Rozdział 5. James

3K 323 202
                                    


Hej! Ale się stęskniłam za publikowaniem tutaj 💚🙈

Mam nadzieję, że jeszcze pamiętacie o historii J. i Lainey! W razie czego służę pomocą w przypomnieniu sobie pewnych szczegółów 😏 Będę dziś też odpowiadać na zaległe komentarze, które dodawaliście podczas mojego urlopu i choroby, więc szykujcie się na mały spam.

A tymczasem DOBREJ LEKTURY!

Wszystko dziś idzie nie tak. Dosłownie, kurwa, wszystko.

Pot leje mi się po twarzy, a ból kostki uniemożliwia normalne chodzenie. Przez moment nieuwagi, podczas porannych ćwiczeń, źle postawiłem stopę, próbując podkręcić tempo skakania na skakance. W efekcie zakończyłem trening godzinę przed czasem, przeklinając własną głupotę. Mam tylko nadzieję, że nie będzie konieczna interwencja lekarzy, bo nie mogę pozwolić sobie na takie osłabienie.

Zaciskam zęby z bólu, próbując dokuśtykać do kuchni, gdzie czeka na mnie ekspres do kawy. Mijam korytarz, oddzielający wszystkie zamknięte pomieszczenia, zaciągając się przedziwnym zapachem. Coś capi tu gorzej, niż zapomniane przed tygodniem skarpetki z siłowni. Dosłownie odór zwala mnie z nóg, konkurując z pieprzoną opuchniętą kostką.

– Kurwa mać. – Zasłaniam usta, choć na niewiele to się zdaje. Próbuję zlokalizować źródło smrodu, ale nie widzę niczego niepokojącego. Dla pewności sam obwąchuję pachę, tak na wszelki wypadek, jakbym miał przypadkiem wpaść na Lainey. Całe szczęście nie jest tragicznie.

Ostrożnie zbliżam się do szafy, próbując nie zrobić sobie większej krzywdy. Czyżby coś się tu wylało zeszłej nocy? A może moja pierdolona godność umarła po tym, jak stałem pod drzwiami pokoju kobiety, niezdolny do zapukania?

Im odór staje się trudniejszy do zniesienia, tym mam coraz większą potrzebę wycofania się. Nie robię jednak tego, w końcu lokalizując przyczynę.

I od razu mam ochotę strzelić sobie w łeb.

– Ja pierdolę. – Moje nowe buty posłużyły Frappe za kuwetę. Dosłownie naszczała do ich środka. Obu. – Nie, kurwa.

Nawet nie dotykam skórzanych oksfordów, natychmiast się odwracając. Mała suczka leży rozłożona na kanapie, z wyciągniętym do przodu języczkiem i niczym się nie przejmuje.

– Ty cholerna, futrzana kulko – cedzę, chcąc zapanować nad złością. Nie mogę się na nią wydrzeć, choć diabeł siedzący na ramieniu cholernie mocno mnie ku temu podpuszcza. – Jak mogłaś? Zrobiłaś sobie hydrant z moich butów? I kto to teraz będzie sprzątać?

Otwiera zaspane oko, po czym od razu je zamyka, ignorując moją obecność. Niewiarygodne.

Nasłuchując odgłosów zbliżających się kroków, odwracam głowę, natrafiając na wchodzącą do pokoju kobietę. Wciąż ma na sobie piżamę, a jej długie, smukłe nogi zakończone są pomalowanymi na jasny kolor paznokciami. Cała buchająca we mnie złość nagle wyparowuje, zastąpiona nowymi uczuciami.

Mimo to zaplatam ręce na piersi, przyklejając przepoconą koszulkę do klatki piersiowej.

– Zgadnij, kto nasikał do stojących w przedpokoju butów.

Lainey podchodzi do nas, biorąc w ramiona zwierzaka. Przytula go do siebie, na co ta oblizuje twarz swojej właścicielce. Oczywiście, że jej nie ignoruje. Zdrajczyni.

– Naprawdę? – Nie, na niby. – Przepraszam, musiała się wystraszyć nowego miejsca.

– I dlatego postanowiła zostawić mi śmierdzącą niespodziankę?

Pocałunki w Białym DomuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz