałaś mu...

Pocałunki w Białym DomuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz